Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Smutne Święto Młodego Wina

Komentarze

Ten tekst miał wyglądać zupełnie inaczej. Bez smutnego przymiotnika w tytule i skupiający się na generalnie pozytywnym opisie czwartej już edycji Święta Młodego Wina (jedną z wcześniejszych opisywałem tutaj). Była to edycja rekordowa pod względem liczby uczestniczących winnic, gości, a nawet wiosennych jak na późną jesień temperatur.

Zaczęło się pozytywnie - tradycyjny pochód winiarzy...© Maciej Nowicki.
Zaczęło się pozytywnie – tradycyjny pochód winiarzy… © Maciej Nowicki.

Niestety, w sobotnie popołudnie błyskawicznie rozeszła się informacja o wkroczeniu funkcjonariuszy Izby Celnej do lokali, w których odbywała się degustacja młodego wina. Telefony obecnych na miejscu dziennikarzy rozgrzały się do czerwoności – „co właściwie się tam dzieje”. Wkrótce opublikowany został także artykuł na portalu Gazeta.pl, a jego upublicznienie na naszym facebookowym profilu jeszcze dolało oliwy do ognia.

...i pamiątkowe zdjęcie.© Maciej Nowicki.
…i pamiątkowe zdjęcie. © Maciej Nowicki.

O tym, że polskie urzędy uwielbiają rzucać kłody pod nogi wszelkim inicjatywom, wiemy nie od dziś. Podobnie jak fakt, że nie może wymyślić lepszego oksymoronu niż „jasne przepisy polskiego prawa”. Kto ma do tego wątpliwości – niech zajrzy do tego tekstu Radosława Fronia, prawnika zajmującego się m.in. kwestiami obrotu winem w Polsce i spróbuje zrozumieć wykładnię przepisów po jednorazowym przeczytaniu tego tekstu. Trudno natomiast mieć zastrzeżenia do działań samej Izby Celnej. Z tego co wiem, że celnicy do tej pory raczej z życzliwością podchodzili do sandomierskiej imprezy, wiedząc, że zdecydowanie różni się ona od przemytu cysterny paliwa czy spirytusu. Natomiast ich tegoroczna kontrola nastąpiła na podstawie oficjalnie złożonego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. A w takim przypadku kontrola musi nastąpić.

Każda z winnic prezentowała swoje wina w innym lokalu...© Maciej Nowicki.
Każda z winnic prezentowała swoje wina w innym lokalu… © Maciej Nowicki.

I tutaj dochodzimy do najsmutniejszej części tego incydentu – oficjalnie zawiadomienie zostało złożone przez nieistniejące zrzeszenie producentów alkoholu. Jego prawdziwy autor był wszak doskonale zorientowany w szczegółowych założeniach imprezy. Wskazał bowiem wiele informacji praktycznie nieznanych do jej rozpoczęcia, m.in. dokładne zasady konkursu na najlepsze młode wino czy konkretne miejsca, w których miały mieć swoje stanowiska degustacyjne niezarejestrowane winnice. Czujny sprawca pomylił się tylko co do jednego – w donosie opisał m.in. Winnicę Mazurak, która akurat niedawno rejestrację otrzymała. Komu tak bardzo zależało na storpedowaniu tegorocznego święta?

...gdzie spróbować można było dań ze specjalne dedykowanego menu. © Maciej Nowicki.
…gdzie spróbować można było dań ze specjalnego menu. © Maciej Nowicki.

Dowodów brak, ale o tym, że nie wszystkim po drodze z Sandomierskim Stowarzyszeniem Winiarzy, wiadomo nie od dziś. Konflikty tlą się od dłuższego czasu. Przykłady? Jeden jaskrawy podaję od razu. Choć Święto Młodego Wina w Sandomierzu uznawane jest za modelową imprezę na naszym rynku winiarskim, to tydzień przed nią w tym samym mieście odbyły się… Dożynki Winiarskie. Zorganizowały je trzy winnice: Sandomierska, Terra i Avra (ściśle ze sobą współpracujące), a całe wydarzenie trudno rozpatrywać w kategoriach innych niż chęć ogrzania się w cieniu bardziej znanej imprezy. Trudno bowiem zrozumieć sensu organizowania dwóch identycznych w swoich założeniach wydarzeń, zwłaszcza gdy propozycję udziału w Święcie Młodego Wina uczestnicy „dożynek” otrzymali znacznie wcześniej. Marceli Małkiewicz, właścicieli Winnicy Sandomierskiej – jedynej obecnej na obu imprezach – wyjaśnił Winicjatywie, że oprócz integracji winiarzy z trzech wspomnianych winnic celem było także „zapoznanie lokalnych mieszkańców z naszymi winnicami”. Nie sposób nie zgodzić się z takim argumentem, tyle że… właśnie temu służy odbywające się od czterech lat Święto Młodego Wina.

Winnica Carolus jako jedna z niewielu zaprezentowała młode, czerwone wino. © Maciej Nowicki.
Winnica Carolus jako jedna z niewielu zaprezentowała młode wino czerwone. © Maciej Nowicki.

Niestety, nie popisali się także organizatorzy Święta Młodego Wina.. Wiedząc, jak ryzykowne jest (przy całej mojej sympatii i wsparciu dla nich) zapraszanie niezarejestrowanych winnic na festiwal skierowany do szerokiej publiczności, a przede wszystkim otrzymawszy dzień wcześniej informację o planowanej kontroli Izby Celnej, nie zrobili nic, by uchronić imprezę przed katastrofą i zamknąć „wrażliwe” stoiska degustacyjne. W efekcie stoiska i tak zostały zamknięte, winiarze stracili swoje wino, a pozostali – nie wiedząc, jaka będzie skala kontroli – także przestali oferować młode wino, zastępując je winem z zeszłorocznych, dawno już zabutelkowanych i obanderolowanych zbiorów.

W recepcji festiwalowej ludzi nigdy nie brakowało. © Maciej Nowicki.
W recepcji festiwalowej ludzi nigdy nie brakowało. © Maciej Nowicki.

Cała sytuacja wprowadziła sporą konfuzję wśród gości. Akurat komunikacja faktycznie nigdy nie była mocną stroną tego Święta i teraz też zabrakło precyzyjnych informacji o tym, co się stało. W efekcie grupy posiadaczy „paszportów enoturysty” (czyli nietanich biletów degustacyjnych) docierały do lokali, w których nie można już było spróbować wina. Miałem natomiast wrażenie, że sam brak młodego wina na dalej funkcjonujących stoiskach był większym problemem dla profesjonalistów niż dla większości gości festiwalu. Ci wydawali się być zadowoleni przede wszystkim z samego uczestnictwa w winiarskiej imprezie, a szansa spróbowania gotowego już wina stała się dla wielu wręcz zaletą.

Nie mam zastrzeżeń do marketingu. © Maciej Nowicki.
Nie mam zastrzeżeń do marketingu. © Maciej Nowicki.

Dobrze natomiast zadziałał marketing całej imprezy. Sprzedawane pakiety (kieliszek wraz z torebką na szyję i książeczką na szyję) nie różnił się niczym od analogicznych na festiwalach zagranicznych, trudno też było nie dostrzec licznych banerów czy plakatów rozwieszonych w całym mieście. Sukces frekwencyjny potwierdza fakt, że limit 500 pakietów wyczerpał się na kilka dni przed rozpoczęciem festiwalu, a odwiedzający przyjechali dosłownie z całego kraju. Pytanie brzmi – czy przyjadą ponownie?

Gości nie brakowało - jak będzie w przyszłym roku? © Maciej Nowicki.
Gości nie brakowało – jak będzie w przyszłym roku? © Maciej Nowicki.

Osobiście ich do tego zachęcam, bo wierzę, że organizatorzy wyciągną wreszcie odpowiednie wnioski – wobec siebie, innych, a także charakteru samej imprezy. Warto także popracować nad komunikacją z gośćmi festiwalu – przy tej skali wydatków na wspomniane pakiety czy skomplikowaną logistykę (11 winnic wystawiało się w 11 różnych lokalach) sprawnie działający profil informacyjny to ułamek kosztów.

Świetne białe wino pokazała Winnica Płochockich. © Maciej Nowicki.
Świetne białe wino pokazała Winnica Płochockich. © Maciej Nowicki.

A teraz to, co powinno być najważniejsze: wino. Każda z winnic oferowała próbki degustacyjne dwóch młodych win: białego i różowego. Obecność tych ostatnich bardzo mnie cieszy, smuci zaś, że w przypadku win białych nastąpił powrót do win z wyraźnym cukrem resztkowym i co tu dużo mówić -–przynajmniej na razie mocno niezrównoważonym. Wielu brakowało także świeżości, co może niepokoić, skoro słowa te padają już na samym początku ich kariery. Najlepsze białe wina pokazała Winnica Nobilis, Winnica Mazurak, a przede wszystkim Winnica Płochockich, których Seyval Blanc już teraz imponuje jakością owocu i strukturą.

(Znowu) najlepszy róż! © Maciej Nowicki.
(Znowu) najlepszy róż! © Maciej Nowicki.

Wśród win różowych – czekam na Rosé 2016 z Winnicy nad Jarem, gdzie kolejny raz odnalazłem odpowiednią równowagę między słodkim owocem a rześką kwasowością, a przede wszystkim – na kolejny rocznik Młodego Cfajgelda z Winnicy Modła, którego walory są równie wybitne, co w roku poprzednim.

Do Sandomierza podróżowałem na zaproszenie organizatorów.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Irek „blurppp” Wis

    Jeszcze grzywny i kary będą, budżet sie sypie, na 500+ nie ma. Nie chcę w tym miejscu wchodzić w dyskusje polityczne, ale na miejscu władz samorządowych Sandomierza i wojewody świętokrzyskiego bym sie po prostu ze wstydu zapadł pod ziemię. Taka szansa na promocje miasta i regionu, budowa nowej gałęzi agrobiznesu i to wszystko jak krew w piach. Aż che sie napisać „dojna zmiana” kur…a jego mać.

    • marek

      Irek „blurppp” Wis

      Blurppp,
      Twój komentarz podobnie jak cała opisana awantura jest rodem z Misia Bareii.
      Napisałeś że nei chcesz wchodzić w dyskusje polityczne, a kiedy indziej zarzucasz trollowanie. Gościu w swoim wpisie zrobiłeś jedno i drugie. Po pierwsze, od czapy wplątujesz w to zamieszanie obecny rząd skoro lokalne władze w Sandomierzu zmieniły się 2014 r ( obecny burmistrz nie reprezentuje PiS) a po drugie to jest jak wół napisane w tekście:

      „Natomiast ich tegoroczna kontrola nastąpiła na podstawie oficjalnie
      złożonego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. A w takim
      przypadku kontrola musi nastąpić.”

      • Irek „blurppp” Wis

        marek

        1) Gdzie zarzucam trollowanie
        2) Urząd celny jest instytucją państwową a nie samorządowa, dlatego w tekście pisze o wojewodzie.
        3) Nie winię władz Sandomierza, tylko mówię, że powinni sie wstydzić.
        4) O polityce tu dyskutował nie będę
        5) Gdyby władzy, każdej władzy w Polsce zależało na rodzącym sie winiarstwie, to dawno polskie wina były by bez akcyzy, i z dużym państwowym dofinansowaniem. I nie było by banderol
        6) Nie znam ustawy regulującej działanie Służby Celnej, ale wydaje mi sie, ze nie powinni reagować na donosy anonimowe ( inne służby nie reagują) , a jeżeli donos jest podpisany z imienia i nazwiska to podczas kontroli ten dokument powinien być okazany kontrolowanemu. Tak to dział w wypadku przepisów skarbowych

        • marek

          Irek „blurppp” Wis

          4) O polityce tu dyskutował nie będę

          właśnie to zrobiłeś pisząc jakieś dyrdymały o 500+ w kontekście mandatów z kontroli podczas tej imprezy i to jeszcze jak można zrozumieć na konto obecnej władzy w W-wie

          • Irek „blurppp” Wis

            marek

            Nie mogę sie doczekać dnia kiedy wejdzie zakaz komentowania z niezarejestrowanych kont.

          • Wojciech Bońkowski

            Irek „blurppp” Wis

            Bo nie zgadzasz się z tym komentarzem?

          • Irek „blurppp” Wis

            Wojciech Bońkowski

            Nie, bo nie mogę założyć „ignore” na profil, a coraz częściej nie mam ochoty dyskutować z kimś kto reprezentuje inny świat niż ten w którym ja przebywam

          • marek

            Irek „blurppp” Wis

            nie bój nic, z zarejestrowanego konta też dostaniesz po nosie jeśli popiszesz się podobnym „bardzo mądrym” komentarzem jak ten na samym początku

          • Wojciech Bońkowski

            marek

            Merytoryczne komentarze mile widziane, natomiast „dawanie po nosie” proszę jak najszybciej przenieść na jakiś inny portal.

          • Peyotl

            Irek „blurppp” Wis

            Ale faktem jest, proszę Pana, że wrzutka o 500+ była od czapki i świadczyła wyłacznie o pańskich emocjach politycznych, zero merytoryki.

          • lech

            Irek „blurppp” Wis

            Z tym postulatem powinien się Pan zgłosić na ul. Mysią w Warszawie. Może przy okazji obejmie Pan stanowisko Wielkiego Cenzora?

          • Wojciech Bońkowski

            marek

            Generalnie się zgadzam, że nie ma co mieszać ogólnokrajowej polityki do tego incydentu. Niemniej wzmożone kontrole, egzekucje i likwidowanie dziury w VAT i innych daninach to jest od roku zjawisko powszechnie zauważane przez wszystkich przedsiębiorców. Przeszło miesiąc temu była na przykład pierwsza w historii akcja mandatów za niezłożenie deklaracji o posiadanych stanach magazynowych alkoholu, wymogu czysto biurokratycznego i nigdy dotąd nieegzekwowanego. Patrząc więc trzeźwo i apolitycznie, branża alkoholowa z pewnością jest jednym z najbardziej perspektywicznych źródeł wpływów do budżetu.

          • Irek „blurppp” Wis

            Wojciech Bońkowski

            I jeszcze drobiazg, wejście do jednej czy drugiej firmy ( mikrobrowar, mały importer) zwykle odbędzie sie w ciszy. Tu można było naprężyć muskuły i zrobić pokazówkę, wiadomo info pójdzie w kraj. Wszak trzeba pokazać kto tu rządzi i że budżet ma swoje potrzeby. Element prewencyjny zawsze na propsie

          • marek

            Wojciech Bońkowski

            „Generalnie się zgadzam, że nie ma co mieszać ogólnokrajowej polityki do tego incydentu”

            i o to mi chodziło tym bardziej jak widzę że ktoś zamiast na swoim blogu to tutaj odreagowuje swoje polityczne frustracje

    • lech

      Irek „blurppp” Wis

      Szanowny Irku „blurppp”
      „Forma, trzymajmy formę” jak mówił szef orkiestry na Titanicu. Też nie modlę się do tego bożka, ale to nie powód, by wszędzie widzieć jego dzieło i wylewać żółć zamiast złego wina. Znam Twoje wcześniejsze komentarze i teraz pomyślałem, że ktoś się podszywa pod Twojego nicka. Przecież pijasz wino a nie browar z żołądkową gorzką i umiesz smakowite klecić zdania..
      Co do tego mają władze samorządowe i wojewoda? Jaki wstyd? Trzeba było tam być: piękne okoliczności przyrody, weseli ludzie wędrujący uliczkami od winopoju do winopoju, bez szans na upicie się bo przecież emocje, ktoś kogoś ściga, konfiskata, zdrada. I te gwiazdy sandomierskie…
      Celnicy też OK. Mogli kontrolować wszystkich, a ograniczyli się do absolutnego minimum w realizacji tzw. czynności. Byli mocno zdeprymowani, też woleliby się napić młodego.
      Wizerunkowo to strzał w dziesiątkę. Najlepszy PR-owiec by tego nie wymyślił. Podejrzewam nawet, że to burmistrz nasłał UC aby w przyszłym roku potroić liczbę gości. Czy Ty wiesz co czuje ktoś, kto napił się zaaresztowanego wina i jest niemalże świadkiem zbrodni? I ile jest gotów zapłacić za nagłą i spodziewaną rewizję w pokoju hotelowym w poszukiwaniu kontrabandy? I szczęśliwy bonus od organizatora w postaci wylegitymowania z wpisaniem do Księgi Nastawu? Bezcenne.
      Wszyscy jesteśmy winni.

  • GrzegorzC

    Jeżeli chodzi o donos to było czyste kurewstwo (użyłem ostatniego słowa w pełni świadomie i z całkowitą odpowiedzialnością, gdyż nie ma w języku polskim innego wyrażenia określającego taki sposób postępowania). :-(

    Co do samych win to nie jestem w stanie napisać na ich temat nic konkretnego, gdyż nie uczestniczyłem w tym wydarzeniu.

    Jest za to znamienne dla mnie zdziwienie Pana Redaktora cytuję: „smuci zaś, że w przypadku win białych nastąpił powrót do win z wyraźnym cukrem resztkowym”.

    Podobny smutek i zdziwienie wyraziłem również po tegorocznym Święcie Wina w Janowcu ( https://winicjatywa.pl/swieto-wina-w-janowcu-2016/ ). Również nie rozumiem po co wielu polskich winiarzy tak chętnie zostawia w swoich winach cukier resztkowy w nadmiernych (w mojej opinii) ilościach? :-(

    • Wojciech Bońkowski

      GrzegorzC

      Po co wielu polskich winiarzy zostawia w swoich winach cukier? Sprawa jest oczywista, polskie wina mają najniższe pH i najwyższe kwasowości na świecie (w pewnym winie sandomierskim mierzonym tego lata pH 2,75 – podręczniki enologii nie przewidują takiego przypadku) – dla każdego winemakera jest ewidentne, że to należy zbalansować cukrem resztkowym. Jedyna alternatywa to bardzo agresywne, chemiczne odkwaszanie. Wino bez cukru z 10g kwasu jest niepijalne, przynajmniej dla przeciętnego konsumenta, i to jest drugi ewidentny powód tego cukru.

      Oczywiście cukier resztkowy może być zbalansowany z resztą wina albo nie. Ale proszę, nie piszmy że z zasady jest złem wcielonym.

      • Mateusz Papiernik

        Wojciech Bońkowski

        „zostawia w swoich winach cukier resztkowy w nadmiernych (w mojej opinii) ilościach?” – nie odebrałem wpisu Grzegorza jako krytyki cukru w polskich winach jako takiego. On działa świetnie, co wszyscy wiemy, ale kiedy jest w dobrej równowadze z kwasem. Bardziej boli ciągle obecna, a wręcz czasem wzmagająca się, tendencja do sterowania win w rejestry bardzo mocno półwytrawne/półsłodkie, choć kwasowość i ciało wina spokojnie pozwalałyby wykończyć wino bardziej na wytrawnie (co szereg winnic z powodzeniem pokazuje, że się da).

        • GrzegorzC

          Mateusz Papiernik

          Dokładnie tak. Wypiłem/spróbowałem naprawdę wiele polskich białych win (i nieco różowych) myślę, że chyba więcej niż przeciętny konsument (nawet polskich win) i niejednokrotnie odnosiłem wrażenie, że cukier został zostawiony zbyt pochopnie. Ani kwasowość tego nie wymagała, ani nie poprawiało to struktury wina gdyż zabierało mu dużo świeżości.

          Myślę, że takie skłanianie się do zostawiania cukru w winie jest ukłonem w stronę bardziej masowego odbiorcy (chociaż nie jestem przekonany czy masowy odbiorca ze względu na ceny polskich win stanie się kiedykolwiek ich docelowym konsumentem). Uczestnicząc w dwóch plenerowych imprezach w całości poświęconych polskiemu winu jednym z częściej słyszanych przeze mnie pytań było:”czy macie jakieś półsłodkie?”

          Żeby zakończyć temat mojego stosunku do cukru w winie, to oczywiście pijam takie wina i bardzo mi smakują, ale tylko wtedy kiedy (w mojej ocenie oczywiście) taka obecność jest uzasadniona.

          • Radek Rutkowski

            GrzegorzC

            Uczestnicząc w dwóch plenerowych imprezach w całości poświęconych polskiemu winu jednym z częściej słyszanych przeze mnie pytań było:”czy macie jakieś półsłodkie?” – to chyba od klientów, którzy się nie orientowali, ile kosztuje jedna butelka, albo chcieli tylko spróbować ;).

      • Greg

        Wojciech Bońkowski

        A dlaczego mają najniższe pH i przez to jednocześnie kwasowość? Z powodu błędnego wyboru lokalizacji. Przecież wschodni stok w warunkach Polski się do tego nie nadaje tak samo jak sadzenie na dużych wysokościach jak niektóre winnice na 300 m n.p.m. Do tego w regionach chłodnych w okolicach gór jak Podkarpacie czy rejony Małopolski ale tego się nie przetłumaczy, że Polska to nie Włochy i pogórza są za zimne u nas. A przecież są miejsca w Polsce gdzie kwasowość nie jest absolutnym problemem jak Dolny Śląsk czyli okolice Zielonej Góry i Wrocławia. Uważam, że winiarze powinni lepiej wybierać lokalizację a nie będzie problemu kwasowości…

  • Uczestnik dożynek

    Dożynki winiarskie to nie to samo co Święto Młodego Wina. To bardziej dzień otwartych winnic. Tutaj link na czy to polegało: http://www.strefaagro.echodnia.eu/artykul/udane-winiarskie-dozynki-z-degustacja-w-trzech-swietokrzyskich-powiatach

    Wręcz na końcu artykułu jest reklama zachęcająca do udziału w świecie młodego wina.

  • Mateusz

    Z tego co czytałem Dożynki odbywały się w gospodarstwach winiarskich a nie w Sandomierzu i miały inną formułę niż Święto młodego wina ponieważ pokazywało miejsce i proces powstawania wina. Wg mnie nie 2 imprezy w krótkim czasie nie jest to problem i powód do konfliktów. Jeżeli chodzi o donos to zgadzam sie ze bylo to k…

  • Kamil

    Organizatorom przydałoby się jakieś szkolenie z zakresu zarządzania w sytuacjach kryzysowych – na wstępie zaniedbali weryfikację formalną, wiedzieli że będzie kontrola, a i tak dopuścili do tej niepotrzebnej sytuacji.

  • gość

    a ja chętnie poznam stanowisko organizatorów, którzy dzień wcześniej dostali „cynk” o kontroli i nie zrobili z tym faktem NIC, bo mi osobiście nie mieści się to w głowie zarówno jeśli chodzi o organizację imprezy jak i lojalność i jakąś formę opieki w stosunku do winnic przez nich na tą imprezę zaproszonych, to jest dopiero poletko do snucia teorii spiskowych a nie dożynki, zataić taką informację a reszta niech sobie jakoś radzi, no brawo!
    http://kielce.wyborcza.pl/kielce/1,47262,21003386,celnicy-aresztowali-alkohol-na-swiecie-mlodego-wina-celowo.html?disableRedirects=true

  • gość

    a ja chętnie poznam stanowisko organizatorów, którzy dzień wcześniej dostali „cynk” o kontroli i nie zrobili z tym faktem NIC, bo mi osobiście nie mieści się to w głowie zarówno jeśli chodzi o organizację imprezy jak i lojalność i jakąś formę opieki w stosunku do winnic przez nich na tą imprezę zaproszonych, to jest dopiero poletko do snucia teorii spiskowych a nie jakieś dożynki, zataić taką informację a reszta niech sobie jakoś radzi, no brawo!
    http://kielce.wyborcza.pl/kielce/1,47262,21003386,celnicy-aresztowali-alkohol-na-swiecie-mlodego-wina-celowo.html?disableRedirects=true

  • Wojtek

    Komu tak bardzo zależało na storpedowaniu tegorocznego święta? Odpowiedź: Sandomierska, Terra i Avra.
    Insynuacje w duchu dobrej zmiany. Brawo!

    • Wojciech Bońkowski

      Wojtek

      A komu?

      • 123

        Wojciech Bońkowski

        Komu? Znalazło by sie kilka jak nie kilkanascie osób, którym na hasło „Pan Paciura” nóż się w kieszeni otwiera. Autor artykułu wskazał kilka winnic na podstawie swoich „domysłów”, a ja odpowiem „komu?” na podstawie plotek: – może komuś komu Paciura jest nadal winien pieniądze, – może komuś kto „sprawił”, że w tym roku miasto Sandomierz na swoich profilach całkowicie milczało o święcie, – a może to sam Prezes storpedował Święto…. Zobaczcie. Po pierwsze) Stowarzyszenie założono by dbało o jakośc wina i legalizację – a sami zapraszają na imprezę niezarejestrowane winnice. Po drugie) Prezes wie o kontroli ale nikomu nic nie mówi – to chyba podpada pod paragraf o zatajeniu istotnej informacji. Po trzecie) Prezes w mediach kłamie, że to nie była sprzedaż wina – była, bo nikt z ulicy, nawet z własnym kieliszkiem, nie mógł skorzystać z oferty i kazano mu kupić paszport….

        • Wojciech Bońkowski

          123

          Mam nadzieję że wszystkim kibicom polskiego wina zależy na wyjaśnieniu tej sprawy, zatem dziękuję za tę wypowiedź i własną teorię, nad którą na pewno warto się pochylić. Jeszcze proszę się przedstawić, jak zrobili to inni w tym wątku, piszący o konkretnych osobach i winnicach.

  • Lech

    Super zabawa. Troszkę Chicago z czasów prohibicji. Nie sądzę, żeby goście byli zawiedzeni.
    Cukier w młodym winie? A co innego może być w jeszcze fermentującym winie? To zabawa a nie kolejne polskie zadęcie degustacyjne. Nikt o zdrowych zmysłach nie oczekuję na takiej imprezie fajerwerków. To raczej gotowe, sklarowane i wciśnięte do flaszki wina ad2016 wyglądały jak lolitki.
    Poluzujmy krawaty i napijmy się wina z „kija”. Młodego wina. W jego święto.

  • Ewa

    Wskazywanie trzech winnic jako winnych zamieszaniu,bo zrobiły zupełnie inna imprezę uważam za hamstwo. Co ma piernik do wiatraka?
    Nie znam osobiscie wszystkich wytknietych ale gdyby dziennikarz zrobił dobre rozeznanie, to wiedziałby,ze nikomu w tym stowarzyszeniu nie zależało tak na rozwoju jak chłopcom z Terry. Gdyby nie oni to w zeszłym roku nie byłoby pieniędzy na Święto Młodego Wina. To oni napisali strategie dla stowarzyszenia. To oni napisali wniosek dzięki,któremu stowarzyszenie ma środki na promocje. To oni wymyślili darmowe autokary na Dni Otwartych Winnic w czerwcu i szkolenia dla winiarzy. I to oni sa motorem napędowym wszystkich nowych działań. Ale to się niektórym w stowarzyszeniu nie podoba. Oj bardzo nie podoba.

    • Wojciech Bońkowski

      Ewa

      No właśnie, nakreśliliśmy konflikt wśród winiarzy sandomierskich, któremu nawet Pani nie zaprzecza, a który jest kontekstem obrzydliwego donosu jednej z winnic na inne. Robienie konkurencyjnej imprezy też jest elementem tego kontekstu. Nie wskazaliśmy winnych, lecz opisaliśmy rzeczowo tyle, ile da się obiektywnie opisać. Choć tych wszystkich zasług winnicy Terra faktycznie nie znaliśmy. „Chłopcom z Terry” z kolei chyba nie spodobała się odmowa prezentacji ich foodtrucka na zeszłorocznym Święcie Młodego Wina, prawda?

      • 123

        Wojciech Bońkowski

        to jak to jest? nieistniejące zrzeszenie czy jedna z winnic – skąd Pan wie, że to z winnica wysłała pismo?
        To co mowili „chlopcy z Terry”, że im sie to nie spodobalo? Pan tak pisze, zeby pisac, czy wie to od nich?

        • Wojciech Bońkowski

          123

          Tę informację mamy nieoficjalnie od służb. Zawiadomienie zawierało informacje, do których dostęp mieli tylko winiarze.

      • Mateusz

        Wojciech Bońkowski

        Obiektywnie i rzetelnie opisać to należy zapoznać się ze zdaniem winnic ktore nie uczestniczyly w święcie a szczególnie tych które są opisane jako ew źródło konfliktu (tak to wygląda z recenzji tej imprezy). Tak dla dobra polskiego winiarstwa. Tak na koniec… kiedyś słyszałem taką opinię że części polskich winiarzy brakuje pokory, więc może to jest prawda i z tego wynikają te konflikty oraz brak chęci do wzajemnej współpracy i wspólnego rozwoju.

      • Peyotl

        Wojciech Bońkowski

        A po kiego grzyba w ogóle jakis „konflikt”??? Nie można to po prostu robić dobrego wina, pić w dobrym towarzystwie i cieszyć się życiem, jakże krótkim…?

        • Robert WINIACZ Szulc

          Peyotl

          Nie można, bo sporo ludzi to idioci :)

      • Natalia

        Wojciech Bońkowski

        Chamstwem jest pomawianie bez dowodów i pisanie tego typu artykułów które jeszcze bardziej dzielą środowisko które powinno sobie parę spraw wyjaśnić. Napedza pan konflikt. Rzuca oskarżenia. To może ja się pobawie w domysły komu pan sprzyja i czemu wybrał pan takie a nie inne winnice jako winowajcow ? W żadnych źródłach nie ma informacji o autorach donosu, sprawa się toczy a pan to po prostu wie ?! Gratuluję przenikliwosci.

    • Paweł Parma

      Ewa

      * „Chamstwo” – tak na przyszłość (pisze się ;)

  • paragrafwkieliszku.pl

    Moja wykładnia była aż tak bełkotliwą? :P Faktem jest, że nawet ten pozornie prosty przepis nie zalicza się do arcydzieł polskiej sztuki legislacji ;)

  • lech

    Minął tydzień, młode wino postarzało się nieco, sprawa – jak wszystkie wydarzenia tego świata – robi miejsce newsom. Uważam jednak, że ten epizod jest bardzo znamienny dla polskiego winiarstwa i warto mu się bliżej przyjrzeć, gdyż:
    I. Niezależnie od tego, czy i kto złożył donos, jedno jest pewne: miało miejsce złamanie obowiązującego prawa. Przez producentów bez licencji i tych z licencją również, bo nawet jeśli udało im się wbić do butelki wino, nazwać je młodym i nakleić banderolę, to nie jest jasne kto – winiarz, właściciel restauracji, organizator – i na postawie jakiego dokumentu wprowadzał wino do obrotu. Dla każdego, kto zada sobie trud logicznego myślenia staje się oczywiste, że zdecydowana większość imprez winiarskich w Polsce igra z tym prawem. O czym to świadczy? Ano o tym, że po pierwsze w Polsce mamy generalnie prawo w głębokim poważaniu. Po drugie pokazuje konieczność pilnej modyfikacji obowiązujących przepisów oraz szkoleń dla pracowników administracji i funkcjonariuszy służb kontrolnych nie tylko w zakresie kontroli obrotu. Obowiązujące kretyńskie reguły monitorowania procesu produkcyjnego rodzą patologie i tworzą pola konfliktów w których zawsze wygra aparat państwa. Ścisła kontrola obrotu alkoholem czyni całą sprawę jak najbardziej polityczną, gdyż:
    II. Niezależnie od tego, kto i z jakiej opcji politycznej się wywodzi, używa systemu kontroli państwa nad obrotem tzw. artykułami wrażliwymi do realizacji celów stricte politycznych. Podpinają się pod to zmurszałe w sposobie myślenia, ale skuteczne poparciem polityków wszelakiej proweniencji organizacje typu PARPA. W tym sensie winiarstwo to sprawa polityczna jak najbardziej. I nie ma tu nic do rzeczy 500+, dobra lub zła zmiana, gdyż:
    III. Niezależnie od tego, gdzie powstaje wino – czy powyżej 300m.n.p.m. czy w niecce nad Bałtykiem, proces ten wymaga kontroli. A najlepszą kontrolą są regionalne organizacje winiarskie. Na świecie pierwszą instancją kontrolną we wszystkich takich sprawach są samorządy winiarskie i władze apelacji winiarskich. Uczciwość wobec siebie i klientów jest w tej branży najważniejsza, ważniejsza niż dobre terroir czy znakomite zbiory. Środowiskowa presja na grających nie fair jest skuteczniejsza i mniej szkodliwa wizerunkowo. Mam nadzieję, że winiarze z sandomierskiego załatwią sprawy między sobą, dla dobra swojego i całego rynku polskiego wina. Niech się dzielą i łączą byleby nie zapominali o reszcie świata czekającej na ich pyszne napoje, gdyż:
    III. Niezależnie od tego, kto i co sądzi o sandomierskiej imprezie, jest ona najbardziej klimatyczną i najlepiej zorganizowaną imprezą tego typu w Polsce. Są oczywiście mankamenty, ale gdyby ich nie było, nie byłoby wina. Dla mnie najważniejsze jest doprecyzowanie definicji „młode wino” i sposób jego serwowania. Wielu klientów miało kłopot z definicją tego, co piją. Pytanie brzmi: czy celem zabawy jest gotowy, zabutelkowany rocznik czy lana „z kija” i ciągle fermentująca próbka z kadzi? Dylemat ten nie ominął nawet wytrawnego – nomen omen – znawcy polskich win, pana redaktora Nowickiego pytającego dramatycznie: co z tym cukrem? Jak się domyślam, nie chodziło mu o cukier w pięknie sklarowanych i już „domkniętych” winach AD2016. Ci co wzięli nazwę imprezy literalnie, pokazali wina na podobieństwo brzydkiego kaczątka, którego przyszłej barwy piór i wdzięku szyi domyślają się z trudem tylko rodzice. Reszta może odnieść wrażenie, że nie wszystkie dorosłe łabędzie są białe. Ale cukier jest ważny, gdyż:
    IV. Niezależnie czy wypowiada się znawca czy amator, jedno jest pewne: przy odpowiednio dobranych odmianach i niezbyt survivalowych siedliskach problemem polskich win nie jest tylko nadmierna kwasowość. Coraz częściej bywa nim wręcz zbyt niska kwasowość. Nadmierna ilość cukru skutkująca bądź wysokim alkoholem bądź cukrem resztkowym to cechy odmianowe sadzonych mrozoodpornych roślin, ale też mniemania, że im później, tym lepiej. Bo w Polsce, panie dzieju, też nadmiar urodzie szkodzi i holowanie owoców do zgonu liści nie zawsze daje dobry efekt. Do tej pory mówiono o niedojrzałości owoców, teraz przychodzi wspomnieć o przejrzałości: niski kwas, wysoki cukier, marmolada z tekturą w kieliszku, utlenienie. Ale to już ma mało wspólnego ze znakomitym i Wesołym Świętem Młodego Wina w Sandomierzu.
    Pozdrawiam wszystkich odważnie pijących fermentujące męty i wierzących, że „coś z tego będzie”.
    Ps. Miła Pani, która zrobiła sobie zmywalny tatuaż w miejscu uważanym za intymne, zapomniała mi oddać stempel. TEN STEMPEL.

    • Sali

      lech

      Wszystko ładnie i pięknie opisałeś, tylko zastanawiam się na ile taka impreza ma cokolwiek wspólnego z winem. Jak wiadomo większość ludzi, którzy świętują bożole tak naprawdę chcą poimprezować, a okazja gdzie spotyka się rzesza ludzi jest wystarczająca, żeby przełknąć kiepskie młode wino. Dlatego zamiana młodego wina na jednoroczne nie była żadną tragedią, a wręcz dobrym chwytem.
      Oczywiście dzisiaj głos zabierają dziennikarze, krytycy, winiarze i organizatorzy (którzy wszyscy do kupy stanowią pewnie 3% publiki) wymieniając się ciosami. A i tak wszyscy Ci którzy chcą się napić w tłumie pojawią się za rok.

      • lech

        Sali

        Amen

      • Wojciech Bońkowski

        Sali

        No ale to był dość drogi sposób napicia się (80 zł od osoby) – gdyby to było jedyne kryterium to nawet w samym Sandomierzu są bardziej efektywne opcje. Zatem istniała jednak inna motywacja.

        • lech

          Wojciech Bońkowski

          Czyżby?
          11 winnic po dwa wina każda, czyli 22 kieliszki czyli niecałe 4 zł/kielonek. I jeszcze bonus: aferka, czyt. i ja tam byłem/byłam. To zła propozycja w połowie listopada, „nawet w Sandomierzu”, dla przestraszonego bożonarodzeniowymi reklamami turysty? Spieprza taki z Warszawy czy Katowic – pozdrawiam wesołą ekipę ze Śląska – aż do Sandomierza właśnie nie żałując grosza na paliwo i hotel. Pokaż mi lepszą opcję w Wielkim Mieście. Co może tam zrobić utracjusz za 80 zł? Pizza w Centrum Handlowym dla dwóch osób?
          Zważ Wojtku, że to jest propozycja raczej nie dla ziomali i wiąże się z czymś jeszcze oprócz wina.
          Jakaś inna motywacja? Jacyś inni szatani? Zaraz, zaraz….Miało nie być o polityce i politykach.

          • Wojciech Bońkowski

            lech

            Amarena kosztuje 0,20 zł za kielonek w przeliczeniu. Beaujolais Nouveau 2 zł. Więc gdyby chodziło tylko o „poimprezowanie” jak sugerował Sali to są lepsze sposoby. I tego dotyczył mój komentarz. A że Święto Młodego Wina to dobrze zaprojektowana impreza, nikt tutaj nie przeczył.

          • lech

            Wojciech Bońkowski

            A jeśli Sali to kobieta? Co wtedy?
            Amarena, Beaujolais Nouveau i wszystko jasne. A tu masz za 4 zł coś więcej niż szklankę wody bez gazu w warszawskiej knajpie: dylemat, co zrobić – wylać, wypić, zapytać krytyka winiarskiego?
            Pozdrawiam.l

          • Wojciech Bońkowski

            lech

            Woda bez gazu sprzedaje się świetnie. Nie ma potrzeby jechać po nią do Sandomierza.

          • lech

            Wojciech Bońkowski

            Fakt. Tylko ci, co się nie załapali na taki rarytas, pojechali do Sandomierza. Ale to dziwacy. Tacy zawsze pojadą gdziekolwiek aby wyrzucić 4 zł. Na nich postawmy krechę długą jak stąd do Warszawy – do niczego w życiu nie dojdą.

          • Wojciech Bońkowski

            lech

            Nic takiego nie mówiłem. Odnosiłem się tylko do wypowiedzi Sali: „na ile taka impreza ma cokolwiek wspólnego z winem. Jak wiadomo większość ludzi, którzy świętują bożole tak naprawdę chcą poimprezować” – żeby poimprezować naprawdę nie trzeba jechać po dziurawej szosie do Sandomierza i kupować paszport za 80 zł.

          • lech

            Wojciech Bońkowski

            Można np. pojechać do Wrzelowca na dyskotekę.
            Ale pełna zgoda: trudno w dzisiejszych czasach o dziurawą szosę do Sandomierza. To wina Tuska. A paszporty (dla młodzieży: to taka książeczka podróżna ścisłego zarachowania, nie mająca nic wspólnego z winem) już wkrótce wrócą. Możliwe, że nawet w ruchu transwojewódzkim.
            Miłego wieczoru.l

          • Irek „blurppp” Wis

            lech

            W Wypadku południa Polski można pojechać na dowolne dni otwartych piwnic na Morawy. Kieliszek degustacyjny + mapka + opaska to około 50 zł, w cenie talony na dwie butelki wina. Do spróbowania w zależności od imprezy od 600 do 2000 etykiet. I nie ma celników

          • lech

            Irek „blurppp” Wis

            Symbolem takiego myślenia jest przysłowiowa oszczędna gospodyni: inwestuje 5 zł w koszty podróży, dokłada dwie godziny tam i z powrotem, aby na drugim końcu miasta skorzystać z promocji i kupić mąkę tańszą o 10gr.
            Czyli: budzi się rodzina w Ustrzykach Górnych/Lublinie/Katowicach ( to południe Polski, bardziej niż W-wa lub Jastrzębia Góra) i myśli: nie, nie jedziemy do Sandomierza, pojedziemy na Morawy bo tam jest taniej, tylko dziesięć groszy za porcję a jeszcze opaska i 2000 etykiet. Tam jedziemy!
            Nie twierdzę, że wszystko jest cacy. Ale zważmy, dla kogo jest to propozycja i kto ją przedstawia. Na polskich degustacjach pojawiają się najczęściej ludzie o wystarczająco silnej pasji poznawczej i swobodzie finansowej – także odważni i stabilni gastrycznie – aby móc przełknąć cenową ofertę polskich winiarzy. Jest ich wbrew pozorom sporo i to oni są – póki co – potencjalną grupą nabywczą. Warunek jest jeden i on zapewne w znacznej mierze zadecyduje o powodzeniu tego zjawiska: uczciwość i gra fair. Innymi słowy, kaska owszem, może być wyższa niż u sąsiadów, ale musi wynikać z powodów innych niż tylko pazerność producenta.
            Jak wygląda gromadzenie budżetu na taką imprezę jak w Sandomierzu, w środowisku prawnego bełkotu, można się tylko domyślać. Ale to jednak opowieść na inną okazję.
            Wielokrotnie w tym miejscu było powiedziane, że w gruncie rzeczy mało to pijącego obchodzi.
            Racja. Przecież taki to zawsze wyjmuje kalkulator i dzieli jakość przez cenę marząc naiwnie o liczniku = 0.
            I to właściwie wszystko,
            Pozdrawiam Irka „blurppp”, Sali – Nie Kobietę i wszystkich czytelników tego wątku, z Redaktorem WB na czele.l

          • GrzegorzC

            lech

            Szukając drugiego dna w propozycji Irka (którego być może nie ma?) myślę, że w niej nie tylko o cenę/koszt chodzi.
            Jako wielki, regularny i oddany fan polskich win z żalem stwierdzam, że (w mojej opinii) w swej średniej są one daleko za winami morawskimi.
            Więc może w tej propozycji chodzi przede wszystkim o jakość?

          • Irek „blurppp” Wis

            GrzegorzC

            Koszty nie mają tu znaczenia, a już na pewno bez znaczenia jest ceną per kieliszek 500 czy 2000 win w jeden dzień i tak nikt nie z degustuję. Bywalcy Morawskich imprez wiedzą też, że winiarze nie skąpią dolewek, ale nie o to chodź. Nie chodzi też o jakość win, a raczej o atmosferę imprezy, o pieczone prosiaki, itd. I o to że nie trafiają się pijani, choć wino leje się strumieniem.
            Warto zobaczyć jak robią to nasi południowi sąsiedzi i korzystać z dobrych wzorców , podsyłam link mojej relacji z jednej z takich imprez http://blurppp.com/blog/blatnice-pod-svatym-antoninkem-winiarska-perelka-bialych-karpat/

          • lech

            Irek „blurppp” Wis

            Pełna zgoda. Ale tam na atmosferę pracowali deczko dłużej. U nas przez dziesięciolecia była remiza albo brama na Brzeskiej. Fakt: trzeźwych nie jest dużo ale i zbyt pijanych wielu nie widuję. W Sandomierzu trudno było o taki stan, szczególnie, że z półki spadły prohibity i co mocno zachwiało zasobami. Ludzie radzili sobie tradycyjnie: czilijczyk, carlo rossi, uomżing. Jak to na imprezie nad ranem.
            Nie jest tak źle. W Janowcu jest balans, w Sandomierzu, Kazimierzu Dolnym takoż. Do Zielonej Góry nie dotarłem, ale to kresy Polski, silne wpływy morawsko-saksońskie, więc może stamtąd masz złe doświadczenia :)
            Pozdrawiam.L

          • lech

            GrzegorzC

            Nie ma Irka czy drugiego dna? Przecież jeszcze parę minut temu pisał. Więc może nie ma dna? To dobra wiadomość w każdym znaczeniu tego słowa i każdej sytuacji.
            Wnoszę, że należysz właśnie do tej grupy, która wiedziona niczym nieuzasadnioną żądzą poznania gotowa jest utrzymywać kontakt z polskim winem. Twoja opinia jest merytoryczna i nieodosobniona, raczej oczywista niż dyskusyjna. I na pewno odnotowana przez winiarzy. Ale co z tego wynika?
            Postawić krechę na tym winie? Uznać winiarzy za szubrawców i naciągaczy? Don Kichotów?

            Średnia to tylko średnia. Średnia poziomu i poprawności technologicznej. Ale co do doznań i emocji towarzyszących prostej degustacji to nie jest tak źle. Czas robi swoje.
            Mówmy o stylu, błędach, wadach i niedopasowaniu bardziej niż o konfliktach, rozłamach i żałosnych próbach wyrwania się z kultury piwno-piersiówkowej. Dla tych, co śledzą rozwój polskiego winiarstwa zauważalny jest nieustanny progres ilościowy i jakościowy dokonany w mgnieniu oka – dekady. Średnia może jest constans i niezbyt wysoko zawieszona, ale to oznacza wzrost liczby win interesujących i symetryczny wzrost win kiepskich. Zapytajmy zorientowanych w temacie, jak to jest np. we Francji. Otóż z moich skromnych doświadczeń wynika (nie jest to miarodajna opinia, bo jeżdżę „po krzakach”), że średni poziom tamtych win jest co prawda nieosiągalny dla naszych produkcji, ale też udział w ogólnym wolumenie win badziewnych jest wysoki a win przeciętnych i nijakich całkiem spory. Tak to już jest, że czy to w płaskich fragmentach Tybetu czy na Żuławach każda wklęsłość wypukła jawi się jak góra a średnia wysokość tu i tam jest jak 2000:1.

            Kręcimy nosem, że polskie wino nie jest takie jak to nad Mozelą, jak w Burgundii, Mendozie, Korciuli, Somlo, Morawach. Bo nigdy nie będzie. I takiej analogii nikt nigdy nie będzie tu szukał. To wino będzie inne, totalnie inne i do innych potraw, temperatur i temperamentów skalibrowane. W rozmowie z bardzo znaną niemiecką enodziennikarką usłyszałem: nie róbcie win „takich jak”, róbcie wina swoje – poprawne technicznie, czyste, ale szczerze swoje. Jest szynka włoska, hiszpańska i polska, każda inna i do czego innego pasująca, choć z bardzo podobnej materii skrojona.

          • Irek „blurppp” Wis

            lech

            Irek jest, ale ma czasem lepsze plany na popołudnie niż nawet najciekawsze dyskusje. Czy polskie wino jest ciekawe czy nie to inna sprawa, tu chodzi o imprezę i o to, ze trzeba budować kulturę wina, nie koniecznie w oparciu o wina polskie. Ich regularne picie doprowadzi do bankructwa większość.
            Chodzi o to, ze nasze władze kochane siedzą mentalnie w roku 1972 kiedy to największym szkodnikiem społecznym miał być alkohol. Widać to na każdym poziomie. Wino, bimber, piwo czy Amarena za 6 zł dla nich to jedno. Przykładów są setki, poczynając od zabierania ( ograniczania) koncesji dobrym restauracjom, bo 350 metrów dalej jest sklep 24/24 z tanim piwem i siwuchą, poprzez całkowity systemowy brak wsparcia dla polskich cydrowników i w kolejności winiarzy, o bartnikach nie wspominając. Kończąc na tym, ze sie aresztuje wino na imprezie.
            A wystarczy wybrać sie na morwy i zobaczyć jak to sie robi.

          • lech

            Irek „blurppp” Wis

            Możesz doprecyzować przesłanie zdania: „Ich regularne picie doprowadzi do bankructwa większość”?
            O jaką większość chodzi:
            – pijących
            – producentów
            – parlamentarną
            Podstawy ekonomii wskazują, że ten drugi przypadek nie może być skutkiem opisanej w zdaniu przyczyny.
            A może chodziło Ci o jakąś inną większość, np. niepijących wina w ogóle.

          • Irek „blurppp” Wis

            lech

            Pijących. Od lat powtarzam, u mnie w domu wino sie pije a nie pija, co oznacza przeciętnie 25 butelek miesięcznie ( czworo pijących, każdy po przepisowym kieliszku 187,5 ml do kolacji) Licząc, ze polskie wino kosztuje przeciętnie 50 zł, a są i butelko za 80-90 pensja jednego z domowników szła by tylko na wino. Dlatego pijam dużo Moraw, Węgier, ( przeważa import własny) w mniejszym stopniu Francja, Włochy, coraz częściej Niemcy. Wina Polskie od wielkiego dzwonu
            W lecie sporo polskich cydrów

          • lech

            Irek „blurppp” Wis

            Jednym i raz za dużo a innym łopatą przez lata nie nastarczy. Do mnie dopiero po Twoich wieloletnich powtórkach dotarło, że wina w domu pijesz a z Moraw i Węgier tylko pijasz.
            Jedno jest pewne: dopóki polska produkcja jest butikowa, ceny też takie będą. Dopiero kiedy producent zostanie z kilkoma tysiącami flaszek przeszacowanego wina, najpewniej sam się ureguluje (o ile zdąży przed plajtą). Nie ma innej drogi, no chyba że ceny będą zatwierdzane przez odgórne instancje.
            Rzeczywiście są producenci żądający absurdalnych cen za sam fakt zrobienia napoju winopodobnego lub za to, że dostali medal na jakichś wyścigach winiarskich. Ale przyznasz, że coraz częściej pojawiają się fajne polskie butelki za mniej niż 50 zł. 35-45 zł to jeszcze daleko do najtańszych morawiaków, ale trend jest dobry.
            Pozdrawiam
            ps. Przepraszam, czy „sporo” to znaczy, że latem cydr pijasz czy że pijesz?

          • Sali

            Wojciech Bońkowski

            Sali to nie kobieta. Natomiast chodzi mi wszelakie tego typu spędy jak october fest, święto wina w zielonej górze, tak samo jak i to w Sandomierzu. Ludzie się zjeżdżają, bo po prostu lubią być w tłumie, pić się i bawić. A po imprezie po powrocie do warszawy powiedzą kolegom: „aleśmy poimprezowali, kac był dwa dni, wychlałem chyba 3 litry wina”. A jakie było wino: – „dobre, bo zabawa była przednia”

          • lech

            Sali

            I bonusowa ustawka: darmowa zabawa w policjantów i złodziei. Przecież da się nawet na trzeźwo zrymować:
            „wino to hymn
            co zrzuca więzy zmysłom
            dzieckiem fermentu jest
            i ucisku”