Podziękowania
Minął kolejny rok. Napiłem się przez te dwanaście miesięcy naprawdę dużo dobrego wina. Najczęściej ktoś je dla mnie otwierał albo mi je podarował. Bardzo dziękuję tym wszystkim, którzy zapewniali zatrudnienie mojemu kieliszkowi. Wyrazy szczególnej winiarskiej wdzięczności niechaj zechcą przyjąć:
Słuchacze Szkoły Wina Winicjatywy ze słynnego poziomu 4. Nie dość że cierpliwie wysłuchiwali moich kiepskich politycznych dowcipów o winie, to jeszcze wręczyli mi cudowne, migdałowo-karmelowe porto Barros Tawny 30 Years Old, które było tak pyszne, że butelka została osuszona w dwadzieścia minut.
Andrzej Różycki z profesjonalnej piwnicy Sar Serwis, który hojnie obdarza przyjaciół zawartością swojej nieprzeciętnej kolekcji. Mnie trafiło się Caparzo Brunello di Montalcino z mojego ulubionego rocznika 1999. Wypiję je dzisiaj!
Maciek Nowicki nie tylko cierpliwie eksplorował na Winicjatywie winiarskie bezdroża Polski i Środkowej Europy, ale jeszcze przywoził mi najcieplejsze bułeczki. Dzięki niemu odkryłem parę tokajskich nazwisk – Préselő czy zupełnie nowe wina Vayi – zanim one odkryły same siebie.
Irek Wis vel Blurppp też cierpliwie dzielił się ze mną swoimi etnograficznymi znaleziskami z winiarskich podróży. Poświęcił cenne miejsce w bagażniku, by podzielić się ze mną winami z Albanii – Luani Shesh i Zi 2010 i Sangiovese Gustavo 2010. To pierwsze było co prawda najgorszym winem, jakie piłem w 2015, ale Irek nie mógł tego wiedzieć! Za to naprawdę fajne okazało się morawskie Petratur Lucanus Rubin 2011. Dzięki Irku!
Łukasz Kalinowski (Wysoko i Wyżej) też zapewnił mi wiele tego typu emocji. Przemycił między innymi wino z Uzbekistanu, Bhutanu, najlepsze wino jakie kiedykolwiek piłem z Indonezji, a nawet wino z sąsiadki Mauritiusa, wyspy Réunion! Tego nikt nie przebije.
Robert Mielżyński nadal był królem degustacji – w 2015 roku między innymi Ornellaię i Chevalier-Montrachet – ale Beata Gawęda z Vini e Affini ciężko pracowała nad zdetronizowaniem go. Bez żadnych półśrodków otwierała czołowe butelki od André Ostertaga, Jean-Yves’a Cuillerona, Vajry i Bruno Giacosy, których nie otwierają nawet u Giacosy w winnicy. To były najgrubsze butelki 2015 roku.
Cierpliwie na ostrze mojej krytyki wystawiał się Guillaume Deliancourt z DELiWINA. Emocji zapewnił wiele, od San Leonardo po genialne Primitivo Fatalone. Przysłał mi też do degustacji wino, o którym od dawna marzyłem.
Oliver Kosecki z Alewino zawsze nalewa mi kieliszek, dwa, trzy lub cztery, nawet gdy wpadam tylko na chwilę. Dzięki niemu odkryłem na maksa oldskulowy tokaj od Hollókői oraz przepyszne nowe Douro Xisto od Anselmo Mendesa. Alewino to kopalnia winiarskich nowinek.
Ale wszystkich przebił mój drogi przyjaciel Marek Bieńczyk, który rzutem na taśmę nalał mi najlepsze wino roku 2015 – rzadkie jak czarny opal Riesling Sélection de Grains Nobles z Domaine Weinbach. To nie wino, to traktat filozoficzno-estetyczny, który powinno się zgłębiać długimi tygodniami. Santé, ami!
I szczęśliwego 2016 roku wszystkim moim przyjaciołom.