Na języku
Język to świadek czasów, czujny obserwator i żywe narzędzie rejestrujące mody, style, dążenia i marzenia całych pokoleń. Powiedzonka wiele mówią o czasach, w których powstały i ludziach, którzy je sobie przekazywali.
„Nie masz wina nad węgrzyna” dobrze oddaje matrycę smakową naszego staropolskiego podniebienia. Przyzwyczajony do miodów pitnych szlachcic z wąsem doceniał słodkie tokaje robione z późno zebranych, pokrytych pleśnią i wysuszonych winogron. Dziś tokaj niejedno ma już imię, węgierscy winiarze przechodzą na wytrawną stronę mocy, biznesmen chętniej sięgnie po Barolo, zaś oszczędny konsument w markecie po chilijczyka niż węgrzyna. Takie czasy.
A pamiętacie ten wierszyk?
Ryby, drób i cielęcina
lubią tylko białe wina.
Zaś pod sarny, woły, wieprze
jest czerwone wino lepsze.
Deser, fructa i łakotki
lubią tylko wina słodkie.
A szampana, wie i kiep,
Można w czasie, po i przed.
Co do szampana i innych poważnych bąbli zgodzimy się chyba wszyscy i dziś. Cały wierszyk zaś był powtarzany jeszcze dwadzieścia lat temu przez moje ciotki przy okazji różnych biesiad, co śmieszy mnie dziś tym bardziej, że było to w czasach, gdy na odświętnym, na przykład imieninowym, stole stały nóżki w galarecie, sałatka jarzynowa i szynka konserwowa, a na co dzień schabowy i mielony z mizerią, a nie jakieś sarny. Wierszyk ten w doborze wina do tych potraw dzieciństwa mojego pokolenia nie pomagał, więc głosząc te ważkie prawdy chwytali wujowie i ciotki literatki w dłoń i duszkiem ognistą wodą zakąski przepijali.
A to?
Możnaż wino porzucić? Powabny to trunek,
Lecz takiego powabu zbyt drogi szacunek.
Niech go piją bogatsi, gustu w nim nie ganię,
Ale gdyśmy ubodzy, pijmy trunki tanie.
Ignacy Krasicki, Do pana Lucińskiego
Krasickiego rady słuchają do dziś i młodzi i starsi. Choć w sukurs przychodzi nam teraz Biedronka, Lidl (nomen omen, z chwaloną przez wielu ofertą węgierską) czy inny dyskont, który do trzech dych nasze pragnienie powabnego trunku zaspokoi.
Pomyślałam o tych wszystkich wierszykach kiedy sama usłyszałam jeden podczas mojej niedawnej degustacji. Współczesny język polski znów wyłapuje powiedzonka z winem związane. Czy nie należy uznać tego za znak? Co prawda to przeze mnie zasłyszane nie najwyższych jest lotów, ale lustro, choćby krzywe, odzwierciedla jakiś aspekt rzeczywistości. A zatem, trzymajcie się i uważajcie, bo…
Tylko hołota pija merlota!
Zostawiam Wam to do przemyślenia.