Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Szczucie cycem

Komentarze

Wielkie wirujące logo z prawym górnym rogu reklamy, którą oglądacie w telewizji. Zdjęcie Bardzo Ważnego Prezesa wątpliwej aparycji w reklamie prasowej. Telewizyjny spot, który w trzydzieści sekund próbuje przekazać milion różnych informacji. Myślicie, że to zawsze wina agencji reklamowych? Błąd! Najczęściej to Klient – Klient, Który Wie Lepiej.

Czyż nie przypomina to sytuacji nieszczęsnych winiarzy i osób handlujących winem, które chciałyby robić i sprzedawać wina, które samemu lubią i kochają, ale tymczasem przychodzi im nagiąć karku i pójść na kompromis? Ta analogia dowodzi tylko, że wszyscy działamy na rynku, który rządzi się swoimi prawami. I pośrednio odpowiada na kluczowe pytanie czy wino w ogóle potrzebuje reklamy

Szampański seksapil kiedyś... © René Gruau.

Tak. Oczywiście, nie każde i nie zawsze. Są różne segmenty winiarskiego rynku, są kolejne ogniwa łańcucha jego wytwarzania, dystrybucji, sprzedaży – a tym samym wiele zainteresowanych stron. Spora część komunikacji reklamowej w branży winiarskiej ma charakter B2B (czyli business-to-business) – producenci za jej pomocą wabią importerów i dystrybutorów. Tego typu reklama na całym świecie charakteryzuje się pewną surowością i skrajną racjonalnością – jej celem jest sprzedać obietnicę zysków, a nie przyjemność, nie ma tu więc miejsca na sentymenty.

Jeśli chodzi o reklamy skierowane bezpośrednio do konsumenta, czyli B2C, na prowadzenie stałej i konsekwentnej komunikacji, takiej, która buduje markę, pozwolić sobie mogą tylko najwięksi gracze. Dlatego w polskich mediach widzimy głównie naszego branżowego chłopca do bicia, czyli Carlo Rossi, markę bazującą na archetypie Kochanka czy czerpiące z archetypu Odkrywcy El Sol. Te dwa bieguny dosyć sprawnie wyznaczają zresztą podstawową topikę, przewijającą się w marketingowej komunikacji wina, które zwykle albo nas uwodzi, albo daje nam się odkryć.

... i dziś... © Moët-Hennessy.

Inne marki, o znacznie skromniejszych budżetach, poszukują alternatywnych, bardziej niszowych kanałów dotarcia i zamiast komunikować się z odbiorcą końcowym, próbują oddziaływać na tzw. liderów opinii, a więc dziennikarzy, blogerów i wszelkich innych szerzycieli dobrej nowiny. Tak postępują nie tylko marki wina (np. Jacob’s Creek), ale też ich sprzedawcy, zwłaszcza ci najwięksi, jak dyskonty i hipermarkety, regularnie organizujące wystawne prezentacje wina połączone z zabiegami mającymi – przynajmniej w teorii – rozmiękczyć serduszka cynicznych komentatorów. Jak pokazuje przykład legendarnej żabkowej degustacji z udziałem króliczków Playboya – jeśli źle oceni się potrzeby trendestterów, skutki mogą być opłakane.

W slangu reklamowym funkcjonuje zresztą pojęcie „szczucia cycem”, opisujące reklamy, która w mało subtelny sposób wykorzystuje do sprzedawania wszystkiego – od blachodachówki po wino – motywy seksualne. Niejako naturalnie w kanał ten wpadają produkty najbardziej lifestylowe, takie jak szampany i inne musiaki…

...a także jego naśladowcy. © Gruppo Morena.

Gdyby jednak próbować pokusić się o wskazanie głównego grzechu winiarskich reklam z całego świata, mój wybór padłby na generyczność – pojęcie to stosujemy w odniesieniu do reklam, które skutecznie komunikują przynależność danego produktu do jakiejś kategorii, ale w żaden sposób go na jej tle nie wyróżniają. W praktyce wygląda to zwykle tak: piękne zdjęcie butelki, opcjonalnie w towarzystwie winemakera. Albo fotka z piwnicy. Do tego jakieś dęte hasło mówiące o dziedzictwie i tradycji. Nuuuuda…

Lans na punkty. #nuda

Dlatego tak cieszą reklamy – perełki, slangowo nazywane festiwalowymi. Ich percepcja wymaga zwykle nieco więcej uwagi, produkt nie gra w nich tak dominującej roli, nie wali po oczach – to nawiązanie z odbiorcą swoistej gry. Mało który z marketerów ma odwagę zaufać inteligencji swoich konsumentów – a szkoda, ci bowiem doceniają, gdy się ich docenia.

Można t robić tak... © 19 Crimes.
...albo tak. © Hardys.
Prosto i czytelnie. © Conseil Interprofessionneldu Vin de Bordeaux.

Festiwalówek, klientów ufających swoim ludziom od marketingu i pijących wino ufających robiącym wino, życzyć by się chciało. I błagam, żeby się nie obrażać na reklamę, tylko doceniać ją w rzadkich przypadkach, kiedy na to zasługuje.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Sławek Chrzczonowicz

    Nie wspomniałeś o product placement, które chyba największe ma zastosowanie dla dużych marek np szampany Bonda

  • Marcin Jagodziński

    Zaufanie do marketerów? To nawet w Walentynki zbyt wiele!

  • MARCIN

    Najgorsze, że nawet jeżeli B.M się z tym zgodzi to i tak poprosi o designera o powiekszenie butelki i ładną piwniczkę w tle… :(
    Problem reklam zagranicznych produktów w naszym kraju to – jak się często słyszy – „centrala kazała”…

  • deo

    Kuba, nie wiem, gdzie Ty widzisz „motyw seksualny” czyli po waszemu „szczucie cycem” w reklamie, którą zamieściłeś jako przykład tegoż: brzydka, dziwacznie przebrana i fatalnie umalowana kobieta na jakichś omszałych kamieniach… kogo to może ruszać? sadomasochistów?

    • Marcin Jagodziński

      deo

      Te omszałe kamienie to legendarne terroir!

    • marek

      deo

      Deo
      gdy zobaczyłem tytuł to miałem nadzieje że to bedzie artykuł o Deo bloxie ;-) niestety na Winicjatywie deo blox jest wyklęty ;-)

    • Syn Półku

      deo

      Nawet trudno dostrzec, czy ta kobieta jest brzydka… zdjęcie jest fatalne:-(

  • Robert Mazurek

    He, he, a można też dać tytuł „Szczucie cycem” i wszyscy klikną :-) Ja oczywiście wybrałem to jako pierwszy tekst z Winicjatywy, wszak zawodowo zajmuję się szczuciem, a cyce zostawiam sobie jako hobby.
    A tak serio, to demokratyzuje się wino, zmieniają obyczaje i wszystko chamieje. Zobacz sobie kryminał z lat 70. i usłyszysz tam kapitalny jazz. Zobacz sobie strzelaninę dzisiejszą i Coltrane’a nie uświadczysz. Polecam też „Noc Walpurgii”, gdzie Jerofiejew wyłożył to zjawisko na przykładzie powiedzonek rosyjskich :-)

    • Kuba Janicki

      Robert Mazurek

      Tysiąc punktów dla Ciebie! :) Bo jak dobrze wiesz, odniesieniu do seksu w nagłówku podnosi klikalność o jakieś 1000 procent mniej-więcej. A o deo bloksie to mi się zapomniało napisać i tyle ;)