Nowa Zelandia – odkryj nieznane
19 marca w Warszawie odbyła się największa w historii degustacja win z Nowej Zelandii – udział wzięło aż 17 producentów z tego kraju. Kraju winiarsko bardzo młodego (pierwsze komercyjne nasadzenia winorośli pochodzą z 1973 r.), który szybko podbił serca konsumentów na cały świecie swoim wyrazistym stylem i wysoką jakością. W Polsce wina z Nowej Zelandii dostępne są od ponad dekady, lecz eksplozja ich popularności to kwestia ostatnich 2–3 lat. Fascynacja tymi winami zatacza jednak coraz szersze kręgi – rzeczywiście marcowa impreza była chyba najbardziej obleganym wydarzeniem winiarskim, jakie pamiętamy.
Oprócz znanych i lubianych już Sauvignon Blanc i Pinot Noir z regionu Marlborough mieliśmy okazję spróbować ponad 100 win z rejonów takich jak Martinborough i Hawke’s Bay na Wyspie Północnej oraz Central Otago na południu (kolebka fantastycznych Pinot Noir). A poza dwoma flagowymi szczepami pojawiły się wina z Chardonnay, Rieslinga, Pinot Gris, Gewürztraminera, Merlota, Cabernet Sauvignon, a nawet Syrah, Gamay i Grüner Veltlinera. Hasło marketingowe „Odkryj nieznane” znalazło więc pełne pokrycie w oferowanych winach. A oto nasza relacja – zespół Winicjatywy zdegustował wszystkie prezentowane butelki!
Babich Wines
Ten producent jest już dostępny w Polsce u Mielżyńskiego, ale jest to import pośredni, a w Warszawie poszukiwał importera na stałe. To jedna z najstarszych winiarni w Nowej Zelandii, pewna marka z szeroką gamą win. Wszystkie zaprezentowane wina były solidne, białe jeszcze bardzo młode (rocznik 2014) – typowe miętowe sauvignon, przyjemnie owocowe pinot gris, komercyjne chardonnay. Więcej się dzieje w serii Black Label – Pinot Gris 2014 był złożony z nutami olejku różanego i świetną świeżością; wypadł lepiej niż Sauvignon Blanc 2014. Dobre wrażenie zrobił na mnie również Marlborough Pinot Noir 2013, wino w stylu burgundzkim o przyjemnej nucie czerwonych porzeczek, lepsze niż tutejszy syrah i czołowy kupaż bordoski The Patriarch 2011, który musi się jeszcze odleżeć. (Wojciech Bońkowski)
Craggy Range
Pojawienie się tej winiarni w Warszawie to duże wydarzenie – jest to dziś jeden z 3–4 najwyżej cenionych producentów win czerwonych w Nowej Zelandii. Zawdzięczamy mu zwrócenie uwagi na ogromny potencjał apelacji Gimblett Gravels (w obrębie Hawke’s Bay na Wyspie Północnej), gdzie ziemię obiecają znalazły szczepy bordoskie. I faktycznie Gimblett Gravels Vineyard Merlot 2009 to była ekstraklasa, skupione, skoncentrowane, dojrzałe, w stylu super-Pomerola, warte swoich 109 zł. Mieszanką merlota z innymi szczepami jest Sophia 2011, wino bardziej ściśnięte, kredowe, ale i tłustsze, na które trzeba poczekać parę lat (269 zł). Klasą dla siebie był też egzotyczny, ale wyważony Syrah 2011 (129 zł). W Gimblett Gravels jest zbyt ciepło dla odmian białych, więc białe wina Craggy Range produkuje w okręgu Martinborough: świetny mocno mineralny Te Muna Road Sauvignon 2013 (89 zł) i doskonały Te Muna Road Riesling 2013 (99 zł). Importer w Polsce: Red White. (Wojciech Bońkowski)
Felton Road
Degustowanego w grudniu Pinot Noir Bannockburn 2012 nazwałem wówczas „winem roku” i ma on dużą szansę zostać najlepszą butelką również w roku 2015. Wino o fenomenalnej głębi, bogate, strukturalne, wypieszczone, doskonałe w każdym calu. Warte swojej astronomicznej ceny 239 zł. Pierwszy raz natomiast degustowałem białe Chardonnay Bannockburn 2012. To też jest najwyższa klasa, wino zgodnie z obecnymi tendencjami mało beczkowe, natomiast bogate, drożdżowo-nabiałowe, niesamowicie długie, z potężną strukturą na lata dojrzewania. Imponujące! (179 zł). Importer w Polsce: Wines United. (Wojciech Bońkowski)
Fern Ridge / Hãhã
Ta winiarnia, również importowana przez Wines United, już się w Polsce dobrze zadomowiła parą atrakcyjnych, bardzo dobrze zrobionych win pod marką Hãhã. Tutejszy Sauvignon Blanc 2013 wygląda na kolejną komercyjną etykietkę ze średniej półki, tymczasem jest winem nieprzeciętnie owocowym, świetnie zaprojektowanym i po prostu doskonałym w piciu (59 zł). Ciepłe słowo mam też dla Pinot Noir 2011, bardzo przyjemnym pinocie o smukłym, gładkim owocu i dobrej mineralności, choć niestety jest to wino wyraźnie droższe (86 zł). (Wojciech Bońkowski)
Greywacke
Tego producenta nie trzeba przedstawiać – pisaliśmy o nim kilkanaście razy. Potwierdził swoją najwyższą klasę, prezentując bodaj najmocniejszą (obok Felton Road) serię win na warszawskiej degustacji. Wybitne jest już podstawowe Sauvignon Blanc 2014, mineralno-trawiaste, klasę pokazujące na podniebieniu, krągłym, poważnym. Wild Sauvignon 2012, Chardonnay 2011 i Pinot Noir 2012 nie zaskoczyły, bo ich doskonały poziom już znaliśmy. Natomiast tak się złożyło, że pierwszy raz spróbowałem tutejszego Rieslinga 2011. Jest to riesling beczkowy! Dziwne zwierzę, muskularny dinozaur z pięknym, wielobarwnym upierzeniem – zdumiewający i na wskroś oryginalny (99 zł). Miększy, bogatszy, mniej pikantny, mniej ryzykancki, ale równie doskonały w piciu jest Pinot Gris 2012 (99 zł). Importer w Polsce: Vive le Vin. (Wojciech Bońkowski)
Huia
Powstają tu wina pod dwoma markami – droższą Huia, dostępną do tej pory w katalogu Wines United (wciąż można się napić np. już mocno dojrzałego, ale ciekawego Chardonnay 2008), oraz tańszą Hunky Dory, którą dystrybuuje Winkolekcja. Próbowałem czterech win. Huia Marlborough Pinot Noir 2012 to niezły, choć niezachwycający, trochę twardy pinot. Jego tańszy brat Hunky Dory Pinot Noir 2013 to bardzo proste wino o mocnej nucie zielonej, fajne, ale za drogie. Hunky Dory Tangle 2013 to półwytrawna mieszanka pod wodzą gewürztraminera, znów dobrze zrobiona, przyjemna w piciu, ale bez głębi. Najlepiej wypadł Hunky Dory Sauvignon Blanc 2013, dobrze zaprojektowany, typowy, przyjemny w piciu. (Wojciech Bońkowski)
Jules Taylor
Znana winiarnia w Marlborough, od kilku lat importowana do Polski przez Wine Express. Tutaj spróbowaliśmy najbardziej egzotycznego wina imprezy, czyli Marlborough Grüner Veltliner 2012, choć gwoli prawdy wino nieco rozczarowało brakiem głębi, wydało mi się już lekko podstarzałe – na pewno Austriacy jeszcze nie muszą obawiać się konkurencji (75 zł). W istocie o wiele lepiej wypadły dwie inne etykiety Jules Taylor – Sauvignon Blanc 2013, kwintesencja szczepu i regionu Marlborough, rześkie, mineralne, ostre, odświeżające (75 zł), oraz Pinot Gris 2013, dobrzy przykład szczepu, lekko półwytrawne wino w stylu przypominającym Alto Adige (75 zł). (Wojciech Bońkowski)
Kim Crawford
Dobrze w Polsce znana marka sprowadzana od dawna przez Ambrę / Centrum Wina, należąca do megakoncernu alkoholowego Constellation Brands. Mimo ogromnej produkcji i komercyjnego stylu to rzetelne wina, które utrzymują jakość z roku na rok. Podstawowe Marlborough Sauvignon Blanc 2014 (69,90 zł) jest jeszcze zbyt zielone i surowe, za to mile zaskakuje Unoaked Chardonnay New Zealand 2014 (69,90 zł). Ciekawie wypadły też wina z serii wyselekcjonowanych z najlepszych małych parceli, zwłaszcza skoncentrowane, krzemienne Spitfire Sauvignon Blanc 2014, które będą dostępne w Polsce w niedalekiej przyszości. (Marta Wrześniewska)
Lawson’s Dry Hills
Wszystko zaczęło się tu nie od Sauvignon Blanc, a od Gewürztraminera – perwsze roczniki win tej marki powstały właśnie z tego szczepu. Dziś produkuje całą gamę win także z innych odmian (m.in. Sauvignon Blanc, Chardonnay, Pinot Gris, Pinot Noir). Próbowane Mount Vernon Marlborough Sauvignon Blanc 2014 i Lawson’s Dry Hills Reserve Sauvignon Blanc 2013 importowane przez firmę Vininova reprezentują łatwy, przyjazny, raczej owocowy niż mineralny, dość szczodrze podbity cukrem styl. (Marta Wrześniewska)
Matua
Komercyjne, mocno perfumowane wina, które miały tyluż zwolenników, co przeciwników. Atrakcyjne (także dzięki rzucającej się w oczy etykiecie), okrągłe, łatwe w odbiorze – będą się podobać szerszej publiczności, ale próżno w nich szukać większych emocji, rysu terroir czy winiarskiego indywidualizmu. Lepiej niż Pinot Noir 2013 wypada Sauvignon Blanc 2014. Obydwa importowane przez Piwnicę Wybornych Win, sprzedawane w cenie ok. 60 zł. (Marta Wrześniewska)
Mud House
Wina Mud House mają do spełnienia jedno zadanie – dać ich odbiorcy dużo przyjemności bez wikłania się w szczegółowe analizy czy długotrwałą kontemplację. To szczere, smaczne i nie da się ukryć – powstające w dużych ilościach – flaszki, które znajdziemy w każdym zakątku świata. Tutejszy Sauvignon Blanc 2013 (39 zł) sprowadzany do Polski przez Partner Center ma to czego oczekujemy od Sauvignon Blanc z Nowej Zelandii – charakterystyczne aromaty owocowo-trawiaste, dobrą kwasowość, a w dodatku brak przerysowania. 39 zł to uczciwa cena. (Maciej Nowicki)
Soljans
Równy i rzetelny producent z portfolio Wine Express. Swojska brzmiąca nazwa pochodzi od nazwiska Bartula Soljana, Chorwata, który wraz z rodziną wyemigrował do Nowej Zelandii i rozpoczął produkcję wina w 1927 r. Ich Chardonnay Barrique Reserve 2012 (67 zł) to przykład ginącego już dziś gatunku klasycznego, beczkowego chardonnay z Nowego Świata, pełnego soczystego owocu, nut wanilii, ale i świetnie równoważonego ożywczą kwasowością. Ciekawostką jest musujące Fusion Sparkling Sauvignon Blanc zamykane zakrętką (56 zł). (Maciej Nowicki)
Spy Valley
Przykład młodego producenta, który w krótkim czasie zdobył uznanie wysoką jakością swoich win (dodatkową ciekawostką jest pobliska winnicy stacja monitorowania komunikacji satelitarnej w Dolinie Waihopai, od której poniekąd pochodzi nazwa producenta). Wina te importowane przez Vive le Vin chwaliliśmy wielokrotnie i nic się w tej kwestii nie zmienia. Świetne, owocowo-mineralne jest Satellite Sauvignon Blanc 2013 (49 zł). W poszukiwaniu poważniejszych i złożonych (także ziołowych) aromatów lepiej sięgnąć po wyższą etykietę Spy Valley Sauvignon Blanc 2013 (58 zł). Podobna sytuacji ma miejsce w przypadku Gewürztraminera 2013: prostsze, kwiatowe w etykiecie Satellite (58 zł) i zdecydowanie bardziej złożone Spy Valley (74 zł). W pamięci pozostaje także wyjątkowo eleganckie Spy Valley Chardonnay 2013 (74 zł). (Maciej Nowicki)
Te Mata
Perła w koronie importera Wine Express. Kultowa winiarnia w apelacji Hawke’s Bay. Jest to miejsce słynące raczej z win czerwonych, zatem Sauvignon Blanc 2013 i Chardonnay 2013 (oba 59 zł) pomimo dobrej klasy i uczciwych cen nie załapały się na podium tej degustacji. Natomiast butelki w czerwieni były wszystkie doskonałe – od zaskakującego (choć sygnalizowaliśmy go już dwa lata temu) Gamay Noir 2013 o miłej finezji i lekkim niuansie orzechowego masła (59 zł), przez poważne, pieprzne, superpijalne Syrah 2012 (tylko 59 zł!), aż po na wskroś udane Merlot/Cabernets 2011, mieszankę bordoską z tonami papryki, wędzonej kiełbasy i czarnej porzeczki. Jedno z ciekawszych win degustacji i bodaj jej najlepsza relacja jakości do ceny (59 zł). (Wojciech Bońkowski)
Tinpot Hut
Młoda, istniejąca od 2003 r. winiarnia. Importerem w Polsce jest Wine Avenue. Z czterech dobrze zaprojektowanych i przyjaznych win zaprezentowanych na warszawskiej imprezie – nieuchronne w Nowej Zelandii trio sauvignon blanc, poinot noir, pinot gris – najlepsze wspomnienie pozostawił po sobie Syrah 2009. Pochodzące z Hawke’s Bay, a częściowo z prestiżowej apelacji Gimblett Gravels, znalazło złoty środek pomiędzy nowoświatowym bogactwem a francuską równowagą i świeżością – jeden z ciekawszych syrah tej degustacji (97 zł) i potwierdzenie, że ten szczep naprawdę ma w Nowej Zelandii duży potencjał. (Wojciech Bońkowski)
Villa Maria
Villa Maria Estate (i należąca do niej od 1979 roku Vidal Estate) to jeden z najczęściej nagradzanych nowozelandzkich producentów w ciągu ostatnich 30 lat. Wśród szerokiej gamy win przedstawionych na degustacji, z pewnością zapamiętam Villa Maria Private Bin Riesling 2013 (84,30 zł, Wine 4 You) – młode cytrusy, nuty mandarynek i białych, kwiatów i mineralność oraz Vidal Estate Reserve Sauvignon Blanc 2012 (75 zł, Wineonline) – leżakujące dwa miesiące na osadzie, co nadaje winu dojrzałości w każdym aspekcie – od bukietu przez smak aż do struktury. (Maciej Nowicki)
Wairau River
To jeden z dwóch producentów na warszawskiej degustacji szukających nowego importera. Mam nadzieję, że go szybko znajdzie, bo wina zrobiło naprawdę doskonałe wrażenie, szczególnie oba Sauvignon Blanc, podstawowy 2014 i Reserve 2013, które są klasy co najmniej bardzo dobrego Sancerre, a mają szansę kosztować ok. 70–90 zł. Wypadły lepiej niż prosty Pinot Gris 2014 oraz nieco zbyt zielono-beczkowy Pinot Noir 2013. Natomiast Pinot Noir Reserve 2013 to już bardzo poważna butelka na ładnej podbudowie rzutkich tanin. Do kaczki! Poszukuje importera w Polsce. (Wojciech Bońkowski)
Winicjatywa była współorganizatorem degustacji na płatne zlecenie New Zealand Trade & Enterprise.