Mineralność
Nie ma chyba drugiego, tak w opisach win nadużywanego słowa jak „mineralność”. Słowa, które oznaczać może wszystko i nic, w zależności od odczuć i wiedzy, bądź też niewiedzy degustatora. Zupełnie nieświadomie rozpocząłem ten tekst od zdania Ewy Wieleżyńskiej. Całkiem bezwiednie, słowo daję. Artykuł Ewy w Magazynie Wino warto przeczytać, bo przywołuje wyniki badań, mało raczej znane i bez wątpienia interesujące. Nie do końca się z nimi zgadzam, jednak ponieważ mineralność, to jak chce dr Ann Noble, słowo-worek, do którego każdy wrzuca, co chce, spróbuję sprecyzować, co dla mnie kryje się za tym określeniem.
Mineralność to dla mnie w znacznie większym stopniu tekstura wina i jego posmak niż aromat. Nie wiążę mineralności z zapachami ziemistymi czy krzemiennymi, bo one rzeczywiście inne mają wytłumaczenie. Nie mogę natomiast zgodzić się z prostym twierdzeniem, że rodzaj gleby nie ma żadnego związku z aromatem. To, że z ziemi winorośl nie pobiera żadnych związków aromatycznych, nie zmienia faktu, że bardzo pospolite w glebie związki nieorganiczne, jak węglan wapnia czy soda, mają swój specyficzny – choć może niezbyt intensywny – zapach. Na niektórych siedliskach – jak choćby w Szampanii czy Chablis – winne krzewy piją wodę przefiltrowaną przez kilkudziesięciometrową niekiedy warstwę kredy, czyli praktycznie nasycony roztwór węglanu wapnia. To naprawdę pachnie i wpływać może na aromat moszczu.
Jednak znacznie mocniej mineralność odciska się w teksturze wina i w jego smaku. Cała gama związków określanych jako mineralne, a tak naprawdę będących solami kwasów nieorganicznych, jak: siarczan sodu, węglan wapnia, weglan sodu, fosforany wapnia i magnezu, związki żelaza i manganu, mają swój wyraźny smak. Winorośl, rosnąc na określonych glebach, pije wodę, a właściwie mniej czy bardziej stężony roztwór związków mineralnych. Mineralność więc dla mnie to z jednej strony pewne akcenty smakowe, ale również odczucie większego ekstraktu, czy jak kto woli – gęstości wina, wynikającej z zawartości soli mineralnych. Mineralność, to także pewnego rodzaju elegancja i prostota, narzucona na ekstraktywnie owocowe, czerwone wina Południa, która sprawia, że niektóre z nich wyrastają ponad przeciętność.
Doskonałym sposobem na sprawdzenie, czy mineralność istnieje, jest spróbowanie trzech muscadetów Guy Bossarda, z trzech różnych parceli, położonych na różnych glebach. Guy nazwał wina odpowiednio: Expression de Granite, Expression de Gneiss i Expression d’Orthogneiss, zaś różnice między nimi są naprawdę bardzo wyraźne. W dodatku każde z tych win można spokojnie określać jako mineralne, nie z uwagi na cytrusową kwasowość czy rześkość, ale właśnie z powodu ekstraktu, a właściwie uczucia masywności wpływającego do ust wina i wyraźnegp odczucia, jak chce Ewa Wieleżyńska, „kamiennego chłodu” – to akurat dla mnie chyba jedno z lepszych określeń mineralności.
Żeby jednak zilustrować dokładniej, to co niezbyt precyzyjnie ubieram w słowa, przygotowałem listę ośmiu win, które spełniają – według mnie – „kryteria mineralności” w sposób maksymalny. Świadomie pominąłem przy tym takie oczywistości, jak chablis czy szampan, gdzie wpływ kredowego podłoża jest wyjątkowo mocny. Jak łatwo się zorientować, większość z nich, dokładnie sześć spośród wybranych win, pochodzi z upraw biodynamicznych. Nie jest to zaskakujące, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że ten sposób uprawy stymuluje rozwój systemu korzeniowego, a więc zwiększa wchłanianie związków mineralnych z gleby. A oto lista czterech win białych:
Blanc Fumé de Pouilly nieżyjącego niestety Didiera Dagueneau – potężne, nasycone, ekstraktywne sauvignon blanc z gliniastych gleb pokrytych warstwą krzemieni.
Bourgogne Aligoté z Domaine Goisot – nietypowe aligoté z kwasowością zrównoważoną sporym, jak na tę odmianę, ekstraktem i wyraźnym kredowym posmakiem. Wapień kimerydzki.
Expression d’Orthogneiss z Domaine de l’Écu – muscadet klasyka apelacji Guy Bossarda; pijąc to wino mamy w ustach klasyczny przykład „kamiennego chłodu”. Gleba – oczywiście ortognejs, czyli skała metamorficzna na bazie granitu.
Tùfico Verdicchio dei Castelli di Jesi ze spółdzielni Colonnara – przykład wina, którego miękka i lekko tłusta tekstura idealnie odzwierciedla właściwości fizyczne wulkanicznego tufu, na którym rośnie winorośl.
A teraz czerwone:
Carco Antoine Areny z korsykańskiego Patrimonio – gleba gliniasto-wapienna, na podłożu starego granitu, bogata w kredę, daje wina pełne ale, nawet przy nie najwyższej kwasowości, zaskakująco eleganckie w tym jednym z najbardziej nasłonecznionych regionów Francji.
Jadis od Didiera Barrala z Faugères – wino pełne, ekstraktywne, zmieniające się podczas degustacji jak widok w kalejdoskopie. Feeria aromatów i kaskada smaków, z powracającą wielokrotnie nutą mokrego rozgrzanego kamienia. To się naprawdę czuje. Gleby łupkowe.
Château de Pibarnon z Bandol – wino z kamienia, skupione, skoncentrowane, ale nie owocowym ekstraktem jak wiele win Nowego Świata, ale właśnie mineralnością. Gleby osadowe, wapienne.
Clos Montirius z Domaine Montirius z Vacqueyras – to właśnie prostota i elegancja struktury, związana z mineralnością, pozwala okiełznać owocowy ekstrakt i potężny alkohol. Gleby kamieniste i piaszczyste z dużą ilością wapienia.