50 odcieni wina
Pamiętam rok 2012, te spocone wnętrza wagoników metra w Warszawie, Londynie, Paryżu, napięcie w powietrzu, białe palce zaciśnięte na drążku, który w erotycznej wizji stawał się rurą do tańca, błędny wzrok kobiet pochylonych nad stronami książki, która prawdopodobnie, na kilka przynajmniej miesięcy, odmieniła życie seksualne homo sapiens XXI wieku na Ziemii. Bywało, że panie z książką się nieco kryły, zakrywały ją starym numerem Claudii, czytały z przejęciem na ostatnim foteliku tramwaju, skulone, jak kwoka nad jajkiem. Młode dziewczęta wracające z Mordoru błękitnej okładki nie chowały za prasą codzienną ani ajpadem. Zagryzając wargę spijały bezwstydnie słowa E.L. James na oczach drapieżnych miejskich samców.
„50 twarzy Greya” to podobno książka hipnotyzująca – faktycznie na zahipnotyzowane wyglądały te osobniczki płci żeńskiej, które udało mi się wypatrzyć z egzemplarzem w komunikacji miejskiej czy przy stoliku z wystygniętym latte. Ja sama przeczytałam kilka wyrwanych z kontekstu zdań, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie będzie to moja lektura. Podobno książka, która już w oryginale nie jest dziełem na miarę Sade’a, w tłumaczeniu stała się literacką męką. Ale ewidentnie męka ta wielu sprawiła przyjemność. Słowne sado-maso?
Książki nie czytałam, filmu prawdopodobnie też nie obejrzę. A premiera w Walentynki oczywiście. Od tygodni w internecie trwa dyskusja o trailerze: że seksu w nim za mało, że napięcia brak. Zwiastun faktycznie jakiś mdły, a sam Grey mało przystojny (nie wiem, jaki był w książce, wybaczcie). Ale i tak tłumy zakupią bilety, wezmą chłopaka i zaciągną na popcorn, a potem założą kajdanki z różowym futerkiem, wezmą pejcze w dłoń i na jeden wieczór poczują się wyjątkowo. Specjalne kolekcje bielizny w stylu „50 twarzy Greya” można było kupić zarówno w ekskluzywnych butikach pokroju Agent Provocateur jak i, po bardziej przystępnych cenach, w Kappahl czy… Tesco (niezłego marketingowca mają w tym Tesco, naprawdę!). Zapewne w tym miesiącu w sklepach znów pojawią się specjalne, walentynkowo-greyowe wersje czarnych staniczków i fig.
Tymczasem, świat wina również odpowiedział na bieżące potrzeby ludu. Wśród wielbicieli wina są przecież na pewno fanki książki lub ich mężowie, partnerzy czy kochankowie. W dobry wieczorowy nastrój powinno wprawić ich specjalnie na walentynkową premierę filmu stworzone wino. Do wyboru White Silk lub Red Satin, za 17,99$ do kupienia w Stanach i w Quebeku oraz przez internet tutaj. Czerwone to kupaż petite syrah, zinfandela, syrah i merlota, oczywiście nieco beczkowe, choć podobno przede wszystkim świeże i przyjazne. Białe, jakżeby inaczej, to aromatyczny gewurztraminer i sauvignon blanc – jak bukiet kwiatów dla Waszej Walentynki.
A o naszych pomysłach na romantyczne wino przeczytacie na Winicjatywie już wkrótce.