Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Zum Wohl, Glykol

Komentarze

Afera glikolowa z 1985 roku zrujnowała austriackie winiarstwo. Ponad 200 tysięcy hektolitrów zatrutego wina przerobiono na paliwo, co wydaje się najłagodniejszą z kar, jakie ponieśli producenci. O wiele bardziej bolesna okazała się utrata reputacji i rynków eksportowych. Paradoksalnie ówczesny upadek legł u podstaw dzisiejszego sukcesu Austriaków.

rys. Marta Konarzewska

12 kwietnia 1985 roku urzędnicy państwowi pojawili się na podwórku winiarni Georga Steinera w Podersdorfie nad Jeziorem Nezyderskim. Zaalarmowani przez Federalną Inspekcję Piwnic, która w kilku podejrzanych próbkach austriackich win odkryła 3 g/l glikolu dietylenowego, skonfiskowali 3940 hektolitrów Steinerowego wina. Kilka dni później dokonali kolejnej konfiskaty, tym razem w nieodległym Apetlon, gdzie u Josefa Tschidy zajęli aż 11,5 tys. hektolitrów skażonego wina. 23 kwietnia Günter Haiden, ówczesny minister rolnictwa Austrii, zwołał konferencję prasową, na której poinformował dziennikarzy o aferze. Jednocześnie zwrócił uwagę, że zagęszczono sito kontroli i sytuacja jest opanowana. Niestety, zamiast uspokoić nastroje, wsadził kij w mrowisko. W prasie pojawił się termin „odmrażacz” (glikol dietylenowy używany jest do produkcji płynów zapobiegających zamarzaniu) – po raz pierwszy w kontekście wina. Gazety zaczęły pisać o „trującym winie”. Wybuchł skandal, który wstrząsnął podstawami austriackiej sceny winiarskiej.

Wino fałszowano od początku jego istnienia. Legendarne falernum, które sądząc po spisie odnalezionym w Pompejach, kosztowało cztery razy więcej niż zwykłe wino i dwa razy więcej niż to określane mianem „najlepszego”, dziwnym trafem w szczycie swej popularności dosłownie zalało rzymskie tawerny. O ile można było się spodziewać, że w lokalach nawiedzanych przez ówczesną biedotę i klasę średnią pod nazwą falernum serwowano bliżej nieokreślony surogat, Pliniusz Starszy skarżył się w połowie I wieku n.e., że nawet szlachetnie urodzeni nie mogą być w Rzymie pewni tego, co leje się im do szklanek.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!