Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Nie ma życia bez Bordeaux (?)

Komentarze

Wydarzeniem lipca jest wizyta w Warszawie winiarzy bordoskich. Nie byle jakich, bo tych najsławniejszych, zrzeszonych w klubie Union des Grands Crus de Bordeaux, czyli grands crus classés – najdroższych i najlepszych win w Bordeaux. Po raz pierwszy w Polsce swoje wina zaprezentowało ponad 70 châteaux. Nic dziwnego, że od kilku tygodni wierchuszka branży winiarskiej nerwowo przestępowała z nogi na nogę.

Chateau Clinet Pomerol 2010
Stratosfera. Za 140€. © Winoioliwa.com.

Branży winiarskiej, bo impreza była zamknięta. Nie otwarto jej dla szerokiej publiczności. (Co prawda tajemnicą poliszynela jest, że w razie potrzeby każdy sobie wydrukuje legitymację dziennikarską albo wizytówkę wine baru). Wydawało się, że okazja jest idealna, by z bordoską propagandą trafić pod strzechy – w końcu winiarze byli na miejscu, butelki otwarte – lecz od jednego z organizatorów usłyszałem, że właściciele châteaux są „bardzo wymagający i selektywni”. Wiele prezentowanych win kosztuje grubo ponad 100€, więc oczywiście nie można ich nalewać byle komu.

Poczucie wyobcowania pogłębiało się jednak w czasie imprezy. Czemu właściwie miała służyć? Sprzedaży – nie bardzo, bo bordoskie châteaux nie sprzedają win bezpośrednio importerom, tylko robią to za pośrednictwem tzw. négociants, czyli kupców. Zresztą prezentowany rocznik, wchodzący tej wiosny na rynek – 2010, mieliśmy szczęście, że trafił nam się historyczny, „najlepszych w historii” – u producentów nie jest już w ogóle dostępny, bo został sprzedany en primeur, czyli w przedsprzedaży. Winiarze nalewali więc krople najlepszych win świata sobie a muzom, żeby je „zaprezentować”. Dlaczego w takim razie zaprosili głównie ludzi, którzy wino kupują i sprzedają?

Chateau de Lamarque Haut-Medoc 2010
Pierre-Gilles Gromand d’Evry i jego Château Lamarque – jedno z tańszych i lepszych win degustacji. © Winoioliwa.com.

Inny problem to ceny. 2010 to najdroższy rocznik w historii. Ceny en primeur były wyższe o ok. 20% od poprzedniego najdroższego rocznika w historii – 2009 (pisałem o nim tutaj i jeszcze tu). Najtańsze degustowane wino kosztowało bodaj 19€, a lwia część tych wcale nie niezapomnianych oscyluje pomiędzy 40 a 60€. To znaczy, że po przyjeździe do Polski, z doliczeniem słynnych nadwiślańskich marż trafią na zakurzone półki grubo powyżej 200–300 zł. Ile butelek się sprzeda? Ilu jest klientów potencjalnie zainteresowanych tą półką cenową? Polskie realia aż się prosiły o wprowadzenie do degustacji tańszego i atrakcyjnego dziś rocznika 2008 albo „drugich etykiet” – kosztujących dwa lub trzy razy mniej niż główne châteaux. Ale to wymagałoby jakieś planu, proaktywnego podejścia do warszawskiej degustacji, która wszakże była tylko krótkim przystankiem przed Moskwą i generalnie nie o to chodziło, żeby się intelektualnie wysilać. Chodziło o to, żeby raz na trzy lata odhaczyć kolejny rynek wschodzący i żeby można było wrzucić do Decantera notkę o tym, że Polska rozwija się gospodarczo a rynek wina rośnie.

Chateau de Camensac Haut-Medoc 2010
Jean-Pierre Foubet „prezentuje” Chateau de Camensac. © Winoioliwa.com.

Związek winiarzy bordoskich z podglebiem (mam na myśli społeczeństwo pijące wino, a nie terroir) jest zresztą coraz słabszy. Wywindowane do kosmicznych cen butelki kupują już praktycznie tylko inwestorzy i spekulanci. W Polsce takie flaszki jak Pétrus czy Ausone częściej zobaczymy na folderze reklamowym funduszu „inwestycji alternatywnych” niż na obiadowym stole. Winiarze na każdym kroku podkreślają, że inwestują miliony w jakość (o tych zabawkach pisała ciekawie Ewa Wieleżyńska). Ale przecież inwestują nie swoje pieniądze. To wygodna wymówka, żeby z lubością utwierdzać się w produkcji najdroższych win świata. Producent pewnego bardzo drogiego zamku wyznał mi rozczulająco przy kolacji: „Tak, wiem, że oddaliliśmy się od naszych konsumentów. Dla mnie osobiście prywatni klienci są bardzo ważni. Musimy być cenowo dostępni także dla nich. Musimy coś z tym zrobić”. Dlatego łaskawie obniżył cenę swojego wina z 94€ w roczniku 2010 do 41,50€ w przeciętnym 2012. W 2008 wino kosztowało 40€. W 1999 – ale tego już nikt nie pamięta – 19,50€.

Peer Pfeiffer i rozsądne Château Batailley. © Winoioliwa.com.

Dlatego potwórzę paradoksalne zawołanie z mojego dawnego tekstu: pijmy te wina jak najszybciej. Dla wielu z nas to ostatnia okazja, zanim staną się jeszcze droższe, a właściciele châteaux jeszcze bardziej selektywni.

Chateau La Tour Figeac Saint-Emilion 2010
La Tour Figeac, jedno z nielicznych świetnych Saint-Emilion. W tle właściciel Otto Rettenmaier. © Winoioliwa.com.

Wnioski ogólne o roczniku 2010:

Cabernet Sauvignon wypadło lepiej niż Merlot. Czyli Lewy Brzeg lepiej niż Prawy. Na Prawym, Pomerol lepiej niż Saint-Émilion (które w całokształcie rozczarowało). Na Lewym najbardziej podobało mi się Margaux, najmniej – Saint-Estèphe. Na Pauillac trzeba będzie długo czekać.

Na inne wina może nie aż tak długo – wiele było zaskakująco przyjemnych w smakowaniu już dziś.

Wina białe wytrawne wypadły tak sobie. Białe słodkie – dobrze+, ale było tylko jedno wybitne.

Zważywszy najwyższe w historii ceny, emocji nie było tak wiele. Tak, wiem, to są „wina do długiego starzenia”. Tyle że po zestarzeniu nadal będą za drogie, tym bardziej, że ich ceny urosną.

Chateau La Louviere Pessac-Leognan Blanc 2010 screwcap
O zgrozo, do Bordeaux zaczyna docierać zdrowy rozsądek. La Louvière Blanc obecnie 80% pod zakrętką.

Wnioski szczegółowe:

Najlepsze wina degustacji (w kolejności preferencji): Clinet, Domaine de Chevalier, Gazin, Brane-Cantenac, Lynch-Bages, Léoville Barton, La Tour Blanche (słodkie Sauternes).

Najlepsze wina spośród tych ludzko kosztujących (kolejność alfabetyczna): Beaumont, Camensac, Carbonnieux, Chasse-Spleen, de Lamarque, Fourcas Hosten, Lynch Moussas, de Pez, La Tour de By, La Tour Figeac.

Château Smith Haut -Lafitte Pessac-Leognan 2010
David Ornon, dyrektor sprzedaży Château Smith Haut-Lafitte. © Winoioliwa.com.

Solidne wina – kupiłbym, gdybym miał za dużo kasy i nie miał innych pomysłów (na przykład ten) na wydanie jej: d’Armailhac, Beychevelle, Giscours, Gruaud Larose, La Lagune, Larrivet Haut-Brion, Léoville Poyferré, Malartic Lagravière, Marquis de Terme, Phélan Ségur, Talbot.

Rozczarowania – wina, które powinny być lepsze: Branaire Ducru, Canon (15% alk.!), Clerc Milon, Haut-Bailly, La Dominique, Lagrange, Langoa Barton (180€!), Pichon-Longueville Comtesse de Lalande, Smith Haut-Lafitte, Troplong Mondot (16% alk.!!).

Union des Grands Crus de Bordeaux @ Warsaw 2013
Ten dowcip cytowali już wszyscy, więc przestał być śmieszny.

Degustowałem na zaproszenie organizatorów.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Sławek Chrzczonowicz

    Wojtku, my kupiliśmy nieco rocznika 2010 en primeur – dwa lata temu głownie z myślą o klientach indywidualnych, więc trochę niezłych okazji jest z tego rocznika jak choćby Chantegrive blanc et rouge, Barone de Brane, Poujeaux, Sociando Mallet, Cambon la Pelouse, Fonroque, La Tour du Pin Figeac, oczywiście bardzo dobrze notowane Haut-Bages Liberal w cenach bardziej przyjaznych niż napisałeś.
    pozdrawiam
    Sławek Chrzczonowicz

    • Wojciech Bońkowski

      Sławek Chrzczonowicz

      To napisz jakie te ceny ;-)
      Z win które wymieniłeś na degustacji były obecnie Chantegrive – bardzo przeciętny, HBL – niezły ale nie aż tak żeby za niego płacić dużo. Po Poujeaux i Sociando Mallet bym się sporo spodziewał – znów, zależnie od ceny.
      Generalnie nie wydaje mi się żeby polskiemu konsumentowi warto polecać rocznik 2010. Pijmy tańszy i równie ciekawy dzisiaj 2008, 2006, 2004. Globalnie rzecz biorąc, nie stać nas na najgłośniejsze roczniki.

      • Sławek Chrzczonowicz

        Wojciech Bońkowski

        Zgadzam się co do oceny rocznika 2010 i sąsiednich – dla mnie 2009 był lepszy zaś 2008 elegancko klasyczny.
        Natomiast nie zgodze się co do oceny Chantegrive – przy czym ja proponuje tańsze wino podstawowe. Ale może to emocje bo lubię tę posiadłość.
        ceny:
        Chantegrive blanc – 73 zł
        Chantegrive rouge – 92 zł
        Cambon la Pelouse – 105 zł
        Senejac – 93 zł
        Sociando Mallet – 215 zł
        Baron de Brane – 149 zł
        Durfort Vivens – 299 zł
        Poujeaux – 179 zł
        Le Thil blanc – 104 zł
        Le Thil rouge – 109 zł
        Bouscaut blanc 192 zł
        Larrivet Haut-Brion blanc – 224 zł
        Haut-Bages Liberal – 260 zł
        d’Armailhac – 306 zł
        Broustet (Sauternes) – 125 zł
        La Tour du Pin Figeac – 164 zł
        Fonroque – 152 zł
        No i sporo droższych jak Leoville Poyferre, Issan, Clos du Marquis, Pontet Canet, Brane Cantenac etc.

        • Wojciech Bońkowski

          Sławek Chrzczonowicz

          De facto potwierdzasz moją opinię. Oczywiście to w większości są wina klasyfikowane (teoretycznie) wysokiej i najwyższej klasy, ale ceny są bardzo wysokie. Poniżej 150 zł polski konsument może kupić tylko drugie etykiety lub zamki niżej notowane, czyli crus bourgeois – i to nie te czołowe. cru classe z Medoc w tym zestawieniu Haut Bages Liberal to aż 260 zł. Nie wiem tylko jak jest po polsku „pricing themselves out of the market”.

          • Sławek Chrzczonowicz

            Wojciech Bońkowski

            Wojtku drogi,

            Jako fan Francji i Bordeaux móglłbym złosliwie odnieść hasło z waszego twittera: Degustacją Bordeaux Grand Cru wszyscy się podniecili, my proponujemy zimny prysznic, np do degustacji opisywanej przez Ciebie w poprzednim tekscie. Jak to by było? Na przykład: „Degustacją win portugalskich wszyscy się podniecili, my proponujemy zimny prysznic”: i też podać kilka cen dla mnie równie abstrakcyjnych w stosunku do jakości jak dla Ciebie niektóre ceny Bordeaux, ale jak wiemy nie złośliwi z nas chłopcy. Zgadzam sie natomiast, że nie wiadomo dla kogo była ta degustacja. osobiscie wolłąbynm zaprosic na nia klientów indywidualnych, którzy wina kupuja a degustacja dałaby im mozliwość wczesniejszej oceny.

          • Wojciech Bońkowski

            Sławek Chrzczonowicz

            No mimo wszystko, tam u Mielżyńskiego były wina w cenie 100–250 zł, ale to była sama śmietanka, 2/3 to były wina powyżej 90 punktów. A tutaj odwrotnie. Haut-Bages-Liberal, Ferriere, Batailley,Beychevelle, Talbot to były wina na średnio emocjonujące 88–90 pkt. A w sumie droższe od tamtych portugalskich. Nie da się obronić tezy, że klasyfikowane Bordeaux reprezentuje dobry stosunek jakości do ceny. Zwłaszcza w 2010 roku. A jednak intelektualnym obowiązkiem degustatora jest umieścić smaczność tych win w ekonomicznym kontekście.

          • Sławek Chrzczonowicz

            Wojciech Bońkowski

            Haut-Bages Liberal 91 – 93+ Parker, 16 Jancis

            Armailhac 89 – 92 Parker 17 Jancis

            Leoville Poyferre 95 – 98 Parker, 17,5 Jancis

            Clos du Marquis 91-93 Parker, 17 Jancis

            Poujeaux 90 – 92 Parker, 16,5 Jancis

            Issan 94 – 96 Parker

            Bran Cantenac 93-96 Parker, 17 Jancis

            Sociando Mallet – 91-93, Jancis 16,5

            Senejac 87-90 Parker, 16,5 Jancis

            Cambone la Pelouse 89-92 Parker, 16 Jancis

            To sa oceny Parkera i Jancis Robinson, więc nie tak źle jak piszesz, zwlaszcza na przyklad dla Senejac i Poujeaux, ale nie o to chodzi. Wiemy przecież, że ceny tego typu win kształtują się tak jak innych dóbr luksusowych, bez większego związku z kosztami wytwarzania. Natomiast bronię tezy, że dzieje się tak w ogóle w przypadku win drogich i w tym sensie ceny win np od Douro Boys są, na przykład dla mnie, znacznie bardziej wygórowane niż Bordeaux co jest oczywiscie subiektywne, ale nie bardziej niż Twoje opinie w tym względzie

          • Wojciech Bońkowski

            Sławek Chrzczonowicz

            Musisz przyznać Sławku że 250 zł za 93 punkty to nie jest dobry przelicznik, zważywszy że 90-ki Parkera potrafią kosztować nawet 25 zł (Montebuena w Biedronce, itd.). Za Senejac punktujący 87–90/100, czyli ocena „dobra+” wg obecnych standardów Parkera, 93 zł też nie wydaje się specjalnie dobrym interesem. Na podobną ocenę zasługuje Vallado Tinto które kosztuje 49,50 zł. Tyle tytułem porównania Bordeaux do Portugalii które tu zaproponowałeś.
            Oczywiście rocznik 2010 jest ekstremalnym przykładem przecenionego rocznika, w Portugalii też są wina za drogie (Niepoort, zwłaszcza z polską marżą). Tym niemniej chateaux ze środka tabeli bordoskiej dzisiaj nie wytrzymują cenowego porównania ani z Portugalią, ani z Hiszpanią, ani nawet z Włochami – za 30–35€ można kupić dziesiątki świetnie zrobionych Barolo w przedziale 88–92pkt.

  • Łukasz Kuszela

    Odnośnie celu imprezy, braku sprzedaży bezpośredniej i niedostępności rocznika- z tego co słyszałem reprezentanci zamków zadawali pytania odwiedzającym od którego z negocjantów biorą wino lub do danego negocjanta nowych zainteresowanych odsyłali. A jeśli chodzi o niedostępny już 2010- niektórzy z odwiedzających mogli degustować niektóre z win po raz pierwszy (jak np. ja Clinet czy Trotte-Vieille) – wtedy taki event jest nie tyle okazją do poznania rocznika ’10 co do ogólnego zapoznania się ze stylami win, czego efektem zawsze może być zamówienie rocznika bardziej przystępnego dla pl konsumenta- tańszych: ’11 (jak wyjdzie na rynek) czy zalegającego ’08.

    A sama degustacja- wina dobre, kilka likierowych potworków (Troplong-Mondot, Pape-Clement) ale wśród wielu win napakowanych lub niegotowych było kilka pozycji zaskakująco świeżych, jak na bogaty rocznik bardzo „klasycznych”, takie były dwa nieklasyfikowane medoki Maucaillou i Chasse-Spleen- oba 13,5%, bardzo przyjemny odpoczynek po 15,5-16% pessakach i st-emilion.

  • Marcin Jagodziński

    Pape Clement nie smakowało? Mi smakowało. Potem Clinet, Chevalier (i białe i czerwone), Desmirail, Beychevelle, Leoville Barton no i na koniec La Tour Blanche, ogromna klasa.

    Pytanie o cel imprezy: jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o branding. Czyli o ciągłe podbijanie piłeczki z napisem „jesteśmy najlepsi”. Nie ma to na celu bezpośredniej sprzedaży, zwłaszcza win z tego rocznika, tylko narzucenie pewnej narracji, jak widać po blogach – całkiem skuteczne, bo achy/ochy rozlegają się zewsząd. To przygotowanie do tego, żeby rocznik 20**, jeśli się uda i znowu będzie prymusem tysiąclecia, wycenić o te 20%-40% wyżej. I wtedy będą teksty „piłem te wspaniałe wina z rocznika 2010, kiedy jeszcze było w miarę tanie, teraz jest pewnie jeszcze lepsze, skoro jest droższe”.

    • Łukasz Kuszela

      Marcin Jagodziński

      Pape to nie jest złe wino, ale to nie mój styl:) w nosie było jednym z bardziej beczkowych, dymnych win degustacji i zakładam że cecha ta była przez enologa/właścicieli jak najbardziej pożądana.. a odnośnie Rollanda- reprezentant zamku po mojej opinii na temat takich win trochę się na mnie obraził, tłumaczył się „ale wino ma przede wszystkim smakować.. itp itp.” ;)