Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Rosé – wrzucając na luz

Komentarze

Rosé to wino niepoważne. Zazwyczaj. Nie wymaga skupienia, nie prowokuje dyskusji. Jest jak komedia romantyczna, która – gdy dobrze zagrana – wywołuje uśmiech i odpręża. Służy odreagowaniu. Degustator nierzadko po zmaganiach ze złożoną materią pełnych ekspresji i oddających charakter terroir win białych, czerwonych czy pomarańczowych ma chęć napić się, a nawet opisać coś nieskomplikowanego. Oczywiście, że wolimy Bergmana. Czasem jednak chcemy obejrzeć Cztery wesela i pogrzeb.

Wiele lat temu odwiedziłem zimą Villány, oprócz Egeru najsłynniejszy węgierski region wytwarzający wina czerwone. Spałem w pensjonacie legendarnego producenta Józsefa Bocka przechodzącego wówczas „fazę dębową”. Winiarz dumnie prezentował swoje beczkowe, wysokoprocentowe wina i serwował do nich liczący ni mniej, ni więcej, tylko 700 gramów stek z polędwicy wołowej o wdzięcznej nazwie… Bock. Co wieczór, wracając do pensjonatu, widywałem syna Józsefa – Valéra. Witał mnie uśmiechem, stojąc przy barze i sącząc ledwie co przefermentowane, świeżutkie rosé. To była zapowiedź zmian. Dziś młode pokolenie węgierskich winiarzy tłoczy każdego roku hektolitry smacznych i użytecznych win różowych.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!