Lekcja francuskiego
Czytanie (i pisanie) panelowych notek degustacyjnych to żmudne zajęcie, po trzech kolejnych skrzętnie wyliczonych aromatach w dwudziestym winie na liście bierze nas (a przynajmniej mnie) ziewanie. Oko wyostrza się na co bardziej oryginalne wyrażania, lecz z drugiej strony wiemy, że w piszących działa wewnętrzna cenzura. Paneliści wiedzą, że publiczność, zwłaszcza internetowa, jest cięta na zbyt rozpasane metafory i od czasu sławetnego aromatu przepaski na biodrach zawodnika sumo (w jednej z pierwszych notek w pionierskich czasach „Magazynu Wino”) trzeba mieć się na baczności i wstrzymywać pióro.
Czasami coś się jednak przedrze; sam lubię – mimo wyliczanki aromatów itd. – śledzić panele degustacyjne Francuzów, zwłaszcza w „La Revue du Vin de France”, gdyż obok cenzury stylistycznej działa tu też cenzura redakcyjna, która każe mówić tak, by nikogo nie obrazić. Bardzo bawią mnie notki degustacyjne Antoine’a Gerbelle’a, bo są so french. Nie przywali nikomu wprost po głowie, ale da do zrozumienia, że jest za, a nawet przeciw, jak każdy francuski minister dyplomacji.
Czytam właśnie jego opisy win z Saint-Émilion w trudnym roczniku 2011. Na przykład Château Pavie (16,5 pkt. na 20, wysoka nota). Gerbelle najpierw stwierdza, że wino jest mocno taniczne, a następnie superlatif dans l’extraction. Weź to przełóż na nasze. Sens jest prosty: nadmierna ekstrakcja, lecz powiedziane to jest tak, że nie wiadomo, czy to źle, czy dobrze. Superlatif, owszem, znaczy tu, że jesteśmy na najwyższym stopniu, trudno pójść wyżej, lecz to my, czytający, musimy zinterpretować wartość tego faktu.
Dalej dowiadujemy się, że jest bezwzględnie długie, i „zbudowane tak, by wytrzymać upływ czasu z ujmą dla jego zmysłowej ekspresji”. Co znaczy w domyśle: przez parę lat nie będzie się nadawało do picia, a później zobaczymy.
I wreszcie pada wniosek końcowy, zabawny i tym razem pisany bardziej otwartym tekstem, lecz nadal dyplomatyczny: „Czy góra musi być wysoka, aby być piękną”? Innymi słowy: szkoda było tyle zachodu, można było to wino przygotować delikatniej. Tym niemniej Pavie mieści się w czołówce (13. miejsce) win ocenianych w panelu. Aktualna cena – 179€.
Fajna jest też notka Clos La Madeleine (15 pkt. na 20). „Konfitura malinowa spotyka się w równych proporcjach z dębem, który… – no właśnie, masz babo placek, co zrobić z wyrażeniem mange son pain blanc? Dosłownie: z dębem, który „zżera swój biały chlebek”. To idiom, który znaczy: „mieć świetne początki, lecz wątpliwą przyszłość”, „przejadać swoją przyszłość”, „zjadać zapasy i nic nie mieć na później”. Sens jest podany tak dyplomatycznie, że trzeba się dłuższą chwilę domyślać, o co chodzi: beczka nie kryje dzisiaj swej obecności, jest wręcz obecna demonstracyjnie, pełną gębą, lecz istnieje pewne prawdopodobieństwo, że później zniknie. Wyraźnie, stosowane w życiu jest raczej pejoratywnie, w tej notce jest jednak dwuznaczne: teraz wino ma mocne nuty beczkowe, a dalej nie bardzo wiadomo co będzie; dąb straci impet, ale dobrze to czy źle? Doświadczenie moje mówi, że suche resztki, które pozostaną po dzisiejszej uczcie, prawdopodobnie wezmą górę w swej najgorszej postaci i wino okaże się do niczego (31€).
Przy okazji parę cyfr o ostatnich rocznikach bordoskich. Ceny w roczniku 2013 wobec 2012 spadły średnio o 14%. Srednia różnica między cenami en primeur w 2013 a 2008 to + 49%.
Popyt na 2013 jest w tej chwili – że powiem to dyplomatycznie – równie duży co na telewizory z kineskopem.
PS. które nie ma nic wspólnego: podziękowania dla p. Macieja Piątka (tak, to było dokładnie z Pereca)