Niewidzialna degustacja
Jak smakuje wino, którego nie widać? Wino niby głównie wąchamy i smakujemy, ale zmysł wzroku ma ogromny wpływ na naszą percepcję. A gdyby go wyłączyć?
„Niewidzialną” degustację wina zorganizowano w ramach istniejącej od ponad dwóch lat warszawskiej ekspozycji „Niewidzialna Wystawa”. Tę ostatnią wymyślono, aby widzących przenieść w świat niewidomych. Prosty z pozoru pomysł – przecież wystarczy zamknąć oczy – okazuje się w domowych warunkach trudny do realizacji. Oczy zamknąć jest łatwo, ale jak sprawić, by w warunkach dyskomfortu albo zagrożenia odruchowo nie odchylić powiek, co oczywiście niweczy cały eksperyment? Z tego powodu sale „Niewidzialnej Wystawy” pogrążone są w całkowitej ciemności.
Zwiedzanie odbywa się w kilkuosobowych grupach, a każdej z nich towarzyszy doskonale znający ekspozycję niewidomy przewodnik. To on/ona staje się w tym niewidzialnym świecie naszymi oczami. A właściwie oczami stają się pozostałe zmysły, a przewodnik jest tylko gwarantem tego, że cali i zdrowi opuścimy ten mroczny labirynt. Wystawa urządzona została tematycznie i tak na początku poznajemy wyposażenie standardowego mieszkania, po opuszczeniu którego trafiamy na pełną zgiełku ulicę. Następnie przenosimy się do leśniczówki i pełnego niepokojących odgłosów i intrygujących zapachów lasu. W ostatniej sali natykamy się na kilka rzeźb, a wypełniająca pomieszczenie muzyka klasyczna ma nam pomóc w próbach ich identyfikacji. Mnie niestety nie pomogła – rzeźby pozostały tajemnicą, ale muzyka wprowadziła pewien porządek i zwiększyła poczucie bezpieczeństwa w tym niewidzialnym świecie. I na tej sali kończy się standardowa część wystawy, a zaczyna winiarska.
Przechodzimy dalej, gdzie czeka na nas miły męski głos i kieliszki. Trafia do nich wino i zaczyna się zabawa w odgadywanie. Prowadzący zachęca do rozmowy i służy fachową pomocą, delikatnie naprowadzając na rodzaj i pochodzenie trunku. W trakcie sesji degustuje się 4 różne wina, a w moim przypadku były to dwa białe i dwa czerwone.
Doświadczenie całkowitych ciemności obniża poczucie bezpieczeństwa i wyostrza inne zmysły. Miałem wrażenie, że polega to nie na tym, że się więcej słyszy i czuje, lecz na tym, że jest się bardziej na tych doznaniach skoncentrowanym. Podobnie było przy degustacji win. „Tracąc” wzrok, koncentrujemy się na aromatach i smakach, ale dla osób nawykłych do częstego z winem obcowania różnica miedzy normalną i niewidzialną degustacja pozostanie niewielka. Ale każdy powinien to na sobie sprawdzić.
Mam też nadzieję, że przy następnych imprezach wybrane wina będą bardziej różnorodne stylistycznie – mnie trafiły się dwa beczkowe trunki z Nowego Świata.
Kolejne Niewidzialne Degustacje odbędą się 4 kwietnia o godz. 18.30 i 19.30, bilet kosztuje 60 zł. Rezerwacje i więcej informacji znajdziecie tutaj, a na Winicjatywie najbliższym czasie będzie można wygrać zaproszenia na to spotkanie.