Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Gallo nero

Komentarze

Każdy, kto zainteresuje się winami z Toskanii, prędzej czy później zetknie się z legendą o czarnym kogucie – gallo nero, choćby dlatego, że ten zgryźliwy, czarny ptak został wybrany na logo win z Chianti Classico.

W historii tej wcale nie chodziło o wino. Wojna miedzy poszczególnymi miastami to codzienność włoskiego średniowiecza i renesansu. W tym przypadku chodziło o starcie miedzy rządzącymi we Florencji gwelfami – stronnikami papiestwa w konflikcie z Cesarstwem niemieckim, a gibelinami ze Sieny – zwolennikami cesarza Fryderyka II.

Zmęczeni wojną mieszkańcy obu miast uradzili, że o podziale spornych obszarów zadecyduje wyścig. Dwaj rycerze, jeden z Florencji, drugi ze Sieny, z porannym pianiem koguta mieli wyruszyć naprzeciw siebie, a miejsce ich spotkania miało stać się nową granicą. Kogut ze Sieny zapiał o wschodzie słońca, natomiast czarny kogut z Florencji, którego mieszkańcy głodzili przed zawodami, zapiał dużo wcześniej, domagając się jedzenia. W rezultacie jeździec z Florencji wyruszył znacznie wcześniej i spotkanie nastąpiło w siole Fonterutoli, 47 km drogi od Florencji, lecz tylko 20 km od Sieny. Trzy miejscowości leżące na obszarze, który przypadł Florencji: Castellina, Radda i Gaiole, zawiązały, dla obrony przez Sieną, Ligę Chianti, której godłem stał się właśnie gallo nero, czyli czarny kogut na żółtym tle.

Tereny należące do Ligi od wieków znane były z produkcji wina, a właściwie win, które w sprzedaży określano po prostu jako chianti. Co ciekawe, pierwsze udokumentowane wzmianki o winie nazywanym chianti, pochodzą z XIV wieku i dotyczą wina białego. Niemniej dość szybko popularność zdobyły wina czerwone, choć jeśli chodzi o eksport nie była to być może sława najbardziej pożądana. Jednym z największych odbiorców była bowiem Anglia, gdzie w ogóle nikt chianti nie pił, natomiast znaczne ilości toskańskich win zużywano do fałszowania win z Bordeaux. Zresztą, samo określenie chianti także we Włoszech niewiele znaczyło, gdyż jako chianti sprzedawano również inne wina z Toskanii, jak choćby vermiglio– niskiej jakości tanie wino z Montalcino, co może zdziwić dzisiejszych miłośników brunello.

Drugie życie czarny kogut uzyskał dopiero w XX wieku, ściślej w roku 1924, kiedy 33 producentów powołało do życia Consorzio del Vino Chianti, w celu ochrony jakości wina i walki z podróbkami z innych regionów. Jako granice regionu Chianti uznano te, które określił w swoim dekrecie z 1716 roku wielki książę Toskanii Kosma III Medyceusz, a za znak Consorzio przyjęto, jakże by inaczej, godło Ligi Chianti czyli właśnie „czarnego koguta”. Z czasem, kiedy granice Chianti poszerzano o nowe strefy, takie jak Colli Senesi, Rufina czy Colli Fiorentini, najstarsza, historyczna część regionu zyskała nazwę Chianti Classico.

Od roku 1991 przy Consorzio del Vino Chianti Classico działa fundacja Fondazione per la Tutela del Territorio del Chianti Classico – Onlus, której głównym zadaniem jest ochrona dziedzictwa kulturowego i środowiska naturalnego regionu Chianti Classico. Pod koniec ubiegłego roku prezydentem fundacji została znana i popularna w Polsce Tessa Capponi-Borawska, pochodząca z jednego z najstarszych rodów Florencji. W kontekście gallo nero uśmiechem historii można by określić fakt, że nazwisko Capponi pochodzi od słowa cappone, czyli kapłon.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • olo

    Hej, a czy piliście Chianti Classico 2012 z Lidla? Też nero. Ja po otwarciu butelki miałem wrażenie, że jest kwaskowate, ale w przyjemny sposób, potem owa kwasowość zaczęła mi przeszkadzać, natomiast po paru dniach wróciłem do otwartej butelki i mi najbardziej smakuje. Jakie macie odczucia? Bo nie wiem, czy kupować, czy szukać innego taniego chianti, tym bardziej, że Valpolicellę Ripaso 2011 znalazłem za 19,99…

    • Nasz Świat Win

      olo

      Tu masz naszą recenzję tego wina.
      http://naszswiatwin.blogspot.com/2014/03/niespenione-nadzieje-chianti-classico.html
      Następnego dnia jak się trochę napowietrzyło było lepsze, ale tylko odrobinę.

      • olo

        Nasz Świat Win

        Dzięki za szybką odpowiedź. Ja dopiero szukam ‚smaku’ chianti, dlatego odpowiedź dla mnie cenna – to nie to :) Choć wino mi nie podeszło za bardzo, to jednak wypiłem bez przykrości, ale drugiego nie kupię. Nieraz jednak tak mi się zdarza, że to samo wino mi bardzo smakuje w jeden dzień, a po tygodniu myślę sobie, że chyba byłem już zbyt zalkoholizowany. Ciekaw jestem, czy są takie różnice pomiędzy poszczególnymi butelkami wina, czy to zależy od posiłku, nastawienia, humoru… Np. moje ulubione codzienne wino – właśnie Valpolicella z Lidla (ale nie ta nowa za 19,99, tylko trochę droższa) zwykle z przyjemnością popijam, a kiedyś (fakt – po torcie) wydała mi się paskudna.

        • Nasz Świat Win

          olo

          My mamy dokładnie te samo odczucia, wino nie było złe, ale nie warto do niego wracać. Mamy jeszcze inne chianti w szafce (ale nie classico), będziemy je niedługo próbować i porównywać, bo cenowo to podobna półka. Smak wina zależy od wielu rzeczy, nam też jedna butelka z tej samej partii smakuje każdego dnia trochę inaczej.Ale w tym też jest urok wina :)