Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Głos spod miotły (2)

Komentarze

Po meczu Polska–Czechy wracam z chmur, zmywając resztki białoczerwonej pasty rozmazanej na gębie, do rzeczywistości i prawdziwego konkretu. Co nie znaczy, że jestem już gotowy do rozmowy o winach za 9,99 zł. Wprost przeciwnie, mam potrzebę mało praktyczną i rzadko realną, rzadko łatwą do szybkiego spełnienia, potrzebę zachwytu. Myślę wciąż o bramce Błaszczykowskiego w meczu z Rosją, o jej nieprawdopodobnej, by tak rzec, inności, gdyż, choć wynikła z bardzo precyzyjnego strzału, to nie sposób było nie odczuć, że wynikła również z desperacji, z jakiegoś niezwykłego skumulowania energii, z aktu duchowego, z niebotycznego pragnienia.

bramka blaszczykowskiego
Wniebowstąpienie.

Dostaliśmy w Euro w tyłek i, jak wszyscy, których to tyka, myślę o tym ogólnie, a to tchórzliwa gra na remis, a to brak strategii, a to wykrwawienie się w pierwszych minutach i tak dalej. Ale chwilami – z drugiej strony – myślę też, że cała ta porażka zbawiona jest ową bramką Błaszczykowskiego, że zachwyt, uniesienie, wniebowstąpienie, które przyniosła, przebijają wszystko, nawet poczucie klęski.

Tak i nie, oczywiście. Ale przy winie bez zachwytu wytrzymać się dłużej nie da. Nie da się zbyt długo zachwycać fantastyczną relacją jakości do ceny. Zachwyt jest życiodajny, konieczny, przy winie także. Jak mówi Christine Singer: Być może naszym najbardziej naglącym obowiązkiem, największym zadaniem jest nieporzucanie za żadną cenę nitki zachwytu. Dzięki niej wyjdę żywo z najciemniejszego labiryntu.

Domaine de Bellivière Les Rosiers Jasnieres 2002
Zasługuje na zachwyt.

Piłem więc sobie przedwczoraj, siedząc przy pysznym makaronie w Pasta Mia (gdzie można przyjść z własnym winem; bardzo polecam to miejsce), wino z chenin blanc, Jasnières Les Rosiers 2002, z biodynamicznej, świetnej posiadłości nadloarskiej Domaine de Bellivière. Miłe towarzystwo, nastrój przedmeczowy, smak oczekiwania podbijały rzecz jasna smak wina, dodawały mu jakości – ale z pewnością samo w sobie na zachwyt (coś z zachwytu) zasługiwało. Jedenastoletnie, z leciutką nutą utlenioną, ożywione bardzo ładnymi, nieagresywnymi, dojrzałymi nutami cytrusowymi, o świetnym bukiecie (większość białych win lubię pić z burgundzkiego riedla) i równowadze tak dobrej, że trudno było powiedzieć, czy jest w nim jakiś cukier resztkowy (często w Jasnières bywa), czy też nie.

Później poszło się na mecz, wlazło do ciemnego labiryntu, więc teraz przypominam sobie wino, światełko w tunelu.

Jest dość łatwe do dostania w Paryżu, kiedyś kosztowało ok. 20€, teraz pewnie ze 25.Piłem i jadłem na koszt własny.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Rurale

    Wizytę w Pasta Mia również gorąco polecam. Tak jak napisał p. Marek wina
    nie ma, ale właściciel zawsze namawia żeby przynosić własne butelki (ja
    niestety mam problem z białym bo za daleko mieszkam). Jak sama nazwa
    wskazuje w menu królują kluski, ale zawsze prawidłowo twarde i wbrew
    lokalnym gustom nie utopione w sosie. Menu krótkie, są sezonowe
    propozycje. Jedno z najbardziej „antyhipsterskich” miejsc w tej części
    Wawy.

  • Grzegorz

    Czy takie działanie – spożywanie w lokalu alkoholu ,który nie został tam zakupiony ,bo (tak się domyślam) lokal nie ma na alkohol koncesji ,jest zgodne z przepisami…? Czy jakieś Organy mogą się do tego przyczepić ? Pytam zupełnie poważnie wszystkich zorientowanych w biznesie restauracyjnym lub w odpowiednich przepisach…

    • Marekbienczyk

      Grzegorz

       Rany, niech Pan się pyta cicho

      • Grzegorz

        Marekbienczyk

        No przecież szepnąłem ledwie … :)  i to w miejscu cichym i ustronnym (chciałbym ,żeby cichym tylko o tej porze dnia,ale ostatnio cicho tu i zbyt spokojnie coraz częściej niestety…)  .

        A pytanie jak najbardziej serio… Artykuł nasunął po prostu pewna myśl …. 

    • Wojciech Bońkowski

      Grzegorz

      Koncesję wydaje się na sprzedaż. Jeśli nie ma sprzedaży to ten przepis nie jest złamany. Nie jest złamany również przepis o zakazie spożywania alkoholu w miejscach publicznych, bo restauracja formalnie takim nie jest. Na pewno są jakieś inne przepisy które są łamane, bo przecież wg tego co obowiązuje to filiżanki po kawie można myć tylko w innym zlewie niż myje się pomidory, itp.

      • Grzegorz

        Wojciech Bońkowski

        OK. Dziękuję. W te chore niuanse sanepidowskie nie wnikam…Chodziło mi tylko o istotę rzeczy co do koncesji… :)

        • pawelB

          Grzegorz

          Przepisy sanepidowskie raczej nie są łamane, ponieważ droga czysta i droga brudna (sanepid rozdziela w restauracji miejsca gdzie się wydaje jedzenie i zdaje talerze, żeby nie doszło do zanieczyszczenia wydawki) jest taka sama dla brudnych talerzy i brudnych kieliszków. Z tego co wiem jest jeden hotel w polsce gdzie zachęca się do przynoszenia wina w butelce swojego, jako że to sieciówka, zakładam że sprawdzili przepisy :) tylko korkowe trzeba tam wyścielić.

          • Wojciech Bońkowski

            pawelB

            A jaki?

      • Marekbienczyk

        Wojciech Bońkowski

         Ja biorę własne kieliszki i myję je w domu

      • Waldemar Śliwka

        Wojciech Bońkowski

        Jako były celnik wiem, że przepisy w takim wypadku są łamane. Miałem kilka takich spraw w Gdańsku – bardzo szybko wypisano mandaty take, że właściciele szybko interes musieli zwijać. Powinno być wydane zezwolenie (nie koncesja!) na zakup alkoholu celem spożycia na miejscu. Przynoszenie własnego alkoholu i spożywanie go na miejscu jest przestępstwem ponieważ stanowi próbę obejścia przepisów – poza tym brak zezwolenia naraża skarb państwa na straty wysokości opłat ze stosownego rodzaju zezwolenia. Skarbówka jest w takim przypadku (tak było w Gdańsku) oszacować średnią ilość spożywanego alkoholu dziennie i straty z tytułu braku opłat za zezwolenie + stała kara i pomnożenie. Wyszło jakieś 120 tysięcy do zapłacenia – nic dziwnego, że gość zwinął się do Niemiec i nie można go znaleźć.

  • Wojtek Turyk

    Szanowny Panie Marku i inni Goście, przyjaciele domu –
    Serdecznie dziękuję za kultywowanie w Pasta Mia tradycji picia własnego ulubionego wina.
    Wojciech Turyk