Dźwięk beczkowej duszy
W czasie mundialu wyidealizowane wyobrażenia narodów o samych sobie ulegają wzmocnieniu. Najczęściej czerpią z historii, przybierając postać hełmów wikingów, husarskich piór i kraciastych kiltów, którymi zapełniają się stadiony. Elias Canetti stworzył przed półwieczem coś na kształt repozytorium narodowych symboli, z którymi społeczeństwa Europy przeglądają się w lustrze. Kibice mogliby z niego brać pełnymi garściami, gdyby tylko czytali Canettiego. Niemcy mogliby na przykład przebrać się za drzewa (w ich autoportrecie dominuje według pisarza las, a właściwie maszerujący las), Szwajcarzy za górali, a Holendrzy (gdyby tylko się zakwalifikowali) za budowniczych tam. Angielskich kibiców zobaczylibyśmy w strojach kapitańskich, ze sterami w ręku, a Hiszpanów… Hiszpanów nie musimy sobie wyobrażać jako torreadorów, bo przebierają się za nich bez pomocy Canettiego. Wedle autora Masy i władzy Hiszpan postrzega siebie jako odważnego matadora otoczonego przez uwielbiający go tłum. Pomijając aspekt etyczny zabijania byków, jest w tej wizji element humanistyczny, który nie pojawia się w innych autoportretach (poza oczywiście Francuzami, których symbolem jest rewolucja). W samym centrum areny jest bowiem samokontrolujący się i dominujący nad naturą człowiek, czyli podmiot, jakby powiedzieli filozofowie. A nawet więcej – artysta, który igra z naturą i przezwycięża ją ostatecznie w imię sztuki.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!