Blisko prawdy
Poniższa notka degustacyjna poświęcona jest białemu winu z Roussillon, Coume Gineste 2010, ze znanej biodynamicznej Domaine Gauby. Autorem notki jest Pierre Citerne, dziennikarz winiarski i współautor przewodników; w swoim czasie jego ekipa wygrała mistrzostwa Francji w degustacji w ciemno.
To przejrzyste, precyzyjne wino narzuca się swą oczywistością. Powstałe przede wszystkim z gron grenache, dobrze wyraża obecny styl posiadłości: głęboki i wibrujący, chwytający owoc ze swoistą młodzieńczą bezpośredniością. Niektórym ten styl wyda się mało dojrzały, bez owej patyny, którą daje długie starzenie wina, jego ociosywanie człowieczą ręką. Pomimo tych zastrzeżeń trudno nie podziwiać równowagi między bogactwem a naprężeniem, aksamitnością a ożywczą długością tego wina – tak bliskiego prawdy”.
Przypominają mi się reakcje publiczności, mającej szczęście kosztować podczas publicznej degustacji jednego z roczników Coume Gineste, sprowadzanych w swoim czasie przez 101win.pl. Podobnie jak w notce Citerne’a, dla wielu jej uczestników było to wino nie całkiem zrozumiałe, zbyt „nieobecne”, za mało ukształtowane, niedogadane. Ale nie o to chodzi. Zainteresowało mnie w notce słowo „prawda”, które, trzeba przyznać, nie pada z naszych ust, jeśli nie jesteśmy politykami, często. Filozof zastanowi się dziesięć razy, zanim go w tekście użyje, poeta dwadzieścia razy. A i degustator nie żongluje nim tak, jak żongluje nazwami zapachów czy słowem „mineralność”. Właściwie nie używa go nigdy. Citerne na nie się decyduje i intuicyjnie możemy się domyśleć, o co chodzi.
Nie chodzi o prawdę, by tak rzec, pomniejszą, cząstkową, jaką zawierałoby często skądinąd napotykane stwierdzenie, że wino wyraża „prawdę terroir”. Czytam właśnie tekst o wizycie Pierre’a Casamayora (profesora od wina, autora wielu książek) w posiadłości Château Tour des Gendres, u Luca de Conti (jego wina z Bergerac sprowadza Robert Mielżyński). Casamayor stwierdza, że niegdyś tutejsze wina były bardziej „na pokaz, zgodnie z modą lat 90.”, ale dzisiaj stały się o wiele bardziej finezyjne i szczere, znakomicie „oddające terroir”; widać wyraźnie, konkluduje Casamayor, że Luc de Conti dokonał „postępu niejako w stronę prawdy”. W takim przypadku „prawda” wiąże się z niezakłamywaniem drogi między ziemią a kieliszkiem; wino oddaje prawdę tej – w Bergerac – ziemi.
W notce Citerne’a prawda ma silniejszą wymowę. Nie chodzi już tylko o wierność wobec terroir, lecz o zasadę rzeczywistości. Wraz z winem Gauby’ego dotykamy nie czegoś partykularnego, a ogólnego: oto w winie jest coś, co prowadzi nas do doznania prawdy. Już nie tylko prawdy tego zakątka na ziemi, lecz prawdy bytu.
Właściwie to bardzo budujące doznanie. Jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o świecie (no i o winie) w kategoriach całkowitej względności i nieprzejrzystości rzeczy. I oto wino przynosi doznanie oczywistości: jest tak, jak powinno być, nie może być inaczej. Myślę, że każdemu z nas zdarzyło się podobne doświadczenie degustacyjne. Wielkie wino (czy raczej: są takie wina wśród wielkich win) przynosi doznanie, że jest właśnie tak i że nie może być inaczej. Nie możemy sobie wyobrazić, że może być inaczej, bo dotknęliśmy prawdy.
Co nie przeszkadza Citerne’owi (a może go do tego zachęca) dać Coume Gineste ledwie 17,5 pkt. na 20. Ale to już całkiem inna kwestia.