Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Ogrody wina

Komentarze
Dwór Sieraków robi wrażenie. © Natalia Gąsiorowska.

Znany krakowski importer – Dom Wina, po wielu latach organizowania imprez pod nazwą „Salon Degustacyjny” (na początku tylko w Warszawie i w Krakowie, potem także w Gdańsku, Poznaniu, Łodzi czy Wrocławiu), postanowił przekształcić je w jedno duże spotkanie o nieco innym charakterze.

Ta decyzja nie była zaskoczeniem i wisiała już w powietrzu od pewnego czasu. Poprzednia formuła doszła do ściany (czasami wręcz przysłowiowo), a salon pozostał tylko w nazwie. W ostatnich bowiem latach skupiał często przypadkowych gości, którzy bezpłatnie (po otrzymaniu zaproszenia) lub wręcz z ulicy (bo czym było symboliczne 25 zł opłaty) wykorzystywali go do bezkarnego upijania się i żebrania o darmowe butelki. W większości przypadków był to też jedyny kontakt tych ludzi z Domem Wina, a z pewnością nie było to tym czego importer oczekiwał. Nowa formuła zakłada spotkanie raz w roku, w progach i ogrodach Dworu Sieraków (gratulacje dla Pawła Gąsiorka za przywrócenie go do życia), za opłatą 180 zł (lub 120 zł dla klubowiczów) obejmującą nie tylko możliwość degustowania szerokiej gamy win, ale także udział w degustacjach komentowanych oraz zaproszenie na kolację podsumowującej wieczór. Do niezbędnego sukcesu potrzeba było jeszcze najważniejszego czynnika – pogody. Tym razem opatrzność dopisała, a tym samym premiera wypadła niezwykle udanie.

…ogród z imponującym namiotem także. © Natalia Gąsiorowska.

Gościem honorowym był Alejandro Fernández z winnicy Pesquera, którego wizytę i degustację w Warszawie opisywał już Marcin Jagodziński. Premiera win izraelskich oraz często niedoceniany Urugwaj także doczekały się wcześniejszych relacji (tutaj i tutaj). W ofercie Domu Wina znajdziemy wielu innych producentów, o których warto szepnąć słówko.

Mocnym punktem są zawsze australijskie wina z winnicy Thorn-Clarke. Nigdy nie zawiodłem się na blendzie Shotfire Quartage (74,16 zł, Cabernet Sauvignon/Cabernet Franc/Malbec, w sprzedaży w tej chwili rocznik 2010), a najlepsze wrażenie zrobiło na mnie tym razem wino tańsze – Milton Park Chardonnay 2011 (49,50 zł), z intensywnym brzoskwiniowym nosem i unikający beczkowo-waniliowego trendu. Po słabszych winach pokazanych w zeszłym roku, tym razem reprezentacja Południowej Afryki z Lyngrove Estate zaprezentowała niezwykle równy poziom zarówno podstawowego Collection Cabernet Sauvignon 2011 (39, 50 zł, wiśnia, tytoń, przyprawy) czy topowego Platinum Pinotage 2010 (102,30 zł, śliwka, przyprawy i jeszcze sporo wanilii, ale przecież to wciąż młodziak).

Dobre australijskie Chardonnay, które nie zabija wanilią. © Maciej Nowicki.

Wciąż poziom trzymają bułgarskie wina z winnicy Telish (podstawowy Merlot za rewelacyjne 27 zł, który polecaliśmy już tutaj). Niezwykle ciekawym winem było białe Pinot Noir od Huby Szeremley, ale zupełnie obezwładniła mnie jego czerwona, klasyczna wersja z rocznika 2009 (52,50 zł, truskawki i niezwykłe kawowe niuanse). Wciąż nie mogę zdecydować się który biały szczep u słoweńskiego producenta Verus jest najsmaczniejszy – Pinot Gris, Sauvignon Blanc, Riesling czy Furmint (wszystkie w tej samej cenie 60,09 zł). Kiedyś stawiałem na Furminta, teraz najciekawszy wydał mi się Pinot Gris.

Hiszpanie w ofercie trzymają się mocno. Wprawdzie Pesquera zepchnęła pozostałych nieco na drugi plan, ale nadal jest tu wiele win, po które sięga się z przyjemnością i wraca z tęsknotą – świeży viognier z Casa della Ermita (42,90 zł), cavy od Agustí Torelló Mata (choć niestety najtańsza to wydatek ponad 72 zł…) czy Les Terrasses 2006 od Alvaro Palacios (149,50 zł). A na deser portugalski klasyk, porto od Kopke, zwłaszcza Vintage 2002 (201,22 zł).

Hanne Louw z winnicy Lyngrove Estate. © Maciej Nowicki.

Na koniec mały kamyczek do tego pięknego ogrodu. Jedyną rzeczą, która wypadła dość niefortunnie, było seminarium prowadzone przez wielkiego winiarza, Alejandro Fernándeza. Masterclass z winami Pesquera został zdominowany przez gwar nader swobodnych dyskusji przy stołach i konieczność ich wielokrotnego uciszania. Oby za rok było lepiej!

Alejandro Fernández próbuje być ciekawszy od pogaduszek przy stole. © Anna Miodońska.

Degustowałem na zaproszenie importera.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.