Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Węgierscy bohaterowie

Komentarze

Przedstawiam Wam kilku bohaterów, z których każdy zasługuje na osobny tekst.

Winnice Huba Szeremley. © lakbermagazin.hu

Pierwszym jest Huba Szeremley, którego historia życia pasowałaby równie dobrze do filmu sensacyjnego. Ten potomek arystokratycznej rodziny (która aż do XVIII wieku była w posiadaniu wielu winnic), w 1967 roku uciekł z Węgier do Austrii prywatnym samolotem, który wcześniej wylądował na autostradzie. Później znalazł się na dworze szacha Persji gdzie (podobno) studiował winiarstwo by w 1990 powrócić do Ojczyzny i rozpocząć dzieło odbudowy dawnego winiarskiego imperium na zboczach Badacsony. W tym celu – to też pasuje do scenariusza – zakupił starą fabrykę… Pepsi, a następnie przebudował ją na nowoczesną winiarnię. Dziś winnice Szeremleya zajmują obszar 115 ha, a oprócz produkcji wina rodzina (bo klan Szeremley’ów nieustająco się rozrasta w wyniku działalności samego seniora) zajmuje się także hodowlą zwierząt (w tym słynnej mangalicy) oraz wyrobem wędlin, serów i konfitur – wszystko zgodnie z ekologią.

Huba Szeremley. © Vaol.hu

Drugim bohaterem jest enolog winnicy – Gabor Kardos, prawdziwy człowiek renesansu. Filozof z doktoratem obronionym na paryskiej Sorbonie, przetłumaczył na język francuski Filozofię Wina, Beli Hamvasa. Swego czasu posiadał trzy mieszkania: w Budapeszcie, w Paryżu i w Badacsony – twierdził, że każde z tych miejsc jest dla niego równie ważne. Ma też niespożytą wręcz energię. Na degustację w Łodzi wyruszył z Węgier o 6 rano i jadąc non stop (!) dotarł na nią o 19:30 by od razu przystąpić do opowiadania o swoich winach. Opowiadać zresztą też potrafi, a że człowiek to światły rozmowa z nim to płynne przeskakiwanie z tematów winiarskich na społeczne, polityczne, turystyczne lub dotyczące aktualnego stanu budowy dróg w Polsce.

Gábor Kardos. © Boraszportal.hu

Wreszcie trzecim bohaterem są same wina. O ile młodszemu pokoleniu Badacsony (to zarówno nazwa miasteczka położonego nad Jeziorem Balaton, góry jak i apelacji winiarskiej) niewiele mówi, to tym starszym kojarzy się zarówno z wakacjami (o ile władza pozwoliła) jak i słabiej jakości winami wypijanymi  masowo w PRL-u. Góra Badacsony to tak naprawdę kilka wygasłych wulkanów i to one odpowiadają za tutejszy mikroklimat oraz wulkaniczno-bazaltową glebę. To sprawia, że dziś na obszarze 1650 ha powstają wina niezwykle oryginalne, a tutejsze biele wielu zalicza do jednych z najlepszych win węgierskich.

Badacsony. © Wikimedia.

W czasie kolacji mieliśmy okazję spróbować łącznie 7 win. Nadal bardzo  smakuje mi Pinot Noir 2009 (52,50 zł) – lekki, o przyjemnych truskawkowych aromatach i nieustająco ewoluujący – w czerwcu zeszłego roku zwracałem uwagę na niuanse kawowe, teraz ich ustąpiły miejsce aromatom przyprawowo-korzennym.  A oto moje pozostałe typy:

Odświeżające. © Maciej Nowicki

Szeremley Badacsonyi Muscat Ottonel 2012 (43, 50 zł) – orzeźwiający i bardzo aromatyczny (kwiaty, cytrusy, grejpfruty). Trochę tu mineralności, nieco słonawa końcówka, ale całość robi dobre wrażenie i równie dobrze będzie pasować jako aperitif czy dodatek do sałat albo dań kuchni azjatyckiej.

Świetne! © Maciej Nowicki

Szeremley Badacsonyi Kekfrankos 2006 (57,50 zł) – tym winem zachwycaliśmy się już z Kubą Janickim, zachwyt wciąż trwa. Dojrzałe czereśnie, jagody i sporo pikantności, nut papryki plus świetna struktura. Za tą cenę zdecydowanie warto.

A na imię mi równowaga. © Maciej Nowicki

Szeremley Badacsonyi Zeus 2003 (155 zł) – zeus to krzyżówka dwóch węgierskich szczepów (Zenit i Zeta) powstały w Wine Research Institute w Badacsony. W tym deserowym winie znalazł bardzo dobre zastosowanie – owoce egzotyczne i odrobina tych suszonych. Co najważniejsze mimo ponad 100 g cukru/l  wino zachwyca świetną równowagą między słodyczą a kwasowością.

Ostatnim zaś bohaterem było miejsce spotkania. Węgierska restauracja Varoska to nie tylko jedyna tego typu kuchnia w Łodzi, ale i jedna z najstarszych łódzkich restauracji. Tego wieczoru przygotowała tradycyjne menu (choć dostępne także na co dzień) m.in. węgierską zupę rybną halászlé, bogracz i budapesztański gulasz na czerwonym winie. Węgierski gość bardzo chwalił te dania, a to znak, że warto tam zajrzeć nie tylko na degustacyjną kolację.

Warto odwiedzić. © Scentgenerator.pl

Importerem win Huby Szermley’a jest Dom Wina, opisywane wina w podanych cenach można zakupić w sieci sklepów firmowych, niektóre z nich także poprzez stronę internetową

Degustowałem i jadłem na zaproszenie importera.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Sławomir Hapak

    O ile mnie pamięć nie myli, to jest na Węgrzech 5 słynnych szczepów na „Z”, stworzonych tą samą ręką i nie są one swoimi potomkami: Zeus, Zenit, Zeta, Zefir i Zengo.

  • wein – r

    Hubę znam z Badacsony i z Keszthely, w którym bywa regularnie na dniach wina na przełomie czerwca i lipca (mój przyjaciel Pampetrics György jest współorganizatorem imprezy).

    W Paryżu nie, w Budapeszcie i Badacsony tak. Będę miał kiedyś mieszkania! ;-)

    Może nie Jezioro Błotne ale te kilkanaście wulkanów, graniczących ze sobą komitatów (+ Somló) to od lat mój Dom.

    Bardziej niż wina cenię sobie kuchnię ichniejszej restauracji. Choć starsze roczniki Óvörös, PN czy Bakator (w obu odsłonach) a nawet Badacsonyi Cuvée do dziś bywają znakomite. Jednak polecam, i to ze szczerego serca, ich Keknyelű. Świetnie się starzeje (2005 pijam co roku na próbę, coraz lepsze).

    Ósmego lipca będę już na miejscu (bo tam zazwyczaj świętuję swoje urodziny :-) ), więc wypiję za Wasze zdrowie to, co kupię w drodze na stacji benzynowej… ;-)

    Ceny w Polsce (pisałeś, że warto… może?) jednak obezwładniają.

    [Pijam za własne / pisownię wspomagam netem]