Sherry – wina ekstremalne
Produkowane w Andaluzji na bazie palomino, pedro ximénez lub moscatela wzmacniane wina nigdy nie budziły mojej fascynacji. Generalnie mam trudności z winami wzmacnianymi, ale do porto i mader z czasem się przekonałem. Gorzej z sherry. Próbowałem ich wielokrotnie, znam wszystkie podstawowe odmiany, a w pamięci przechowuję kilkanaście win, które mnie oczarowały. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo rzadko kupuję sherry. Przyczyna to bezkompromisowość aromatów i smaków. W sherry mało jest stanów pośrednich. Z jednej strony możemy spotkać się ze słoną mineralnością palomino, z drugiej ze słodyczą suszonych owoców, jakie prezentuje pedro ximénez. W obu podstawowych typach sherry (wytrawnym i słodkim) smaki te doprowadzone są do skrajności.
Ostatnia, bardzo dobra degustacja win Lustau u Roberta Mielżyńskiego umożliwiła konfrontację z tym, co Andaluzja ma najlepszego. Z ogromnej, liczącej 40 etykiet oferty tej winiarni Mielżyński wybrał 10. Są wśród nich butelki z podstawowej serii, uzupełnione przez kilka pozycji z etykietami oznaczonymi tajemniczym słowem Almacenista, a całość dopełniają dwa bardzo stare i niestety bardzo drogie wina: Palo Cortado i Pedro Ximénez VORS.
Winem degustacji okazała się Manzanilla Pasada de Sanlúcar. Wino butelkowane i sprzedawane przez firmę Lustau, powstało i zestarzało się w piwnicach małego producenta Manuela Cuevas Jurado. Właśnie tacy producenci, którzy tworzą, ale nie butelkują win pod własną etykietą, nazywani są „almacenista”. Manzanilla Pasada okazała się winem o bardzo delikatnym trawiasto-orzechowym aromacie i niebywale rozbudowanej mineralnej strukturze. Usta były długie, orzechowe (orzech laskowy), z wyraźnie słoną końcówką. Aromatycznie nie różniła się od podstawowej Manzanilli Papirusa, ale jakość i struktura ust nie budziły wątpliwości, które z win jest lepsze.
Ciekawym doświadczeniem było 30-letnie Palo Cortado, które okazało się przeżyciem ekstremalnym. Koncentracja aromatów toffi, orzechów włoskich w połączeniu z bardzo wytrawnymi, naznaczonymi słonymi minerałami ustami były trudne do zniesienia. Wino było tak wyraziste i skoncentrowane, że brakowało w nim przestrzeni na oddech. Powalało mocą i intensywnością.
Nie można zapomnieć, ze wina sherry sprawdzają się wyśmienicie do najtrudniejszych kuchni świata. To jedyne znane mi trunki (głównie Fino i Manzanilla), które nie lękają się hinduskich i tajskich przypraw.
Piłem i jadłem na zaproszenie Roberta Mielżynskiego.