Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Chile na rozdrożu

Komentarze

Chile już kolejny raz (przeczytaj relację z 2012) zaprezentowało swoje wina w ramach dużej publicznej degustacji w Warszawie. To chwalebny zwyczaj – pozwala budować stałą obecność na polskim rynku. A nam daje możliwość do sprawdzenia, co się przez rok w Chile zmieniło.

Chilean Wine Tour 2013
© PoWINOwaci / Olaf Kuziemka.

Trendy zarysowane rok temu są nadal na pierwszym planie. Dywersyfikacja rejonów upraw – poszukuje się chłodniejszych siedlisk dających bardziej zrównoważone, czytaj: mniej alkoholowe, zawiesiste, bardziej kwasowe wina. Dywersyfikacja uprawianych szczepów: wśród najlepszych win imprezy wybranych przez naszych autorów (czytajcie poniżej) znajdziecie rieslinga, pinot noir, syrah i carignan, czyli odmiany na razie mniejszościowe, ale to one właśnie, a nie wszędobylskie i powtarzalne chardonnay, merlot czy carménère tworzą jakościowy ferment.

Bardzo ciekawym zbiegiem okoliczności tego samego dnia co Chile, odbyła się też degustacja win z Nowej Zelandii.  Dwa kraje kompletnie od siebie odmienne, przez dwie dekady sytuujące się na przeciwnych biegunach światowego winiarstwa – a dzisiaj ich drogi w przedziwny sposób się krzyżują. Nowa Zelandia zwiększa produkcję, tanieje, popularyzuje się – kosztem spadku jakości. Chile przeciwnie – przez lata produkowało ocean win tanich i prościutkich, dziś ma wielkie ambicje, by wskoczyć na wyższe półki. Wszystkie winiarnie chcą dziś robić wina „ikony”, klasy ultra premium i wyższej. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej, tym ikonom jeszcze daleko do stylu i głębokiej jakości najlepszych bordeaux, barolo czy win z Douro. Ale nie da się zaprzeczyć, że na fali tej modernizacji powstaje coraz większa grupa win coraz ciekawszych. Dawną urawniłowkę zastąpiły wielokierunkowe poszukiwania. W Polsce już też możemy spróbować tych syrah czy carignan. Dlatego jako wieloletni sceptyk spoglądam na Chile z sympatią, bo każdy, kto rozpoznał swój problem i aktywnie stara się go rozwiązać, zasługuje na kolejną konsumencką szansę.

Obejrzyjcie wideo, na którym Álvaro Arriagada z Wines of Chile oraz winemaker Adolfo Hurtado opowiadają, jakie jest przesłanie chilijskich win dla świata i czy Syrah jest szczepem przyszłości:

A oto ulubione wina naszych autorów:

Wojciech Bońkowski: Największą niespodzianką (choć polecałem już ich Cabernet Sauvignon) były kulturalne, pijalne i niedrogie flaszki od Rucahue. Tym razem najbardziej podeszło mi tanie Carménère 2012 oraz niewiele droższe Reservy: Carménère 2010 i Merlot 2008. O tych winach szerzej pisze poniżej Marcin Jagodziński. Natomiast pewnym rozczarowaniem okazała się Alta Alcurnia, głośna już posiadłość Polaków w Chile, o której pisaliśmy już tutaj. Po raz pierwszym próbowałem tutejszych win Líneas del Sol, które obok chaotycznych etykiet (jedne oznaczone są jako wina stołowe, inne – apelacyjne bez jasnego klucza) zniechęcały rozmytymi smakami, zaś flagowe Illustris 2011 na tle innych drogich win chilijskich wypadło przeciętnie. Alta Alcurnia jest już importowana do Polski przez La Cosecha del Vino.

Rucahue Estate Carmenere 2012
22 zł szczęścia.

Marcin Jagodziński: Autentyczną radość sprawiło mi Rucahue Estate Carménère 2012. Nie rezygnując z atrakcyjności i przystępności charakteryzującej wiele win z Chile, producent ten wybrał nieco bardziej „europejski” styl, oparty na wyższej kwasowości, niższym poziomie alkoholu i większej elegancji. Może dlatego, że doradza tu francuski enolog François Massoc (robi też kultowe flaszki pod nazwą Malleco). Nawet najtańsze wina są bardzo przyjemne w piciu, a kosztują, jak wspomniany Carménère, niecałe 22 zł! (Markety takie jak Leclerc, Hiper, Supersam; importerem jest Waldipol). Droższym o 8 zł, bogatszym, wciąż świetnie wyważonym winem jest Carménère Reserva 2010, fajne było też Syrah Gran Reserva 2010, raczej owocowe niż pieprzne, ale wciąż typowe.

Izabela Kamińska: moją uwagę zwróciła winiarnia Maquis. Świetne wina. Młode winnice, ale duży potencjał. Pomaga tu znany francuski enolog Jacques Boissenot (obecny także w niedawno recenzowanym Château Kirwan). Już dziś wina zdecydowanie wyróżniały się na tle innych. Koncentracją, świeżością, brakiem ciężkiej beczki, wysoką kwasowością i nieokiełznanymi trochę taninami. Świetny Cabernet Franc 2010 (sic!) oraz Lien 2009, mieszanka syrah, cabernet sauvignon, carménère, cabernet franc, petit verdot i malbeka. Winiarnia poszukuje importera w Polsce. Wyróżnienie także dla Cono Sur 20 Barrels Syrah 2011. Bardzo pyszne! Konkretne wino, megaskoncentrowane, potężne owocem i nutami korzennymi. Bardzo wysoka kwasowość. W ustach świeże porzeczki i naprawdę, miałam wrażenie, że czuję drobne ziarenka tych owoców na podniebieniu przez bardzo długi czas. Genialna odtrutka na słodkie carmenery i bezpłciowe sauvignon blanc. Ach, gdyby było sprowadzane do Polski… To pewnie kosztowałoby majątek, choć tańsze wina Morandé są całkiem przystępne cenowo (importer: Atlantika, dostępne m.in. w Leclerku).

Quintay Q Pinot Noir 2011
Quintay Q – znakomite Pinot Noir z Chile. © Maciej Nowicki.

Maciej Nowicki: chilijskie pinot noir! Szczególnie dwa prezentowane przez Viña Quintay, specjalizujący się w Reservach i Gran Reservach (cokolwiek one w Chile znaczą). Wina pochodzą z doliny Casablanca, którego chłodny klimat sprzyja m.in. właśnie pinot noir. Wino Q 2011 ma co prawda 14,5% alk., ale dobrze wtopionego, ładne finezyjne aromaty, łagodne taniny; w Polsce mógłby kosztować poniżej 100 zł. Tańsze (50 zł?) Clava Pinot Noir 2011 jest prawie tak dobry, z przewagą malin, suszonych owoców, harmonijne, bardzo pijalne wino. Kolejne wyróżnienie dla Elqui Wines Syrah 2011 z młodej, powstałej w 2011 winiarni. Dolina Elqui to też chłodniejsze stanowisko w chilijskim kontekście. Wśród czterech win najfajniej smakowało Syrah, słodkie, ale nie dżemowate z przyjemną pieprzną końcówką. Potencjalnie ok. 60 zł w Polsce.

No i wreszcie Viña Morandé Carignan Edición Limitada 2008. Niełatwo znaleźć dobre wino z carignan w Nowym Świecie. Mało kto wie, że w Chile można znaleźć wiele starych krzewów tej odmiany, m.in. w dolinie Loncomilla. Parametry wina robią wrażenie (20 miesięcy w beczce i 15% alkoholu), ale równowaga jest świetna: beczka nie dominuje, wino jest bardzo owocowe, korzenne, z wysoką kwasowością – koniecznie podawać lekko schłodzone, koło 15o, inaczej nic z tych aromatów nie będzie. (Importer: Atlantika, cena 99 zł).

Elqui Wines Syrah 2011
Syrah – następna gwiazda Chile? © Maciej Nowicki.

Łukasz Czajkowski: Tegoroczna degustacja win chilijskich wzbudzała równie duże emocje, co rezydująca w tym samym czasie i w tym samym hotelu Hyatt reprezentacja Polski w piłce nożnej przed meczem z Ukrainą. W tym pierwszym przypadku w szranki stanęli tacy giganci rynkowi jak Concha y Toro, Cono Sur czy Viña Maipo, a z drugiej strony mniejsze jak Emiliana czy zupełnie małe Alta Alcurnia.

W odróżnieniu od meczu futbolowego nie mam pojęcia, jaki będzie wynik tego starcia. Piłka cały czas jest w grze, a wina po obu stronach znaleźć można od jedynie zadowalających aż po znakomite. Wśród tych ostatnich zapamiętałem czołowe butelki Cono Sur, dzieła enologa Adolfa Hurtado. Doskonały Single Vineyard Riesling 2012 z dużym, jeśli ufać producentowi, potencjałem starzenia może zamieszać w stawce niemieckich konkurentów. Zaskoczeniem było także potężne, ziemiste, garbnikowe, pełne osobowości 20 Barrels Syrah 2011.

Kolejną niespodzianką było Viña Morandé Pinot Noir Gran Reserva 2009. Mimo 14,5% alkoholu, trzeba przyznać, że doskonale wtopionego, wino wydawało się być napięte jak cięciwa łuku. Znakomita odżywcza kwasowość, w ustach długie, młodzieńczo jędrne, delikatnie zielone. Posiadało wszystko to, za co uwielbiam pinot noir – mocny kręgosłup i zero otyłości przy przyjemnej, czystej owocowości. Ostatnim wyróżnieniem chciałbym obdarzyć wino Signos de Origen Blanco 2011 z winnicy Emiliana. Wśród wielu wybitnych win tej winiarni (czerwony Coyam 2010!) właśnie ten biały kupaż chardonnay, viognier, marsanne i roussanne powalił mnie swoją głębią, pasją, genialną strukturą. Wino oleiste, gęste, pełne a przy tym niebywale żywotne, długie i dźwięczne niczym dzwon Zygmunta. Wino dostępne, jeśli nie wyprzedało się na pniu w najlepszych warszawskich restauracjach, u Artura Zarzyckiego. Vive le vin!

Chilean Wine Tour 2013 aromaty
Aromaty w kieliszku. © PoWINOwaci / Olaf Kuziemka.

Ciekawym elementem edukacyjnym były kieliszki z zamkniętymi w nich aromatami: owoce, zioła, przyprawy, eukaliptus i wiele innych. Obok ustawiono wina, w których występują podobne aromaty. Doskonały pomysł! Sam miałem świetną zabawę z tym ćwiczeniem, a jedna z Pań wyznała zaskoczona, że nie sądziła, iż sama potrafi znaleźć tyle określeń dla pitego wina.

Degustowaliśmy na zaproszenie organizatora – ProChile.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • rurale

    Nie wiem co Marcin miał na myśli pisząc o kultowych winach Francois Massoc o nazwie Malleco. Może je robi w Valle de Malleco? Nie słyszałem o nich. Ta dolina to najdalej na południe wysunięty region winiarski Chile, gdzie jeszcze niewielu winiarzy podjęło ryzyko robienia win (niektórzy z sukcesem jak Vina Aquitania i jej chardonnay Sol de Sol czy William Fevre, który zaczął sprzedawać pinota o nazwie Little Quino). Massoc na co dzień jest enologiem w stosunkowo niedużej, ale wysoko ocenianej winnicy Calyptra. Poza tym bierze udział w dwóch dość spektakularnych projektach – Clos de Fous (czterech winiarzy Leyton, Cussen, Parra i właśnie Massoc, przekonują że potrafią robić w Chile wina w stylu burgundzkim) i Aristos. Jeżeli chodzi o „kultowość”, to może właśnie chodzi o wina z tej ostatniej winnicy? Bo to też dość niezwykłe. Massoc pracuje w Aristos wspólnie z Louisem M. Liger Belair, który ma swoją winnicę w Vosne Romanee. To już bardziej burgundzkie być nie może, począwszy na podejściu, a skończywszy na cenach (100-150 dol. za butelkę). Taka burgundzka odpowiedź na bordoską Almavivę:)

    • Wojciech Bońkowski

      rurale

      Razem degustowaliśmy Rucahue i przedstawiono nam ten projekt Massoka jako „Malleco”, przez co zrozumiałem winiarnię o takiej nazwie, a nie region. Pewnie to Ty masz rację że właściwa nazwa jest inna. Ale chyba nie Aristos bo to jest Bio-Bio?