Biedronka na medal (?)
Biedronka coraz bardziej się spieszy. Dawniej wprowadzała nowe oferty co dwa miesiące. Teraz mamy już trzecią w ciągu niespełna trzech. Po sierpniowym Nowym Świecie i październikowej Portugalii kolejna gazetka i kolejne marketingowe hasło: „wina na medal”.
Z pozoru to logiczne. Idą Święta, trzeba zaproponować coś ekstra. W okresie, gdy wielu konsumentów rozgląda się za droższym winem do świątecznej kolacji, prezentami w drewnianych skrzyneczkach, codzienne Tinto z dyskontu za 14,99 zł może wydać się za mało „glamorous”. Poza tym Biedronka, choć jest liderem rynku w Polsce, czuje oddech konkurencji na plecach. Lidl na swoje półki wstawił bordoskie grand cru za 199 zł i pisały o tym wszystkie gazety. Pora więc w „Owadzie” na mocne uderzenie.
We mnie jednak sam koncept wbudza wątpliwości. Wino na medal to najlepsze wino w swojej kategorii. Wino światowej klasy, które w degustacji w ciemno zostawiło w polu całą konkurencję. (A na konkursach nie ma kategorii cenowych, degustuje się obok siebie wina po 5 i 150 zł). Czy na półkach dyskontu – Biedronki, Lidla, Kauflanda, Aldi; w Polsce, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Malezji – naprawdę stoją najlepsze wina świata?
Po najlepszą szynkę na świecie nie udamy się do dyskontu, a zamiast czołowych modeli Samsunga i Apple kupimy ich tanie chińskie lub polskie podróbki. To samo jest w winem. Z pojedynczymi wyjątkami w tych sklepach kupimy tanie, proste wina na co dzień do picia bez zbędnych ceregieli, a nie „najlepsze wina w swojej klasie”. Dlatego jak za chwilę zobaczymy, te Biedronkowe medale to albo medaliki, albo w ogóle medale nieistniejące.
Jakie wnioski z tej całej oferty?
1. Ta oferta nie jest wybitna. Na 19 win polecamy do zakupu 8, czyli mniej niż połowę. To marny wynik, zwłaszcza że chodzi o wina medalowe. Kilka z nich jest wprost odstręczających. Generalnie listopad w Biedronce upływa pod znakiem, by zacytować klasyka, przeciętnej przeciętności.
2. Hasłem marketingowym są „wina na medal”. Ciemny lud może to kupi. Ale Wy, drodzy Czytelnicy, nie dajcie się na to nabrać. Konkursy winiarskie (z pojedynczymi wyjątkami) to jedna wielka ściema. To biznes – dla organizatorów, którzy za każde zgłoszone wino kasują kilkaset euro, a najczęściej nie płacą nawet za pracę swoim jurorom. I dla producentów, którzy mogą sobie potem walnąć taki medal na butelce i z uśmiechem podnieść cenę oraz wciskać produkt odbiorcom w mniej rozwiniętych krajach winiarskich.
Konkursy winiarskie już się dawno zdewaluowały. Po pierwsze, jest ich za dużo – organizuje się ich kilkaset, czasem w najmniejszych pipidówach, byle obdarować medalami znajomych i krewnych królika. Po drugie, przyznają o wiele za dużo medali. Wedle wytycznych Światowej Organizacji Wina (OIV) liczba win nagrodzonych medalami powinna oscylować wokół 30%! To tak, jak by co trzeci biegacz startujący w Maratonie Warszawskim stawał na podium. Kompletny absurd. Medale brązowe i srebrne, które można zdobyć już za ocenę 80 punktów (oznaczającą w dzisiejszym świecie wino gorzej niż przeciętne), nie mają kompletnie żadnej wartości.
Po trzecie, konkursy skompromitowały się poprzez swoje procedury, które zakładają ocenianie w winie poszczególnych elementów takich jak „przejrzystość” albo „szczerość” bukietu (cokolwiek to znaczy). Wyciąganie średniej arytmetycznej z ocen jurorów pochodzących z różnych stron świata i wykonujących różne zawody, czasami kompletnie niezwiązane z profesjonalną oceną wina, prowadzi do sytuacji, gdy o medalu decyduje 0,05 punktu a największy wpływ na oceny ma kolejność podania win.
3. Za medalowość trzeba wszak niemało zapłacić. Biedronka przez cały rok proponowała wina od 9,99 zł, a średnia cena butelki w tym dyskoncie wynosiła ok. 16 zł. Teraz zaś średnia cena wina medalowego to 18,41 zł. Niby niewielka różnica, ale tak naprawdę poniżej 15 zł kupimy w Biedronce zaledwie 6 win; większość kosztuje 19,99 zł lub więcej. A nie są wcale lepsze, niż niedawna oferta portugalska albo francuska „Owada”.
4. W medalowym pędzie Biedronka nie ustrzegła się błędów. Medale przyznała winom, które ich wcale nie dostały. Vineas Blanco 2012 wcale nie dostało srebrnego medalu konkursu Catavinos 2013 (dostał go rocznik 2011). Półsłodka Laviña 2012 nie mogła żadną miarą dostać złotego Berliner Wine Trophy w 2011 roku (dostał go rocznik 2010).
Różowe Barbeitos z Portugalii wcale nie dostało Gold Trophy na szwedzkim konkursie Vinordic Wine Challenge 2013 (konkurs ten w korespondencji ze mną stanowczo temu zaprzeczył), a białe Barbeitos – złotego medalu Concours Mondial de Bruxelles w 2013. Dostało je inne wino tego samego producenta, chociaż Biedronka w tej sprawie przysłała sprostowanie Concours Mondial, że „wino Portal da Águia, produkowane przez winiarnię Quinta da Alorna, może być sprzedawane pod nazwą Barbeitos White 2012”. Tyle że nawet podmiot butelkujący się nie zgadza. Na tej zasadzie każda winiarnia może powiedzieć, że jej wino medalowe teraz będzie występować pod inną nazwą – tego się nie da skontrolować.
Niektórzy powiedzą, że to nieważne szczegóły. Owszem, ważne; np. chwalenie się medalem w innym roczniku niż nagrodzony to najcięższy z marketingowych grzechów. Biedronka może tego nie wiedzieć, ale powinna się dowiedzieć – choćby od swoich konsultantów i ekspertów. A tak – po prostu wprowadza w błąd konsumentów.
Zobacz także naszą infografikę – co warto kupić w Biedronce?
Pełne opisy win:
[Eng. 1536] Barbeitos Branco 2012
Mieszanka szczepów Fernão Pires i Moscatel Graúdo to wino lekuchne, zalecające się gronowo-kwiatowym aromatem Muszkatu. W końcówce wyraźna goryczka. Wino proste, jednowymiarowe, ale smaczne i ciekawe przez swój aromat. 16,99 zł to niby mało, ale jednak nie tak mało.
[Eng. 1536] Barbeitos Rosé 2012
Syrah i Tinta Roriz. To wino różowe ma ponad rok i to czuć: smak się spłaszczył, owoc ulotnił, został alkohol i lekko metaliczny posmak pustki. Szkoda czasu. 16,99 zł to zdecydowanie za dużo za ten kiepski smak.
[Servicios de Contratas Rusticas e Industriales] Vineas Vinos Blanco 2012
Wino marki wino. Połączono tu Chardonnay i Sauvignon Blanc, tracąc cechy jednego i drugiego szczepu. W finiszu subtelna nuta szparagów z puszki. 16,99 zł to nie jest bolesna cena, ale i tak nie polecamy.
Wolfberger Crémant d’Alsace Riesling Brut
Przyjemne wino musujące, warte swojej ceny 29,99 zł. Bardzo młode (osad usunięto, czyli produkcję zakończono dopiero pod koniec września), jeszcze trochę nieharmonijne: oscyluje między naftową goryczką, cytrusowym kwasem i cukrową słodyczą. Lepsze do jedzenia niż bez. Dobre – choć cena nie jest niska, ale dobrą metodę szampańską trudno znaleźć taniej. Dodajmy że wino otrzymało co prawda srebrny medal na konkursie Crémant, ale wypadło najsłabiej wśród win musujących tego producenta, bowiem inne… zdobyły medale złote.
Masía Vallformosa Catalunya Laviña semi dulce 2012
W Katalonii wino półsłodkie piją tylko turyści z Niemiec. Może dlatego wino po medal pojechało aż do Berlina (i to też w innym roczniku – patrz wyżej). Od nas dostaje medal miedziany – bo jego smak jest tyle wart co garść miedziaków. Gładki, bezbolesny, nie wyróżnia się absolutnie niczym – nawet słodyczą. Chociaż w sumie w konkurencji win półsłodkich, obsadzonej różnymi chemicznymi potworkami, ta flaszka za 14,99 zł się broni. Ale w żadnej innej.
Cantina Boccantino Terre Siciliane Nero d’Avola półwytrawne 2012
Nieciekawy Sycylijczyk o topornym zapachu tartaku o zachodzie słońca i wysokim wiśniowym kwasie. Nie jest kompletnie pozbawiony zalet – ma moment dobrego owocu – ale za 16,99 zł znamy lepsze okazje. Zaletą jest brak drewnianej suchości, która straszy w wielu innych winach z tej oferty (zapewne wióry dębowe uważane są przez producentów tanich win za przepustkę do medalu). Można, ale po co?
Cantine San Silvestro Piemonte Barbera Ottone I 2012
Wiśnia z pestką to dominujący smak tego prostego, może nawet prostackiego wina. Z czasem coraz więcej garbnika, a coraz mniej owocu. Srebrny medal na prestiżowym konkursie Decantera wydaje się trochę na wyrost, choć odpowiada on 85 punktom, czyli ocenie w dzisiejszym czasach dość przeciętnej. Smaczne wino w tradycyjnym stylu – do mięsa. 19,99 zł.
Cecchi Toscana Sangiovese 2012
Przyjemny owocowy aromat i dość długi posmak. Wyróżnia się z tej przeciętnej oferty Biedronki na plus. Ale czy wart 19,99 zł? Polemizowałbym. Wino wagi lekko–średniej, okazuje się za słabe nawet do makaronu po bolońsku (sprawdziłem). A garbnik jest suchy.
Les Producteurs Réunis Pays d’Oc Duc de Belmont Cabernet–Syrah 2012
Wino nie jest złe, zwłaszcza w cenie 14,99 zł, natomiast jest zmarnowane przez bezsensowne w tak tanim kontekście nuty dymu i dębiny. Zaprawdę byłoby lepiej te porzeczki i wiśnie zostawić w stanie czystym. Wtedy byłoby wino w swojej cenie całkiem dobre, a tak – wyszedł stereotypowy banał, który równie dobrze mógłby pochodzi z Chile albo Hiszpanii.
Les Vignerons de Buzet Buzet Mosaic 2010
Wino pachnie i smakuje żwirem, na którym rośnie winorośl. Dla wielbicieli owocowych smaków to może być trochę za mało, zwłaszcza za 19,99 zł. Już gotowe do picia, ale można rok potrzymać. Przyzwoite wino bez szaleństw, ale potrzebna mu wołowa pieczeń.
Château Jourdan Bordeaux Supérieur 2007
Poważne Bordeaux, nie kryjące swoich ambicji – ma mocny bukiet beczkowy, ale i sporą koncentrację jak na swój przedział cenowy. Zdecydowanie mocny punkt tej oferty. 19,99 zł – polecam, pomimo tego, że zdobyty 4 lata temu medal już się kompletnie przeterminował.
Vicente Leite de Faria Douro Animus 2011
Czysty, owocowy, lekko kwaskowaty zapach i przyjemny, lekki, owocowy smak. Leciutkie – może aż za bardzo jak na 19,99 zł i nie ma tutaj ziemistej mocy, jaką znamy z win Douro. Przyzwoite do dobrego. W sumie jasny punkt tej oferty, choć jeśli się wspomni inne wina portugalskie w Biedronce kosztujące np. 17,99 zł…
Casa Santos Lima Lisboa Passion of Portugal Reserva 2012
Prościutkie i taniutkie (14,99 zł) wino o mocnym, trochę wręcz syropowym owocu. Dla tęskniących za Nowym Światem i jego zupiastymi dżemoladami. Zważywszy na to, że jest to praktycznie najtańsze wino w tej ofercie – można się napić.
Fálua Tejo Conde de Vimioso 2011
Ciekawy zapach owocu granatu. W smaku wino dobrze zaprojektowane i zrobione – lekkie, cynamonowe, bardzo pijalne, z przyjemną końcówką (jeśli lubicie lekką goryczkę). Dobra flaszka, a za 14,99 zł – więcej niż dobra. W sumie najlepsza niespodzianka tej oferty.
Casa Santos Lima Alenquer Quinta das Setencostas 2009
Inna bajka niż pozostałe wina czerwone w tej ofercie: tu mamy dojrzałość, spokój, przestrzeń, pełnię smaku. Nuty beczkowe są delikatne, owocu wciąż dużo pomimo czterech lat. Bardzo dobre w swojej cenie 24,99 zł.
Bodegas y Viñedos Contralto vino de la tierra de Castilla Calle Principal Tempranillo–Cabernet Sauvignon 2012
Galaretka owocowa i cukierek, a potem suchy garbnik. A gdzie wino? Najtańsza flaszka w tym katalogu (13,99 zł) i najmniej subtelna. Nie truje, ale też specjalnie nie smakuje. Przewidujemy pewne grono amatorów wśród tych, którzy lubią „kawał wina”.
[R.E. 4139-V for Enotec] Utiel-Requena Valtier Reserva 2007
Wina pod marką Valtier już się w Biedronce pojawiały. Ale pierwszy raz mamy Reservę. Mocne nuty śliwkowe zahaczają wręcz o Amarone, w smaku wracamy do Hiszpanii na zupę śliwkowo-cynamonową ze szczyptą papryki. Na szczęście beczki nie ma aż tak dużo. W kontekście smaku cena – 14,99 zł – wydaje się niska. Ale jest to doprawdy mało wyrafinowane, chamowate, ciężkie w piciu wino.
Bodegas Los Llanos Valdepeñas Pata Negra Gran Reserva 2005
Megaultrahiperbeczkowe wino. Jeśli zachodzicie w głowę, jak pachnie beczka w winie, kupcie. 17,99 zł za opakowanie wiórów dębowych to co prawda sporo, ale odtąd już zawsze rozpoznacie ten zapach. Nie polecamy!
Sandeman Vau Vintage Porto 1999
Kolor już podstarzały i bukiet już niestety też: macerowane owoce, wiśniówka, brak świeżości i mocy, którą powinno odznaczać się Porto Vintage. To już jest zmęczone porto i choć cena 19,99 zł za półflaszę Porto Vintage kusi, nie jestem pewien, czy nie wolałbym tawny Martinez LBV albo Master’s Reserve za 29,99 zł za 750 ml z poprzednich ofert Biedronki (to drugie wino zalega praktycznie we wszystkich Biedronkach).
Źródło win: 18 win nadesłanych do degustacji przez Biedronkę, 1 wino – zakup własny autora.