Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Urugwaj? Niekoniecznie

Komentarze

W tle ambitnie zakrojonych megadegustacji Chile i Kalifornii odbyła niedawno również prezentacja win z Urugwaju. Ten południowoamerykański kraj produkuje mało wina (8,5 tys. hektarów – mniej niż Słowacja), ale od lat zagospodarował sobie miejsce na winiarskiej mapie świata.

Urugwajskie wina od dawna są też zadomowione w Polsce. Głównie za zasługą krakowskiego importera Dom Wina i jego założyciela Pawła Gąsiorka, który ten kraj szczególnie ulubił i go konsekwentnie promuje, choć przecież pozostaje on zdecydowanie w cieniu sąsiedniej Argentyny czy też Chile.

Winnice urugwajskie. © Bodegas Familiares del Uruguay.

Marcowa prezentacja w Warszawie nie była pierwszą w Polsce. Tym razem sceneria była zaskakująca – dom kultury na Saskiej Kępie, kontrastujący z luksusową oprawą degustacji win z Chile i Kalifornii. Swoje wyroby zaprezentowało 10 producentów, w większości dopiero szukających kontaktów w Polsce. Szczerze mówiąc, jakość zaprezentowanych win była słaba i nie wróżę im powodzenia na polskim rynku.

Przede wszystkim nie wiadomo, o co w tych winach chodzi. Urugwaj jest znany przede wszystkim ze szczepu Tannat, który ma być odpowiedzią na argentyńskiego Malbeka albo chilijskie Carménère. Tyle że po Malbeku konsumenci na całym świecie wiedzą, czego się spodziewać, za to Tannaty były od Sasa do lasa – bezbeczkowe, kwasowe, w stylu wyżyłowanego Pinot Noir albo też czekoladowo-kawowe jak Malbec właśnie. Ambitniejsze cuvées urugwajskie to zresztą temat na osobny hejt. Drodzy Amigos, dwa lata starzenia w 100% nowej amerykańskiej beczki i 14,5% alk. wyszło już z mody na całym świecie, otwórzcie oczy! Nad winami białymi spuszczam zasłonę milczenia: są to albo przemysłowe Sauvignon o aromacie nieidentycznym z naturalnym, albo beczkowo-orzechowe Chardonnay również w stylu sprzed 10 lat.

Urzekły mnie w zasadzie wina tylko jednego producenta – Alto de la Ballena. Te akurat są w Polsce niedostępne, więc ciekawskim importerom polecam ten kontakt w pierwszej kolejności. Głębokie, świetnie zrobione wina z unikalnego w Urugwaju siedliska nad samym Atlantykiem (tylko 8 hektarów). Reszta urugwajskiego krajobrazu okazała się nieciekawa i ja za tymi winami tęsknił nie będę.

Urugwajska gwiazda. © Alto de la Ballena.

Co degustowaliśmy:

Alto de la Ballena – jako się rzekło, najlepsza niespodzianka degustacji. Flagowe wino nazwane tak samo jak producent w roczniku 2011 jest ze wszech miar poważne, leśne owoce Tannata podbite morską solą. Mocniejszy jest Tannat–Viognier Reserve 2010 (jedyna taka mieszanka w Urugwaju, na modłę tradycyjnej mieszanki czarnego Syrah i białego Viognier czyli Côte-Rôtie), ale najbardziej podobało mi się Merlot Reserve 2009.

Warto zapamiętać wielorybią płetwę.

Juan Carrau – od lat dostępny w katalogu Domu Wina. Spore rozczarowanie, choć dostępne były tylko 4 wina, i to nie najbardziej prestiżowe. Białe do zapomnienia, Tannat de Reserva 2011 jest ekstraktywny, dosyć mięsisty, ale nie aż tak podniecający.

Toscanini – druga marka dostępna w Domu Wina. Degustowany dwie godziny po Chile Cabernet Sauvignon Reserva 2010 dramatycznie zilustrował różnice pomiędzy obu krajami. Flagowe Adagio Espressivo 2006 to okazja, by przypomnieć sobie, jak smakowały dobrze zestarzone, 10-letnie wina bułgarskie.

Juanicó – kilka etykiet dostępnych jest w sieci 6win.pl. Podstawowy Bodegones del Sur Tannat 2012 nie jest zły, ale trochę cienki, chaotycznie beczkowy, a cena 55 zł brzmi jak zły żart. Frajdę dają topowe butelki pod marką Familia Deicas, ale są bardzo ekstraktywne, męczące, no i bardzo drogie.

Jedno z pijalnych win.

Traversa – importer: M&P. Te wina przynajmniej są niedrogie. Na przykład Noble Alianza 2011 (Tannat, Merlot i Marselan), jedno z bardziej akceptowalnych win degustacji, ma smak dość poważnego Bordeaux, a kosztuje tylko 42 zł. Koszmarem okazało się jedynie chemiczno-puszkowe Sauvignon Blanc 2012 (31 zł).

Degustowałem na zaproszenie Ambasady Urugwaju.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • rurale

    Nie mam specjalnego wyrobienia, ale chciałem tylko dodać, że z malbekiem to tez różnie bywa. Piszę o tym w kontekście wielości stylistyk w jakich można go odnaleźć. To nie tylko czekoladowe monstra, które przede wszystkim docierają do Europy. Miałem okazję próbować i wierz mi ta różnorodność może być naprawdę zaskakująca. Wina z carmenere są bardziej jednorodne. Czasem jest lżej, czasem przyłożą sztachetą mocniej, ale te wina wydają się być bardziej przewidywalne.

    • Wojciech Bońkowski

      rurale

      Myślę że to wynika z różnorodności siedlisk, na których się Malbeka sadzi. Przecież winnice występują w tej chwili od 600 do 3100 metrów n.p.n., a dochodzą inne czynniki.
      Natomiast mam wrażenie – popraw mnie – że Chile swoją różnorodność realizuje nie wewnątrz Carmenere, tylko poza nią. Pinot Noir, Carignan, Tempranillo, Malbec, Pais – to raczej te odmiany zobaczymy w winach z nowych siedlisk, chłodniejszych, bardziej południowych i/lub pacyficznych w Chile. W Argentynie dywersyfikacja dotyczy za to samego Malbeka.