Zielona Góra – Winobranie 2016
Gdy mowa o Winobraniu w Zielonej Górze, regularnie słyszępytanie: „czy warto tam jechać?”. Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Bo i Winobranie, i winiarska Zielona Góra pełne są kontrastów i działań , w które czasami naprawdę trudno uwierzyć.
Niewątpliwie jeśli chodzi o obecność polskiego wina na tej imprezie (trudno uwierzyć że trzeba o takich rzeczach pisać) nastąpił jakościowy postęp, o którym po raz pierwszy napisałem w 2014 roku. Strzałem w dziesiątkę są WinoBusy, za pomocą których odwiedzić można lubuskie winnice, bardzo dobrym pomysłem są specjalne menu festiwalowe w poszczególnych restauracjach. W rozstawionym na Starym Rynku Miasteczku Winiarskim prezentują się lubuskie winnice (w tym roku w liczbie 18) – możliwa jest zarówno degustacja, jak i zakup wina.
Skoro więc jest tak dobrze, to dlaczego może być tak źle? Pierwszym problemem jest stagnacja. Dla osób, które odwiedzą Winobranie po raz pierwszy, wspominany program z pewnością będzie atrakcyjny i pozwoli na miłe zagospodarowanie weekendu. Ci jednak, którzy przyjeżdżają do Zielonej Góry po raz kolejny, mogą odczuć nie tylko niepokój związany z faktem, że program w żaden sposób się nie rozwija, ale i dostrzec powolną (zamierzoną?) kapitulację samego miasta. O tym, że szanujący się pasjonat wina obszaru Starego Rynku nie powinien opuszczać pod żadnym pozorem, wiadomo nie od dziś – na każdej z odchodzących od niego uliczek w najlepsze trwa festiwal odpustowej tandety, a towarzyszą mu wina marnej lub marniejszej reputacji, na przykład tegoroczny przebój – „Nietuzinkowy Grzaniec Aroniowy”. Gorzej jednak, że ta tandeta zaczyna ponownie wdzierać się na sam Rynek – w tym roku pojawiło się tam już „wino czekoladowe”, parasole ogródków informowały o „Winobraniowej Super Okazji – Szampan Sangria – 20 zł butelka”, a słynny dyskont obwiesił się banerem informującym o „Winobraniu z Biedronką”.
Budynek Ratusza – przynajmniej w teorii – powinien być miejscem reprezentacyjnym dla miasta, chcącego tytułować się „winiarską stolicą Polski”. Tymczasem ciężko znaleźć tam jakiekolwiek informacje o winie – zarówno historyczne, jak współczesne. Czy można jednak się temu dziwić, skoro miasto chce wyburzyć jeden z historycznych, XIX-wiecznych domów winiarskich (próbując wykreślić go z wojewódzkiej ewidencji zabytków!), a oplatająca budynek Ratusza 90-letnia winorośl usycha wskutek braku jakiejkolwiek opieki?
Dlatego mój optymizm, wyrażany w kilku ostatnich tekstach, powoli zawężam do dwóch punktów. Pierwszy dotyczy trzymającej wysoki poziom Winiarni Bachus, która jako jedyna w mieście promuje lubuskie wino przez cały rok, a w czasie samego Winobrania funkcjonuje wręcz jako nieformalny punkt winiarskiej informacji turystycznej. Drugim jest Ogólnopolski Konkurs Win o nagrodę Grand Prix – Winobranie, którego siódmą już odsłonę przygotował niezmordowany Przemysław Karwowski z Fundacji na Rzecz Lubuskiego Dziedzictwa „Gloria Monte Verde”. W tym roku miałem przyjemność zasiąść w jury po raz kolejny, tym razem w towarzystwie Wojciecha Gogolińskiego (Czas Wina), Wojciecha Bosaka (Winologia), Moniki Bielki-Vescovi (Szkoła Sommelierów) i Kazimierza Dębickiego (sommelier, Winobramie – o tym projekcie napiszę szerzej już wkrótce).
Wśród 91 zgłoszonych win (42 białych, 7 różowych i 42 czerwonych) białe – teoretycznie specjalność regionu – wcale nie wypadły najlepiej. W bieżącym roczniku 2015 dominował ten sam problem, o którym wspominałem już przy okazji białych win włoskich czy węgierskich. Ciepły, słoneczny rocznik rozleniwił winiarzy. Wiele win było po prostu „przegrzanych”, grona zebrano za późno, w efekcie w butelce mieliśmy wino, które właściwie nie nadaje się już do picia. Oczywiście byli winiarze, którzy do zbiorów i winifikacji podeszli z należytą atencją i oni odnieśli sukces. Mowa tu przede wszystkim o piekielnie zdolnym Michale Pajdoszu z Winnicy Jakubów, którego aż trzy białe wina znalazły się czołowej dziesiątce. To, że rocznik 2015 będzie tu niezwykle udany, zapowiadałem już wcześniej (choć nie przewidziałem że cała produkcja Hibernala zostanie wyprzedana do połowy czerwca) – Solaris 2015 (złoty medal) wręcz eksploduje dojrzałymi nutami ananasa i miodowymi niuansami, nadal zachowując sporo potencjału. Jeszcze bardziej smakował mi Traminer 2015 (także złoto) – świetna równowaga pomiędzy owocem, kwasowością i charakterystyczną pikantnością. Kupujcie póki jest!
Nie oddalając się zbytnio od tych aromatów i barwy medalu – bardzo smacznym winem jest Gewürztraminer 2015 z Winnicy Saint Vincent. Dobrą jakość pokazał także – kolejny raz – Seyval Blanc 2015 z Winnicy Goja, a tym którzy wolą wyraźniejszy cukier resztkowy, polecam Solea 2015 z Winnicy Ingrid – tutejsze wina są już w oficjalnej sprzedaży.
Klasę pokazało także kilka białych win ze starszych roczników (choćby Seyval Blanc 2013 z Winnicy Kędrów), ale największą gwiazdą była Inspira Volcano 2014 z Winnicy Płochockich – w atrakcyjnym stylu, umiejętnie podbite starzeniem w beczce, mające jeszcze wiele lat przed sobą.
Aż 10 złotych medali otrzymały wina czerwone. Najwyraźniej z czerwonymi odmianami winiarze radzą sobie lepiej – 9 z tych win pochodziło z bieżącego rocznika 2015 i nie mieliśmy do nich żadnych zastrzeżeń. Czystość, jakość owocu, dobrze zaakcentowana, ale nieprzesadzona kwasowość, większy lub mniejszy potencjał na przyszłość – doskonałym winem jest wielokrotnie już w tym sezonie nagradzany Cabernetis 2015 z Winnicy Equus (Cabernet Dorsa, Cabernet Cortis i odrobina Zweigelta), bardzo podobał mi się także czereśniowo-pikantny kupaż Maréchal Foch & Léon Millot z Winnicy Zamojskiej czy klasyczny w stylu, jeszcze młodziutki Pinot Noir 2015 z Winnicy Miłosz.
I w tym zestawieniu nie mogło rzecz jasna zabraknąć Winnicy Jakubów – tym razem medale zdobyły wina Mayor i Dornfelder, smakował mi zwłaszcza ten pierwszy. W kategorii „pij Regenta później” ląduje z kolei elegancki, pełny dojrzałych ciemnych owoców Regent 2013 z Winnicy Laguna, o której chyba jako pierwszy pisał Marek Bieńczyk.
Na koniec dwie dobre informacje. Po pierwsze – da się zrobić czerwone wino półsłodkie i nie płonąć przy tym ze wstydu – najlepszym na to dowodem jest umiejętnie balansujący między słodyczą, owocem i kwasowością Acolon 2015 z Winnicy Hiki.
Po drugie, mamy na rynku kolejne wino musujące – tym razem z debiutującej w oficjalnej sprzedaży Winnicy Gostchorze. GostArt 2015 (Riesling, Pinot Blanc i Pinot Gris) to lekkie, przyjemnie musujące wino, przepełnione cytrusowo-limonkowymi aromatami i orzeźwiającą kwasowością. Zaskakująco delikatne (osobiście wolałbym, by winiarz poczekał jeszcze trochę, by wino nabrało lepszej struktury), w znakomitej cenie – 45 zł. Mam tylko nadzieję, że w kolejnych rocznikach doczeka się lepszej etykiety.
Pełne wyniki konkursu dostępne są tutaj.
Do Zielonej Góry podróżowałem na zaproszenie organizatorów: Urzędu Miasta Zielona Góra oraz Fundacji na rzecz Lubuskiego Dziedzictwa „Gloria Monte Verde”.