Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

O Bogdanie, co szukał cydru – cz. I

Komentarze

Ziarenka piachu kolejny raz zasypały ekran jego smartfona. To dziecko jego sąsiadów wkraczało właśnie w drugi etap budowy tunelu pod jeziorem Mamry. Postanowił położyć się bokiem, osłaniając się od piasku plecami i powrócił do lektury tekstu o 45. z rzędu porażce tenisisty Janowicza.

Niemiłosiernie prażące słońce, którego – jak sam przyznawał znajomym – nie spodziewał się w czasie lipcowego urlopu, dawało mu się we znaki i wzmagało jego pragnienie. Poczuł niecierpiącą zwłoki konieczność schłodzenia swojego organizmu. Od wewnątrz. Rozejrzał się po plaży, ale napotkał ten sam widok co wcześniej – unowocześnioną wersję słynnej „budki z piwem”, w której teraz, oprócz lokalnej oferty napojów znanego, śląskiego browaru można było także zamówić frytki z głębokiej frytury. Taki zestaw obowiązkowy cieszył się zresztą niesłabnącą popularnością – wydawało się, że w kolejce więcej osób stoi w kolejce niż leży na plaży. To zresztą i tak było bez znaczenia.

Nad mazurskim jeziorem. © eholiday.pl

Bogdan na fali popularności cydrów, o których rok temu jeszcze nie słyszał, postanowił w te wakacje pić tylko ten rodzaj alkoholu, choć w towarzystwie uznawano go za największego piwosza. Była to zresztą także obietnica złożona żonie, która pozwalała sobie na coraz bardziej złośliwe komentarze odnośnie jego mięśnia piwnego i kolejnego symbolu „X” na metce. Bogdan przystał na ten układ choć gdyby wiedział ile będzie go to kosztować wysiłku, wolałby do końca życia każdy weekend spędzać z teściową.

Pierwszy cydr w swoim życiu,  Cydr Lubelski, wypił jeszcze w zeszłym roku. Przypomniał sobie ile włożył wysiłku w przełknięcie choć kilku łyków, ale za każdym razem zamiast obiecanych na etykiecie jabłek czuł ich ogryzki zawinięte w mokrą szmatę. Po tym doświadczeniu powrócił do swojego ulubionego chmielu, a gdy raz na jakiś czas sprawdzał czy coś się zmieniło – chociażby robiąc wyłom w tradycyjnych zakupach w dyskoncie, który także po cydr sięgnął – zawartość butelki krzyczała mu prostu w gardło – „bez zmian!”.  Potem przypadkowo natknął się na wzmiankę o Cydrze Ignaców i w czasie służbowej podróży do Warszawy zaopatrzył się w kilka butelek. Ten smak zdecydowanie bardziej mu odpowiadał – czuł jabłko, nie czuł ścierki. Spodobała mu się też lekko słodkawa końcówka, chociaż do piwa nigdy w życiu nie dolałby soku. Od tego momentu zaczął się też mocniej interesować cydrami i po niedługim czasie wśród znajomych zaczął uchodzić za prawdziwego eksperta. Skopiował sobie wyniki zeszłorocznego panelu Winicjatywy, a tegoroczny spodobał mu się jeszcze bardziej – pewnie dlatego że oceniał wyłącznie polskie cydry, a on zagranicznych pić nie zamierzał – chciał pozostać patriotą tak jak od lat czynił to w przypadku innych napojów.

Złe wspomnienia z pierwszych kontaktów. © Slowdaylong.pl

Bogdan podniósł się z koca, otrzepał plecy z piasku, przypomniawszy sobie historię swojego życia, sprawdził zapisane w telefonie dane i ruszył na poszukiwania zaopatrzonego w cydr sklepu. W tej decyzji utwierdził go jeszcze moment zakładania t-shirtu – materiał napięty był do granic wytrzymałości.

Do t.zw. „centrum” mazurskiego kurortu dotarł w parę minut obładowany ulotkami rozdawanymi przez dorabiające sobie na wakacje miejscowe dzieciaki. Wszedł do, jak mu się zdawało, dość dobrze zaopatrzonego monopolowego, a nie doczekawszy się odpowiedzi na rzucone w drzwiach „dzień dobry”, postanowił rzucić pytanie o cydr, na które na początku także nie uzyskał odpowiedzi, a próba doprecyzowania skończyła się sugestią zakupienia radlera – „w końcu i cytryna i jabłko to owoc, tak?”. Czym prędzej opuścił sklep.

Bogdanowy ulubieniec.  © Cydr Ignaców.

Kolejnym sklepem była Żabka. Bogdan uznał, że tu – przynajmniej w początkowej fazie zakupów – nie musi wdawać się w interakcję ze sprzedawcą, a przede wszystkim, że gdzie jak nie tu znajdzie cydr, na który miał ochotę. Odważnym krokiem, starając się nie zerkać w stronę kasy, wkroczył do środka, dziarsko dotarł do rogu wypełnionego chłodziarkami i co…?

Co Bogdan odnajdzie w Żabce? © Portalspozywczy.pl

Dowiecie się z następnego odcinka.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Jacek

    Świetne! Czekam na część drugą!