Lubelskie Święto Młodego Cydru
Jeśli cydr, to sezonowo i na luzie. Taki morał płynie z pierwszego Święta Młodego Cydru, które odbyło się w Lublinie. Winicjatywa była patronem medialnym wydarzenia.
Impreza odbyła się w pięknych okolicznościach lubelskiego Rynku. Udział wzięło sześciu producentów cydru, na czele z Cydrem Lubelskim, którego dział marketingu imprezę wymyślił i ją (przynajmniej wizualnie) całkowicie zdominował. Na zaproszenie Lubelskiego odpowiedziało tylko kilku konkurentów – z dużym firm pojawił się TiM (producent Cydru Polskiego), a także Dzik, dotąd dostępny tylko z kranu w kilku lokalach w Warszawie, a obecnie debiutujący w butelce.
Pod względem społeczno-politycznym imprezę można uznać za sukces. Temat cydru pojawił się na głównym placu wojewódzkiego miasta, które zadeklarowało długoterminowe poparcie imprezy. O cydrze wiele osób usłyszało i go spróbowało po raz pierwszy Darmowy alkohol miał duże wzięcie. Jakiś procent pijących pewnie nawet przemyślał, co konsumuje, chociaż kilkadziesiąt razy usłyszałem pytanie „A co to jest ten cydr? Wino, piwo?”. Przystrojone w zielone jabłuszka hostessy odpowiadały słowami z briefu: „W sumie to są sfermentowane jabłka, czyli ani piwo, ani wino”. Pewnym podsumowaniem długiej drogi, jaka rysuje się przed Świętem Młodego Cydru i w ogóle promocją tego napoju w Polsce, okazała się też przechadzka po restauracjach i barach działających w lubelskim rynku. W większości o żadnym cydrze nie słyszeli albo podają jeden – „zwykły” (wiadomo jaki), a w kartach dominuje piwo – często w kilkunastu rodzajach.
Z ośmiu cydrów dostępnych do degustacji zdecydowanie najlepiej wypadł Cydr Polski Rumiany (jego dobroć sygnalizowaliśmy już tutaj) i Klasyczny. Oba świeże, dynamiczne, dobrze intensywne; są też wyraźnie wytrawniejsze niż były jeszcze wiosną (ta zmiana to ponoć wynik „badań fokusowych”, z których wyszło, że konsumenci jednak preferują cydr wytrawny!).
Główny organizator Święta – Ambra S.A. – przedstawił nowy produkt – Cydr Lubelski Młody 2014, z pierwszego tegorocznego zbioru jabłek – recenzujemy go osobno tutaj. Dzik jako jedyny na Święcie poradził sobie ze schłodzeniem własnego produktu – ale to była jego jedyna zaleta, zamulał syropową słodyczą i ziemisto-mięsnym smrodkiem. Cydr Wielkopolski rodziny Rembowskich podobnie jak na naszym panelu degustacyjnym uderzał winnością, wytrawnością, ale był też nieco mdły i płaski.
Pojawili się także dwa debiutanci. Cydr Applegreen firmy Biogrim aromatyzowany jest granatem i takim trochę aromatyzowanym sokiem smakuje. Winnica Lipowiec zaprezentowała Cydr Staropolski, z 15–20 odmian dzikich jabłek, rzeczywiście dość dziki, prawdziwie młody, ostro drożdżowy, zacierowy, wiejski; na razie niezharmonizowany – może się ułoży, zobaczymy.
Święto cydru to chwalebna inicjatywa. Przed jego lubelską wersją dwa wyzwana. Po pierwsze, wyrwanie się z kręgu li tylko lokalności – organizowane tego typu imprez w produkcyjnym zapleczu jest z jednej strony ideą naturalną, z drugiej – jak dowodzą tego liczne święta polskiego wina w regionach – niekoniecznie trafia do konsumenckiej bazy, która tym produktom dostarcza racji bytu. Krótko mówiąc, cydr sponsorują w tej chwili mieszkańcy wielkich miast, a czy to oni brali udział w lubelskim festynie? Drugie wyzwanie stoi przed Ambrą. Wymyśliła, zrealizowała i sfinansowała udane przedsięwzięcie z dużym rozmachem. Aby wejść na kolejny poziom, musi jednak Święto uczynić je bardziej pluralistycznym, reprezentującym szerszy świat polskiego cydru. Czy się na to zdecyduje?
Degustowałem na zaproszenie organizatorów. Winicjatywa była patronem medialnym wydarzenia.