Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Australia w Warszawie

Komentarze

Na tę degustację win z Australii czekaliśmy w Polsce siedem długich lat. Niech te lata suszy i ciszy poprzedzą kolejne (przynajmniej) siedem lat tłustych z mocną i ciekawą Australią w Polsce.

W piątek w klubie i restauracji Endorfina gościliśmy 19 wystawców i spróbowaliśmy około 200 win. Serię takich wydarzeń na całym świecie organizuje Wine Australia (o siostrzanej do polskiej degustacji w Londynie – Australia Day – pisaliśmy w lutym). W Warszawie pojawili się równie interesujący producenci: przedstawiciele starej australijskiej szkoły (De Bortoli), nazwiska i etykiety znane z nagród i międzynarodowego uznania (Penfolds, Shaw & Smith), koncerny reprezentujące Australię nawet w małych polskich mieścinach (Yellow Tail, Hardys czy Jacob’s Creek), aż po winnice nowe i nowatorskie – te szukające dopiero swojego miejsca na naszym rynku (Gatt) i te, w które już ktoś, ku naszej wielkiej uciesze, uwierzył (Ochota Barrels).

Powrót do Polski po siedniu latach. © Marcin Giżycki.
Powrót do Polski po siedmiu latach. © Marcin Giżycki.

Australia pokazała zarówno potężne shirazy, jak i subtelniejsze kompozycje w stylu win z doliny Rodanu, poważne grenache i zwiewne gamay, mocne beczkowe merloty i koronkowe pinoty noir kwasowe, lekkie rieslingi i aromatyczne chardonnay. Tamtejsi winiarze nie boją się namieszać: shiraz z sangiovese czy dolcetto z gamay to tylko kilka z wielu szalonych pomysłów, jakie spotkamy w tym wielkim jak Europa kraju. Australia to nie jedna, mocno przypudrowana twarz. Czas zgłębić Atlas win świata i Encyklopedię wina australijskiego i dobrze zapamiętać różnice między Eden Valley a regionem Orange – te wina coraz częściej i chętniej będziemy pić w Polsce. (Izabela Kamińska)

Producenci dostępni na polskim rynku:

Dobre na taras. © Angrove Wines.
Dobre na taras. © Angove.

Angove – seria win supermarketowych produkowanych w Australii Południowej, największym regionie winiarskim tego kraju. Ciekawe w zamyśle kupaże (chardonnay + colombard, riesling + gewürztraminer itp.) nie powalają na kolana, w większości coś przeszkadza – a to za bardzo wystająca kwasowość, a to sztuczne, przemysłowe aromaty. Najlepiej wypada Butterfly Ridge Semillon/Sauvignon Blanc 2014, przyjemne, tarasowe wino spod znaku limonki, ziół i świeżej trawy (ok. 30 zł). Ten sam importer sprowadza też droższy miks tych samych odmian z winnicy Barwick Estates – sztuczny i niewart zakupu. Ceny oscylują w okolicach 30–35 zł i w większości przypadków są mało konkurencyjne, choć (pół-)słodkie Sandalford Element 2014, szalony kupaż verdelho, chardonnay i rieslinga, można za te 35 zł wypić do letnich owocowych deserów. (Importer: Bartex Bartol, do kupienia w supermerketach a także w sklepie firmowym importera Bacchus w Ursusie).

Czerwone australijskie bąbelki. © Maciej Nowicki.
Czerwone australijskie bąbelki. © Maciej Nowicki.

D’Arenberg – o części tych win pisaliśmy już tutaj. Tym razem niesamowite wrażenie zrobił czerwony, musujący Peppermint Paddock zrobiony z hybrydy o nazwie chambourcin. Kompilacja aromatów jagodowych, korzennych, pieprznych i charakterystycznej, gorzkiej końcówki. Przyjemnie musujące i wybitnie gastronomiczne, lada moment powinno pojawić się w ofercie importera. Fantastyczne jest także Coppermine Road Cabernet Sauvignon 2010. Na to wino pachnące czarną porzeczką, miętą, eukaliptusem, czekoladą i sprężynujące kwasowością trzeba co prawda wysupłać dwie stówki, ale to był dla mnie najlepszy Cabernet tego dnia.  A na deser – Noble Wrinkled Riesling 2011 czyli coś dla amatorów słodkich rieslingów. Prawie 190 g cukru i 10,5 g kwasowości dają dobrą równowagę – słodkim kandyzowanym owocom towarzyszą także świeże akcenty cytrusów. (Importer: Wines United, do kupienia wkrótce w sklepie internetowym importera)

© Izabela Kamińska.
Syrah z gamay! © Izabela Kamińska.

De Bortoli – australijski gigant. W Polsce dostępne wina podstawowe, o których pochlebnie pisał już Wojtek Bońkowski. Faktycznie, Gewürztraminer z Rieslingiem za ok. 30 zł to zgrabne wino balkonowe, które ma dokładnie tyle słodyczy, żeby było przyjemnie i nie za mdło. Jesienią być może importer sprowadzi do Polski nieco wyższą linię DB Family Reserve – jeśli uda się, aby Shiraz kosztował poniżej 50 zł, będziemy ekstraktywnego smolucha chętnie kupować na jesienną walkę ze słotą. Bardzo ciekawe jest krystalicznie czyste i eleganckie Chardonnay 2013 z linii Estate Grown (ok. 150 zł) oraz potężny, czekoladowy, ale wciąż soczysty shiraz z tej samej półki. Linia La Bohème natomiast to piękne etykiety i ciekawe kupaże. Nas zauroczył fantastyczny La Bohème Act Four (ok. 120 zł) shiraz z gamay – miękki, jedwabisty, pachnący krwistym, świeżym mięsem posypanym pieprzem i… poziomkami. (Importer: AN.KA).

© Frankland Estate.
Igła! © Frankland Estate.

Frankland Estate – smoliste, konkretne shirazy z Zachodniej Australii oraz bardzo napięte, eleganckie, wyśrubowane rieslingi, w których właścicielka winnicy, Judi Cullam się specjalizuje. Należy zwrócić uwagę zwłaszcza na niższą półkę producenta czyli Rocky Gullly Shiraz, Cabernet Franc/Merlot/Malbec, Riesling  za  ok. 60 zł – stosunek jakości do ceny jest bardzo atrakcyjny. (Importer: Wines United, do kupienia wkrótce w sklepie internetowym importera).

Rodzina Hardys. © Accolade Wines.
Rodzina Hardys. © Accolade Wines.

Hardy’s – marka należąca do ogromnego producenta i zarazem dystrybutora win z Nowego Świata Accolade Wines. Kiedyś mocno obecny na polskim rynku, w ostatnich latach nieco się wycofał. Od roku ze zdwojoną siłą wchodzi do sklepów wielkopowierzchniowych (Carrefour, Kaufland, Tesco, Freshmarket). Wina od tych najtańszych (VR Shiraz 2014 czy VR Chardonnay 2014, ok. 16 zł), rozlewanych w Wielkiej Brytanii, do linii premium (Oomoo Shiraz 2012 czy Oomoo Sauvignon Blanc 2014, 35–40 zł) butelkowanej w Australii są bardzo techniczne, ale za to czyste, bezproblemowe, smaczne i w dobrych cenach. Jeśli Accolade tak jak obiecuje zachowa politykę wprowadzania na rynek bieżących roczników, to będzie to bodaj najlepsza tania Australia na polskim rynku. (Importer: Accolade Wines, dostępne w supermarketach).

Nowość w Polsce. © Jacob's Creek.
Nowość w Polsce. © Jacob’s Creek.

Jacob’s Creek  jedna z dwóch najbardziej rozpoznawalnych australijskich marek w Polsce. Szeroko dostępny na półkach wszelakich marketów stanowi zwykle tzw. bezpieczny wybór. Ostatnio nie popisał się co prawda winkiem typu semi-sweet (z poświęceniem opisywał je Maciek Nowicki), ale generalnie gdy sięgniemy po podstawowy i najlepiej sprzedający się w ofercie blend Shiraz/Cabernet Sauvignon czy musujące Pinot Noir/Chardonnay, uratujemy wieczór. Zwracamy uwagę na reservy – umiejętnie zrównoważone Chardonnay 2012 (50 zł) i soczysty Shiraz 2012 (50 zł). Z win jeszcze niedostępnych, czekamy na debiut kamienno-mineralnego Rieslinga Steingarten 2013 z Eden Valley (ok. 100 zł) i intrygującego Double Barrel Cabernet Sauvignon 2013 (ok. 75 zł), który ostatnie 6 tygodni starzony jest w beczkach po… irlandzkiej whiskey. (Importer: Pernod Ricard, wina dostępne w szerokiej sprzedaży)

©
Gorzka czekolada z Barossy. © Langmeil.

Langmeil – shirazy Langmeila, czekoladowe, gęste, słodkie i zarazem kwaśne, archetypiczne wina z tej odmiany z Barossy znamy od dawna (opisywaliśmy je tutaj). Z nowych roczników smakował nam świeży, cytrusowo-kwiatowy, omijający szerokim łukiem starzenie w beczce Spring Fever Chardonnay 2014 (71,90 zł). Wielbiciele potężniejszych smaków z Nowego Świata niech sięgną po Fifth Wave Grenache 2010 (179 zł) – najmłodsze krzewy mają 70 lat, co potwierdza złożoność wina w kieliszku: od dojrzałych, czerwonych owoców, przez przyprawy, tytoń, nuty słodyczy, skończywszy na dobrze zaakcentowanej kwasowości. Wina świetne w swojej klasie, warte swoich cen (Importer: The Fine Food Group).

© Lindeman's.
Cytrusowe chardo. © Lindeman’s.

Lindeman’s – marka obecna od lat na polskim rynku; w najbliższym czasie przewidywanych jest kilka nowości, które zaprezentujemy oddzielnie. Tymczasem zwracamy uwagę na wina podstawowe – mocno kwasowy, pełen cytrusów i orzeźwienia, ale z solidną strukturą Bin 65 Chardonnay 2014 oraz jego czerwony odpowiednik Bin 50 Shiraz, szczere, soczyste wino, buchające dojrzałymi czerwonymi owocami i przyprawami, którym towarzyszą przyjemne, słodkie akcenty. (importer: Centrum Wina/Ambra).

© McWilliams.
Niektóre z tych flaszek już niedługo będą w Polsce. © McWilliams.

McWilliam’s – duży producent z ofertą zróżnicowaną niczym kolory tęczy. Od bag-in-boxów, codziennych kupaży, docenianych przez prasę semillon, jednoodmianowych flaszek z mniejszych regionów w Nowej Południowej Walii, po wina wzmacniane, a nawet brandy. Do Polski niebawem dotrze ich seria win z mniejszych regionów w NSW (Canberra, Tumbarumba, Hilltops), z których najlepiej wypada Hilltops Cabernet Sauvignon 2012. Oprócz tego przyzwoita, choć anonimowa podstawowa linia Big Sky (Shiraz 2013 i Cabernet Sauvignon 2014). (Importer: M&P).

Taras Ochota, nieoficjalna gwiazda degustacji. © Izabela Kamińska.
Taras Ochota, nieoficjalna gwiazda degustacji. © Izabela Kamińska.

Ochota Barrels – jeden z bezsprzecznych faworytów publiczności. To wina, na które wszyscy redaktorzy Winicjatywy (i nie tylko) mieli ochotę. Robione przez surfera-enologa Tarasa Ochotę, który logo dla swojej winnicy wymyślił w trakcie intensywnej nocy z calvadosem oraz raczej nielegalnymi środkami odurzającymi. Kocha grenache i proste, lecz niezwykle ekspresyjne wina. Postanowił odnaleźć w McLaren Vale parcele obsadzone bardzo starymi krzewami grenache, a w Barossa Valley najstarsze z możliwych shirazów. Dla tego wariata nic nie jest niemożliwe. Nas zauroczył najbardziej The Fugazi Blewitt Springs – supersoczyste grenache o mocnej strukturze. Przypomina nasz słynny już budynek Filharmonii w Szczecinie, który wygrywa swoją doskonałą lekką konstrukcją i pewnym rodzajem powściągliwości. Tak jest z winami z Ochota Barrels. Konstrukcja, prostota i to, co w winie najważniejsze – czysty, naturalny owoc. (Importer: Wines United, do kupienia wkrótce w sklepie internetowym importera, ceny jeszcze nieznane).

Stary, dobry Penfolds. © Penfolds.
Stary, dobry Penfolds. © Penfolds.

Penfolds – Klasyki klasyki. Bodaj najbardziej znana australijska marka z wyższych półek. W Polsce mamy dostępny wycinek oferty, ale dający dobre wyobrażenie o możliwościach producenta (choć po wysokich cenach). Poszukując oldskulowego nowoświatowego Chardonnay (czytaj: starzone w beczce, o charakterystycznych maślano-tostowych aromatach), często sięgamy po Koonunga Hill z tejże oferty i to samo zrobimy w przypadku rocznika 2014 (53,25 zł). Z podstawowych win czerwonych, zwracam uwagę na Bin 2 2012 (Shiraz/Mourvèdre) o dobym balansie owocu, garbnika i nut słodkich przypraw (85,80 zł). Z wyższej półki warto sięgnąć po Bin 389 2012 (Cab/Shiraz), który cieszy soczystością już teraz, a na parę lat można sobie odłożyć RWT 2012, 100% shiraz – do tego czasu mocny garbnik zdąży się już lepiej wtopić, a całość fiołkowo-korzennych aromatów uzyska wartość kontemplacyjną (390 zł…). (importer: Piwnica Wybornych Win).

©

Robert Johnson – porządne wina w potężnym wina. Shirazy i merloty z wyraźną beczką i słodyczą. Ciekawe Il Dittico (ok. 100 zł) – kupaż shiraza z sangiovese o intrygujących aromatach suszonych pomidorów i rozmarynu oraz wyraźną słodyczą. Wina, które mogą się podobać i na pewno mają wielu fanów. (Importer: Wines United, do kupienia w sklepie internetowym importera).

Shaw & Smith – kolejna australijska sława w portfolio australijskiego specjalisty, czyli Wines United. Ambitnie wycenione i opakowane wina doskonałe do celów gastronomicznych. Najsławniejsza i bodaj najlepsza etykieta to M3 Chardonnay (129 zł), mocno beczkowe, ale i pełne burgundzkiej szlachetności i głębi. (Importer: Wines United, do kupienia wkrótce w sklepie internetowym importera).

© Yalumba.
Viognier z Australii. © Yalumba.

Yalumba – najstarszy działający w Australii rodzinny producent, pionier uprawy szczepu viognier, które przyjmuje tu zupełnie inną postać niż jego europejscy bracia. Niesamowity Eden Valley Viognier 2013, obfity, kremowy, pociągający, pachnący kawą i krówkami; ciekawy także Y Series Viognier 2013 (63 zł) i Riesling 2013 z tej samej serii w tej samej cenie – tłusty, słodkawy, ale z dobrym kwasowym kręgosłupem. Dobry, miękki kupaż The Strapper Barossa GSM 2010 (91 zł) i ekstraklasa, czyli Signature Cabernet Sauvignon Shiraz 2005, skoncentrowane, grafitowe wino z dobrze już zestarzonym owocem trzymanym mocno w dziarskim uścisku garbników (224 zł). Tańsza linia Oxford Landing to dobre, rześkie wina dobrze oddające charakterystykę szczepów. Podobał nam się szczególnie szypułkowy Shiraz 2013 o świeżych ustach i charakterystycznej goryczce (45 zł). (importer: Sommelier Dystrybucja).

Żółte ogony. © Izabela Kamińska.
Żółte ogony. © Izabela Kamińska.

Yellow Tail – każdy widział te kolorowe, wesołe etykiety. Kiedy flaszki chłodziły się w lodzie jak na zdjęciu powyżej, wyglądały jak landrynki i wiele z win tak też smakowało. Sporo słodyczy, nieco wodniste, ale ogólnie po prostu przyjemne. Do „cmoktania” jak cukierki. Najciekawszy z win białych jest riesling – aromatyczny i zgrabnie kwasowy, z czerwieni zaś shiraz z grenache z asfaltową goryczką. (Importer: HWS Polska / United Beverages, do kupienia w marketach i sklepach spożywczych od ok. 25 zł).

Wina degustowali Izabela Kamińska, Maciej Nowicki i Marta Wrześniewska. Winicjatywa była organizatorem wydarzenia na płatne zlecenie Wine Australia.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Ania

    Małe uzupełnienie. Na degustacji tej goszczono 19 wystawców reprezentujących 34 producentów na stoiskach. W trakcie degustacji branżowej były też 4 stoły tematyczne (Shiraz, Cabernet Sauvignon, Chardonnay, Riesling) na których były wina od dodatkowych producentów co w sumie dało okazję do degustowania win od 40 producentów. Oczywiście, jeżeli ktoś dał radę :)
    PS Wina Yellow Tail importowane były przez HWS Polska a teraz przez United Beverages.

  • Lolek

    Przeczytałem relacje z zaciekawieniem i zażenowaniem. Słynna Trójca Degustacyjna, słynna z nieobiektywnego wyszydzania choćby biedronkowych win, gdy nie oceniał p. Wojciech np. Nowy Świat, oferta włoska, teraz zachwyca sie winami yellow tail (przyjemne, do cmokania) czy hardys, gdy te wina były juz przez sama winicjatywe mieszane wcześniej z błotem.

    • Maciej Nowicki

      Lolek

      Gwoli sprostowania – nigdy nie krytykowaliśmy wszystkich win Yellow Tail, jedynie niektóre, ale dziś nadal podtrzymuje każde zdanie z mojego #antywina – Yellow Tail Merlot, nic nie zmieniło się także w kwestii musiaka. Win Hardys nie próbowałem, natomiast odpowiadam za część dotyczącą Jacob’s Creek – i tu także bez zmian.

    • Wojciech Bońkowski

      Lolek

      I jeszcze jako drugie uzupełnienie – Winicjatywa nigdy nie „mieszała z błotem” win Hardy’s. Recenzowaliśmy je dotąd raz i to pozytywnie: https://winicjatywa.pl/2012/10/30/hardy-sons-legacy-shiraz-cabernet-2011-tesco/

      Przestrzegaliśmy jedynie przed pseudowinem z Hardy’s czyli zawierającym 5,5% alk.: https://winicjatywa.pl/2014/06/17/zabka-nowa-oferta-win-maj-czerwiec-2014/

    • Izabela Kamińska

      Lolek

      Trzecie sprostowanie – jak z mojego bardzo wstrzemięźliwego opisu można wnioskować zachwyt nad żółtym ogonem? „Cukierki do cmoktania” – ja z tego wyrosłam, wiele osób nie i to należy akceptować, ale ten opis nie oznacza w moim mniemaniu wina wysokiej klasy (i jestem pewna, że więszkość czytelników dobrze mnie zrozumiała). Dla mnie najciekawszy z cukierków był ten o smaku rieslinga. Nie znaczy, że jest to najlepsze wino degustacji. Zachwyt to ja wyraziłam przy Ochocie…

  • TomaSz

    Relacja z tygodniowym poślizgiem – nieźle ;)
    Degustacja ciekawa, sporo win dobrych i bardzo dobrych. Generalnie trzymałem się prawej strony sali, zajmowanej przez wina i winiarzy nieobecnych w Polsce. W „bieli” chyba najlepiej wypadł stolik 19, zajmowany przez połączone siły Angove i Plantagenet ze znakomitym sauvignon blanc (linia Omrah), świetnym
    rieslingiem (Plantagenet Reserve) czy nieprzekarmionym beczką, lekko rustykalnym chardonnay (Angove Organic).
    W „czerwieni” zwycięzca był jeden i dwóch pretendentów. Miejsce trzecie – znakomity, pięknie ułożony pinot noir (2012) z winnicy Route du Van. Kolor blado-ciepłoczerwony i kwiatowy, wyrazisty nos bezbłędnie wskazywały, że mamy do czynienia z klasowym winem (lekko i smakowicie potraktowanym beczką).
    Miejsce drugie – shiraz (2012) Johnny’ego Quarisy z wyżej pozycjonowanej serii Treasures (18 miesięcy w beczce). Shiraz był znakomicie zbudowany i zbalansowany, pełen ciepła i „południowego” bogactwa w ustach. W nosie dały się zauważyć interesujące, miodowe nuty – wyraźne, choć nie wybijające się ponad solidny, shirazowy bukiet. Natomiast zwycięzca – jeszcze jeden shiraz – pochodził z posiadłości St. Mary’s Vineyard (2012). Ogrooomny potencjał na przyszłość – to było czuć. Nos zdecydowany, bogaty, wciąż jednak dobrze
    ułożony, niepozbawiony też akcentów ziołowych. Usta „otwierały się” bardzo powoli i dostojnie, emanując ożywczymi nutami czarnej porzeczki. Bogactwo aromatów było wyczuwalne; w ustach i w nosie działo się bardzo dużo, ale na razie był to zwiastun tego, co może dać nam to wino za lat kilka czy kilkanaście.
    Niedostępne niestety w Polsce – choć życzę sobie,by dzięki tej degustacji znalazł tu swego importera.
    Wyróżnienie – proszę bardzo. Słodka (100 g cukru resztkowego, 11% alkoholu) krzyżówka traminera
    i rieslinga pod nazwą „Taminga”, z domieszką jakiejś mało znanej hiszpańskiej odmiany, której nazwy już nie pomnę. Ciekawostka z posiadłości Trentham Estate, mocno przypominająca „nasze” tokaje aszu, choć – dzięki kwiatowo-politurowym aromatom – raczej te z niższych półek.
    Na koniec – wino-„antywino”. Merlot z Robert Johnson Vineyards, Eden Valley, 2012. Uderzał w nos nieznośnie ciężkim, lepkim wręcz aromatem konfiturowej melasy. Zero świeżości, zero lekkości, zero owocu. W ustach niewiele lepiej – ciało oczywiście było, bo być musiało, siłą rzeczy wyczuwało się kwasowość, nie
    brakowało przejrzałego owocu, ale to wszystko. Poprosiłem o małą dolewkę, by upewnić się, „że rzeczywiście”. No i rzeczywiście. Skończyło się na jeszcze jednym pociągnięciu nosem – reszta do zlewu. Wrażenie niezapomniane, bo do dziś jestem w stanie odtworzyć w myślach ten jedyny i niepowtarzalny „bukiet”… Cena katalogowa 159,9 zł za butelkę. Gratulacje dla pechowca, który trafi na to cudo (i ileż można napisać o winie, które nam nie smakowało?…).

    • Wojciech Bońkowski

      TomaSz

      Nie byłem na opisywanej degustacji („bawiłem” we Włoszech) ale zgadzam się co do Roberta Johnsonsa. Merlot 2012 słaby, bardzo rozczarowujące są także białe – Sauvignon Blanc 2006 i Riesling 2006.

    • Westavino

      TomaSz

      Dziekuje za to, ze zauwazyl Pan wina Plantagenet z Great Southern. Na pewno roznily sie one zasadniczo od pozostalych australijskich win na degustacji Wine Australia, w wiekszosci pochodzacych ze znacznie cieplejszych regionow niz jest nim region Great Southern z poludniowej czesci Zachodniej Australii. Jest to nieco inna, moim zdaniem, dosc ciekawa propozycja stylu win, odmienna od tych z ktorymi zwykle kojarzy sie Australia. Tu tez mozna znalezc wysublimowane, lekkie, a zarazem zlozone i bardzo pachnace wina. Omrah Sauvignon Blanc do zludzenia przypomina najlepsze przyklady tego szczepu win z Nowej Zelandii. Plantagenet Reserve Riesling zdobyl serca wielu milosnikow win na tej degustacjii i byc moze za kilka miesiecy wino to znajdzie sie na polskim rynku.

  • juro

    Zapowiedz w podtytule o ocenie wszystkich dostępnych w Polsce win myląca bo jest jeszcze szeroko dostępny Banrock Station tutaj nie prezentowany.

    • Wojciech Bońkowski

      juro

      Wszystkie wina dostępne w Polsce z tych które były na degustacji. Wszystkie australijskie w ogóle dostępne w Polsce to trudno byłoby ocenić – nawet Winicjatywie ;-)

  • Marek

    Nie wiem kto pisał ten tekst bo autora nie mogę znaleść ale chciałbym odnieść się do oceny mojego ulubionego producenta z Australii czyli Penfolds.
    Moim zdaniem najlepszym winem czerwonym z tych co próbowałem na tej degustacji to był RWT2012 który o głowę przerastał wszystko inne( u mnie 95+pkt) , bin389 też był znakomity ( 93 pkt) ale niestety garbnik był jeszcze chropowaty. Tak w ogóle to opisy obu tych win w waszym tekście są dokładnie odwrotne do moich notatek, to znaczy RWT2012 jest tak zrobiony że już teraz jest świetny do picia, wszystko zintegrowane,harmonijne i „luksusowo opakowane” natomiast BIN389 2012 potrzebujeco najmniej kilku lat na złagodzenia garbnika. Co do cen to przedstwiciel mówił coś o 600-700 zł za RWT a nie 390zł.
    Co do białych to dla mnie najlepsze było słodkie Taminga z Trendham Estate, bardzo przypominające słodkie Tokaje, ciekawe czy w ciemno pośród Tokajów p. Bonkowski by wyczuł że pije wino australijskie, mógłby mieć duży kłopot ;-) Mam nadzieje że to wino będzie na naszym rynku w cenie do 50 zł byłby hit.

    • Wojciech Bońkowski

      Marek

      RWT 2012 aktualnie w sieci Fine Wine & Spirits (detaliczne ramię PWW) kosztuje właśnie 390 zł: http://fws.pl/produkt/743/penfolds_rwt.html

      • Marek

        Wojciech Bońkowski

        Dzięki za linka!, cena odpowiednia do jakości

      • Marek

        Wojciech Bońkowski

        Sprawdzilem u źródła, tego 2009 już nie ma za 390 zł, natomiast ten 2012 który był na degustacji jest w regularnej cenie 800 zł, a w promocji 25% taniej