Vernaccia we mgle
Vernaccia di San Gimignano degustowana w deszczowy, mglisty lutowy dzień to jest zdecydowanie wyzwanie. W średniowiecznym miasteczku nie było nikogo. Wszystko zamknięte, uliczki puste, byliśmy tylko my i nowy rocznik czołowej białej apelacji w Toskanii. W sumie miało to swój urok. W tym zimowym klimacie próbowaliśmy tego, co normalnie pije się w upalne słoneczne popołudnie, w cieniu słynnych wież San Gimignano (lub jakimkolwiek innym cieniu, jeśli nie jesteśmy akurat tu na miejscu). Zatem – byliśmy obiektywni. Upał nie stępił naszej czujności, kubki smakowe nie pragnęły ochłody. Z zimną krwią zabraliśmy się do degustacji prawie 100 butelek, a w głębi duszy cieszyliśmy się z tego jednego dnia z bielą w trakcie wyczerpującego tygodnia toskańskich anteprime (premierowych degustacji nowego rocznika). Vernaccia to zdecydowanie dobre antidotum nie tylko na upał, lecz również na sangiovese.
Wśród mnóstwa win bez polotu, o finezji landrynki ze spożywczaka, wybiło się kilka, które pokazują, że młoda vernaccia to powinno być piękne, zwarte, napięte, słone wino. Przyznaję, że od tych młodych często wolałam te kilkuletnie, z dobrze użytą beczką, które pokazywały, że jest to jedno z niewielu włoskich białych win, które naprawdę potrafi się starzeć.
Zacznijmy od jednego z najważniejszych producentów: Panizzi. Zawsze dobrze robione, porządne, czyste. Vernaccia 2015 – bardzo słona i kremowa. Vigna Santa Margherita 2014 jest uroczo zwiewna, delikatna, może nieco wodnista, ale ratują ją aromaty ziół i smak oliwek z rozmarynem. Riserva 2012 ma sporo beczki, jest ciepła i ładna, choć chciałoby się więcej świeżości owocu. Zamiast tego mamy banana, którego w 2012 roczniku poczułam niejeden raz. (Importer Panizziego w Polsce: Salute).
Palagetto to vernaccie bardzo wyraziste: owocowe, żywe, często pachnące kwiatami. Piękna jest Santa Chiara 2014 – soczysta gruszka z pikantnością czarnego pieprzu, nieco mniej porywa beczkowa wersja Ventanni, choć napięty, żywiczny rocznik 2012 zdecydowanie się broni.
Casa alle Vacche to przede wszystkim świetna Riserva Crocus 2013. Ta vernaccia pachnie i smakuje świeżo upieczoną tartą z jabłkami, popijaną ciepłym mlekiem. Jest dowodem na to, że starsza, pełniejsza vernaccia może nie tylko świetnie się starzeć, ale przede wszystkim jest poważnym winem, które można połączyć na przykład z klasycznym toskańskim królikiem w ziołach. (Importer w Polsce: Klub Wino).
Zimna i słona jest vernaccia Selvabianca 2015 od Il Colombaio di Santa Chiara. Słoną woskowością kusi bardzo ładna Riserva Ori 2014 z Il Palagione. Również słone i napięte są wina od La Lastra.
Wśród wszystkich win zdecydowanie wyróżniały się jednak vernaccie od Montenidoli. Te kultowe już wina od znanej enolożki Elisabetty Fagiuoli zmusiły mnie do spaceru do stołu producenta i spróbowania każdej butelki po raz kolejny. Dłuższa maceracja na skórkach, fermentacja wyłącznie soku z samocieku i długi kontakt z drożdżami powodują, że obok tych win nie można przejść obojętnie. Tradizionale 2014 to vernaccia żywiczna, orzechowa, oliwkowa zarówno w zapachu, jak i w smaku – bardzo dziwna i intrygująca. Fiore 2014 jest winem bardzo ziołowym i kwiatowym, napiętym i pikantnym. To zdecydowanie najciekawsza interpretacja trudnego rocznika 2014 na całej degustacji (Montenidoli na razie nie zaprezentował 2015). Takie perełki degustacji pozwalają zapomnieć o komercyjnych płaskich vernacciach, pozbawionych owocu, aromatu i kwasowości. Zostawiają dobre wspomnienie i wiarę w przyszłość tej 50-letniej już apelacji.
Do Toskanii podróżowałam na zaproszenie miejscowych winiarzy.