„Tost. Historia chłopięcego głodu” + Chianti
Izabela Kamińska: Ja nie widziałam tego filmu, nie udało mi się kupić biletu podczas zeszłorocznego Food Film Fest, ale polecam, bo jestem przekonana, że warto i mam nadzieję, że tym razem uda mi się go obejrzeć (choć nie mam telewizji od lat…)! Nigela Slatera zna każdy miłośnik dobrej kuchni. Film opowiada o jego dzieciństwie, o tym, jak narodziła się jego pasja. Widząc trailer uśmiałam się na scenie z mlekiem, ponieważ niemalże identyczna miała miejsce w moim życiu (i do dziś mam z tym napojem pewien problem…).
Ponieważ zawsze polecamy Wam do filmów wino, a tytuł angielski to po prostu „Toast”, wyjaśnię przy okazji podwójne znaczenie tego słowa. Otóż kilka wieków przed naszą erą Rzymianie przed wypiciem wina maczali w nim kawałek przypieczonego chleba. Celem tego działania było złagodzenie wysokiej kwasowości kiepskich gatunkowo win. Łacińskie słowo „tostus” oznaczało coś przypieczonego, przypalonego. Rzymianie wzięli przykład z Greków, którzy wznosili toasty za współbiesiadników i pili wino jako pierwsi, żeby udowodnić, że nie jest ono zatrute. I tak połączenie tego zwyczaju z maczaniem chleba w winie dało słowo „toast”, które do dziś ma owo podwójne znaczenie (w angielskim oczywiście).
Zatem oglądając film, wznieście toast za Winicjatywę pijąc jakieś wysokokwasowe wino, na cześć Rzymian i Greków. W tym tygodniu polecę coś z naszej poniedziałkowej degustacji w ciemno: Renzo Masi Chianti Reserva 2008 z Wineonline (możecie je kupić w sieci sklepów Winestory). Bardzo bogaty nos (wiśnie i czarne porzeczki z czekoladą), klasyczna, wysoka kwasowość chianti, posmak pestki i lekkiej goryczki, który bardzo lubię. Do tego tosty, może trochę dobrej oliwy… Boon appetito!
„Tost. Historia chłopięcego głodu”, Canal+, piątek 20.04, godz. 21;00.