Zupa samuraja
Ozoni – ponieważ to o niej mowa, to jedno z dań charakterystycznych dla japońskich przodków popularnych bento box, czyli noworocznych osechi. Dziś bez dobrego pudełka bento żaden szanujący się cesarski poddany nie wyjdzie z domu, zapakowane ciasno wyborne kawałki tofu albo pikli z ryżem to tradycyjny posiłek, pozwalał zebrać siły przed bitwą 200 lat temu i pozwala teraz.
W takim pudełku ważne miejsce zajmowała zupa ozoni, której rodowód jest długi i szlachetny – to nią zajadali się samurajowie na chwilę przed posiekaniem na drobne julienne przez drugiego samuraja.
Jednak samurajowie nie byli szczególnymi fanami wina, więc nie wiemy, czy pijali do zupy caberneta, czy rieslinga. Najprędzej to chyba tourigę, skoro to właśnie Portugalczycy dominowali wśród działających w Japonii misjonarzy. Dziś podczas poszukiwania połączeń winnych do takich zup jesteśmy w niejakiej kropce. Zupa składa się z wywaru dashi, czyli bulionu z płatków suszonego tuńczyka z dodatkiem sosu sojowego, ryżowego ciastka mochi, kapusty (lub innych warzyw liściastych, liście winogron nie są jeszcze udokumentowane) oraz owoców morza, albo mięsa. Jak widać, dowolność jest duża.
Zupa, do której dobrałem wino, jest zdominowana przez smak kombu, glonów odpowiedzialnych za długowieczność (tego jeszcze akurat nie zbadałem). Smak dania jest mocno specyficzny, glony nadają zupie wrażenie sytej tłustości oraz słodko-słonego posmaku morskich warzyw. Zawarte w zupie w sporej ilości krewetki i przegrzebki również nie ułatwiają sprawy. Teoretycznie do zupy nadawałby się – a jakżeby inaczej – naftowy i mineralny riesling, ale ja spróbowałem czegoś bardziej ciekawego mianowicie kalifornijskiego Carneros Pinot Noir od producenta Waterstone (84 zł, Wine Express). Wino z rocznika 2006 jest trochę naznaczone lipcowymi upałami – w nosie drażni kokosowo-czekoladowy aromat bardzo dojrzałych owoców i spory alkohol – 14,5%. Na szczęście wrzesień był pogodny i pozwolił gronom wykształcić przede wszystkim zdrową kwasowość.
Wino równoważy silne wrażenie słoności potrawy, niemal osmotycznie reaguje z daniem znosząc nieprzyjemny (dla niektórych podniebień) posmak morskich aromatów. Stylistycznie, mimo lansowania Carneros na drugą Burgundię, to pinot noir jest dość dalekie od filozofii tego regionu. Ten nadmiar ciała i słodycz dębu należą zdecydowanie do stylu amerykańskiego, ale jednocześnie dodają muskułów, bez których w walce z samurajem mogłoby jankeskie wino polec posiekane mieczem katana. Potwierdza się, przynajmniej w przypadku tej potrawy, bliskość aromatów kuchni japońskiej i pinot noir, który często jest łączony z sushi oraz innymi daniami wyspiarskiej gastronomii.