Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Dialog o Hugh Johnsonie

Komentarze

Iza Kamińska: Redaktorze Nowicki, czy doszedłeś już do siebie po kolacji galowej wydanej na cześć Hugh Johnsona, Człowieka Roku 2013 magazynu Czas Wina?

Maciej Nowicki: Redaktor Kamińska, proszę pozwolić mi odpowiedzieć na to pytanie specjalnie ułożonym wierszem.

Choć czasu od Gali już trochę zleciało
Wciąż mnie nachodzi: „jak to się stało?”
Bo słowa hymnu nadal wracają,
Dręczą za dnia, spać w nocy nie dają.
Dlatego pytanie stawia dzień dzisiejszy –
Czy rym nie mógł być jeszcze łatwiejszy?
Niech będzie wolno napisać go tu:
Śpiewajmy mu – we love you Hugh!

IK: Widzę, że zrobiła na Tobie wrażenie… Bardzo ładny wiersz swoją drogą. Może to też Ty pisałeś hymn?

Do hymnu! © Maciej Nowicki.

MN: Przyznam szczerze – już na poważnie – że długo zastanawiałem się nad tą sytuacją. Z jednej strony chylę czoła zarówno przed samym Człowiekiem Roku, którego wszyscy podziwiamy od lat, jak i przed programem imprezy – Hugh Johnson w ciągu 2 dni uczestniczył w trzech degustacjach, a to już dżentelmen w sile wieku. Z drugiej zastanawiam się nad rozmienianiem tej uroczystej kolacji na drobne: już czytając słowa hymnu ułożonego „na cześć” głównego bohatera wieczoru, paliłem się ze wstydu, a gdy okazało się, że zostanie on jeszcze odśpiewany przez śpiewaków operowych, na wszelki wypadek opuściłem salę. Nie tylko ja zresztą. Ty zostałaś?

IK: Zostałam, jestem dobrze wychowana ;). Poza tym zawsze interesowałam się antropologią kultury i zachowaniem ludów dzikich oraz, powiedzmy, egzotycznych dla nas, Europejczyków. I tak sobie pomyślałam, że Hugh, słuchając tych operetkowych wyć (swoją drogą zastanawiam się, czy wciąż lubi operę po tym wszystkim…), udekorowany krakowską czapeczką z piórkiem, z wręczoną mu szabelką w dłoni może (taką mam nadzieję), czuł się jak Jacques Cartier obserwujący Amerindian? Myślę, że tylko przy takim podejściu do tej całej szopki mógł nie czuć się zażenowany. Ja też tak do tego podeszłam i w sumie bawiłam się nieźle, widziałeś zresztą, że uśmiech mi z twarzy nie schodził.

MN: Ja z kolei myślałem, że nic gorszego od wygłoszonej wcześniej laudacji – z której zapamiętałem głównie słowa o lubrykancie i nawilżaniu (pamiętasz jak to dokładnie było?) – nas nie spotka, okazało się jednak że był to ledwie wstęp… Mam tylko nadzieję, że Hugh Johnson jako wielbiciel angielskiego humoru uznał „artystyczną” część wieczoru także za formę abstrakcyjnego żartu. Ale dość o tym, jak smakowało Ci jedzenie?

Kuchnia fjuszon: kabanos i sałata z octem balsamicznym. © Anna Miodońska.

IK: No właśnie. Nie chcę być zbyt krytyczna, bo ugotować coś na poziomie dla tak wielkiej liczby gości to nie lada zadanie. Ale uważam, że pewnych rzeczy się nie robi: nie wysusza na wiór pięknych gęsi czy jelenia na przykład. To barbarzyństwo. Z drugiej strony bardzo doceniam zorganizowaną po południu degustację win oraz dobór win do kolacji.

MN: Cóż, wszystkie oczywiście z oferty Domu Wina, do wspominanego jelenia podano William Randell Clark Shiraz 2010 z winnicy Thorn-Clarke (153,22 zł). Shiraz z Australii pokazał to, czego się spodziewaliśmy – potęgę ciemnych owoców, nuty gorzkiej czekolady, pieprzu… i oczywiście amerykańskiej beczki. I jak dla mnie przyćmił wspominaną dziczyznę. Wyróżniłbym w szczególności dwa winne wina. Najpierw podany na aperitif słoweński Verus Pinot Gris 2012 (60,09 zł) – sporo owoców tropikalnych, ale i sporo świeżości, wybór idealny (zawsze podobały mi się też inne białe wina od tego producenta – furmint, riesling czy sauvignon blanc – nigdy nie wiem który wybrać). Ale dla mnie gwiazdą był Kékfrankos 2006 od Huby Szeremleya. Czereśnia, wiśnia, przyprawy, zioła – zdaje się, że to było jedyne wino, o którego powtórne nalanie poprosiliśmy, prawda? A jeśli komuś nie w smak kékfrankos, niech sięgnie po jego Pinot Noir – emocji jest tu co najmniej tyle samo. Zresztą, na degustacji klubowej poprzedzającej samą kolację mieliśmy też okazję próbować jego słodkiego wina – Zeus Late Harvest 2004 (155,13 zł). Podobał Ci się?

Dla tego wina wysłuchalibyśmy laudacji raz jeszcze. © sstarwines.pl.

IK: Przede wszystkim podobała mi się cała ta degustacja oraz to, że Hugh miał tu faktycznie szansę powiedzieć parę słów o każdym próbowanym przez nas winie i przy okazji wtrącał zawsze parę ciekawych anegdot. Myślę, że nasz gość, docenił wybór win, podobnie jak i my.Podobało mi się gaskońskie Cuvée Préphylloxérique 2011 (wyprodukowane przez Plaimont Producteurs) z podobno 140-letnich krzewów tannata, które nie zaznały filoksery… Pomijając ten fakt było to po prostu ciekawe, świetnie zrobione wino. Potężne, ale jak na tannat subtelne, z ładną kwasowością. Miało cudowny fiołkowy nos. Zaciekawiła mnie też Bułgaria: bordoski kupaż Castra Rubra 2008 (98,92 zł)– bardzo zgrabny, choć wagi raczej ciężkiej. Gdyby był do kupienia, chętnie bym zrobiła zamówienie.

MN: Muszę przyznać, że na mnie największe wrażenie zrobił urugwajski Vilasar 2000 (166,53 zł) z Bodegas Carrau. I nie o rocznik chodzi, a o fakt że to nebbiolo (!) i to z 90-letnich krzewów. Winogrona zebrane z najstarszej parceli, 17-mcy we francuskich beczkach, 14% alko i morze finezji, soczystości i finisz którym można by było obdzielić kilka innych win. Johnson zresztą też był pod wrażeniem. Generalnie zaprezentowane na tej degustacji wina były świetne, szkoda tylko że w większości przypadków już niedostępne – pościągano je wyłącznie dla znamienitego gościa.

Na galowo. © Anna Miodońska/ Natalia Gąsiorowska.

Ty dzień wcześniej miałaś okazję uczestniczyć w kolacji, na której zaprezentowano wina polskie. Jak zostały ocenione? Bo zdaje się dla Gościa był to pierwszy kontakt z owocem naszego kraju…

IK: Z tego co mówił Johnson, polskich win próbował pierwszy raz i… większe wrażenie zrobiły na nim jednak wina międzynarodowe próbowane następnego dnia. Podczas kolacji z polskimi winami skupił się natomiast na postaciach winiarzy, którzy faktycznie dużo o swoich dziełach i zmaganiach opowiadali. Bardzo to doceniam i uważam, że to był najciekawszy element tej kolacji. Jeśli chodzi o wina, pozytywne wrażenie zrobił na mnie tego wieczora mięsisty Regelt 2012 od Winnicy nad Jarem oraz akacjowy Seyval Blanc 2012 ze Srebrnej Góry. Hugh wypowiadał się o winach dość powściągliwie. Nacisk kładł przede wszystkim na promowanie winiarzy, ich historii oraz fakt, że to nasze, polskie wina. Jednak myślę, że nie był przekonany do całej obrony szczepów „rezystentnych” – jak określali hybrydy polscy winiarze. Do polskich win podane były polskie gęsi, szkoda tylko, że przesuszone.

MN: Też byłem zawiedziony poziomem kuchni, zwłaszcza, że nigdy wcześniej szef kuchni Dworu Sieraków nie dał mi powodów do narzekania. Jeszcze w czasie letniego Salonu Degustacyjnego (pisałem o nim tutaj) wszystko było w porządku…

IK: Może to ciężar sławy Johnsona Hugh tak onieśmielił kucharzy, że spalili gąski. Cieszy mnie jednak, że, jak mówisz, bywało lepiej. Mam nadzieję, że następnym razem będzie wspaniale, bo dwór jest naprawdę okazały, wręcz filmowy. I chęci dużo!

Braliśmy udział na zaproszenie Organizatora.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.