Dziewczyna z sąsiedztwa
Na waszym osiedlu też jest sklep WineStory? Na moim jest, na osiedlu przyjaciółki też, znajomi również mają niedaleko. To taki importer z sąsiedztwa. I wina ma też w większości takie „z sąsiedztwa” – bierzesz i jakoś tak masz wrażenie, że je znasz, mówisz im chętnie „dzień dobry”, zdaje ci się, że widujesz je często, rozpoznajesz znaną twarz. Takie są i wina Monte del Frà (Włochy, Veneto) sprowadzane przez tego importera. Od frizzante do amarone znane twarze, witasz się z nimi jak z sąsiadem, nie zaskakują, miło się uśmiechną (sąsiad akurat nie zawsze), pogadać można, o pogodzie, a jakże (upalne lato było czy raczej zimno i mokro?), o zdrowie zapytać (nie narzeka, jak wiecznie skrzywiona sąsiadka z fioletowymi włosami, raczej powie, że w porządku, jak ta nowa lokatorka, studentka z ósmego). Taki to importer, taki to producent, takie to wina.
Degustowałam je w knajpce, która była mi w roku 2012 wakacyjnym sąsiadem: Boscaiola. Dobra włoska kuchnia, niedrogo, świeżo, sympatycznie. Degustację zaczęliśmy od Frattino – muślinowe frizzante: jabłko, gruszka, trochę cukru, zwiewne, jak letnia sukienka (na wspomnienie sukienki i lata skuliłam się w sobie patrząc na to co za oknem…). Frizzante też się wzdrygnęło – może na przystawkę nieudaną totalnie, więc przemilczę ją tutaj, po co się denerwować. W każdym razie to wino za 33 zł to bardzo sympatyczny zakup.
Cà del Magro Custoza Superiore 2010 to garganega (40%), trebbiano toscano, cortese i trzy inne szczepy. Garganega po fermentacji dojrzewa przez 4 miesiące „sur lie”. Wino jest potoczyste, ma fajną kwasowość. Czułam w nim zapach kwiatów cukinii, szparagi, nawet dynię, czyli takie nuty jesienne, a w kontrapunkcie do nich tu i ówdzie cytrusy. Świetnie smakowało z risotto z kalmarami. Dobre wino do obiadu za 45 zł.
Następnie importer chciał zebranym pokazać różnicę między butelką valpolicelli classico a ripasso. Klasyczna valpo była klasycznie wiśniowym winem do jedzenia. Za 39 zł to wino, któremu „dzień dobry” można by mówić prawie co dzień. I do kotleta, i do pizzy. My dostaliśmy do niej jednego dużego pierożka z nadzieniem z ricotty z dynią w towarzystwie wątróbki z cebulą i grało dobrze.
Ripasso było przyjemne, dłuuuugie w ustach i niedżemowe. Nos miało jagodowy, a na parapecie kwitło mu geranium (59 zł). Podana do niego wątróbka wolałaby pogawędzić jednak z amarone, które z kolei nie zwalało z nóg, ale było sąsiadem dobrze sytuowanym, na którego miło się patrzy, który nie używa za dużo perfumy i dobrze się starzeje. Choć od niego akurat wolę ripasso, bo o czym tu z takim sąsiadem gadać? Wolę, jak mnie amarone zwala z nóg, nawet jeśli do tego, że czasem czuję do niego miętę, przed Wojtkiem Bońkowskim boję się przyznać… Zatem od tego producenta wolę ripasso, amarone kusi u innych…
Degustowała i jadła na zaproszenie importera Wineonline.