Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Włoski pewniak

Komentarze

Winiarnię Garofoli odwiedziłem w 2001. Jako student podróżowałem po winnicach autostopem, tamtym razem podrzucił mnie miły policjant. Zostałem przyjęty ze standardową włoską gościnnością, do chwili, gdy w biurze nie pojawiła się Daria Garofoli. Wtedy gościnność weszła na wyższy poziom, uścisnąć mi dłoń wyszedł mąż Gianfranco i szwagier Carlo, pstrykaliśmy pamiątkowe zdjęcia przed kadziami fermentacyjnymi, degustacja się przedłużyła, więc zostałem zaproszony do domu, po drodze odebraliśmy ze szkoły córkę Caterinę, potem na stole pojawiła się szynka, ser i jeszcze więcej wina. Poczułem, że na drugi dzień dostałbym już własny pokój, a przecież byłem tylko przypadkowym autostopowiczem.

Degustacja Garofoli Kondrat Wina Wybrane Marek Kondrat Gianluca Garofoli
Marek Kondrat i Gianluca Garofoli.

Ta historia przypomniała mi się, gdy Marek Kondrat opowiadał o swoim imporcie win z małych (Garofoli to nie taki maluch: 1,5 mln flaszek), rodzinnych winnic, które mają swoją wielopokoleniową tradycję i opowieść wbudowaną w wino. Ta idea przyświeca Kondratowi od lat – Garofoli to jeden z producentów w portfolio dawnego Winarium, którzy teraz przeszli pod skrzydła nowej firmy Kondrat Wina Wybrane. Ta „opowieść o winie” to często truizm, chwyt marketingowy. Biorąc jedną flaszkę z półki, żeby ją obalić tego samego wieczoru, tej „narracji” nie potrzebujemy. Jednak kiedy się wraca do win takich jak Garofoli na przestrzeni lat, poza stałą jakością (to jest oczywiście wymóg minimalny) znaczenia nabierają właśnie te osobiste drobiazgi, jak bezinteresowna serdeczność pani Garofoli i wiśniowy smak Montepulciano, pitego z gwinta na murku z widokiem na Adriatyk.

W sumie zawsze lubiłem wina Garofoli, zwłaszcza te tańsze, które nie otwierają co prawda nowych horyzontów i nie zapadają szczególnie głęboko w pamięć, ale są solidnym wyborem zawsze wtedy, gdy potrzebujemy czymś popić lazanię albo kluski z krewetkami.

2322 h garofoli serra del conte verdicchio dei castelli di jesi doc 6 ff_small
Verdicchio Serra del Conte 2011, 35 zł.

 I właśnie ta bezpretensjonalna codzienność jest siłą takich flaszek jak Verdicchio dei Castelli di Jesi Classico Serra del Conte 2011 (35 zł), soczystego, dobrze kwasowego wina z ładną goryczką w końcówce, która przyda się bardzo do jedzenia właśnie (to jest to samo wino, które już polecałem w fikuśnej butelce–amforze).

2182 garofoli macrina verdicchio dei castelli di jesi classico superiore doc 6 f_small
Verdicchio Macrina 2011, 45 zł.

Namawiam też do wydania 10 zł więcej na Verdicchio Macrina 2011, wino ciut bardziej intensywne, słonawo-mineralne, wytrawne, ciekawe, broniące się nawet bez krewetek.

garofoli-podium
Verdicchio Podium 2010, 67 zł.

Najbardziej znanym winem białym Garofolich jest Verdicchio Podium: późniejszy zbiór i blisko roczne dojrzewanie w kadzi stalowej (żadnych beczek!) daje wino o znakomitej mineralnej głębi, w którym goryczka typowa dla szczepu verdicchio przypomina wręcz aspirynę, ale jest też bardzo dużo owocu (grejpfrut). Ceną za głębię i strukturę jest wyższy alkohol, natomiast dla kieszeni to wino wciąż łagodne (w tej chwili w sprzedaży rocznik 2010, 67 zł).

garofoli farnio rosso piceno doc
Rosso Piceno Fàrnio 2011, 34 zł.

50% produkcji Garofolich to wina czerwone. Na zdrowy rozum to one bardziej spodobają się przeciętnemu polskiemu konsumentowi. Zwłaszcza dwa najtańsze: Rosso Piceno Fàrnio 2011 (70% montepulciano, 30% sangiovese) utrzymane w stylu Beaujolais, ale z włoską słodyczą owocu, niskim kwasem, miękkie, łatwiutkie no i tanie: 34 zł.

garofoli guasco rosso conero doc
Rosso Conero Guasco 2011, 44 zł.

Za 44 zł– Rosso Conero Guasco 2011 (montepulciano już bez sangiovese), wino konkretniejsze, gęstsze, ale wciąż miękkie jak plusz i superowocowe (śliwki): Italia dla lubiących Hiszpanię.

Droższe wina czerwone smakowały jeszcze bardzo młodo, z niewtopionymi (choć delikatnymi) nutami beczki i wyraźnym garbnikiem:

Rosso Conero Piancarda 2009
Rosso Conero Piancarda 2009, 56 zł.
garofoli agontano rosso conero
Conero Riserva Rosso Agontano 2008, 99 zł.

Rosso Conero Piancarda 2009 (56 zł) i flagowe Conero Riserva Rosso Agontano 2008 (99 zł), wino może nie stereotypowe, ale przewidywalne w swojej megakoncentracji, ziarnistych garbnikach, wysokim (choć w sumie wtopionym) alkoholu i śliwkowych smakach prawie à la amarone. W ostatecznym rozrachunku wolę chyba tutejsze tanie wina, które mają naprawdę znakomity stosunek jakości do ceny.

Degustowałem na zaproszenie importera Marek Kondrat Wina Wybrane.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Tadek

    Jak długo można przechowywać verdicchio (oczewiście w odpowiednich warunkach), czytałem że najlepsze świerze do 2 óch lat, ale też że dobre jest nawet po 5??

    • Wojciech Bońkowski

      Tadek

      Zależy które. Te zupełnie lekkie jak Serra del Conte faktycznie 2–3 lata. Średnia półka co najmniej 5–6. Podium piłem parę razy w wieku 15 lat, podobnie jak np. Verdicchio Villa Bucci, i było doskonałe.

  • Gosc

    > Verdicchio Serra del Conte 2011, 35 zł

    To jest wino za 5 euro, reszta z podobnym narzutem. Moze jednak promujcie importerow/sklepy z sensownymi cenami?

    • Wojciech Bońkowski

      Gosc

      My nie promujemy, tylko wskazujemy wina warte zakupu za złotówki przez polskiego konsumenta. Takie jak Verdicchio Serra del Conte czy Rosso Piceno Fàrnio, które są bardzo konkurencyjne w swoich cenach. Z tego że można je kupić za 5€ poza Polską niewiele wynika dla konsumenta.

      • Gosc

        Wojciech Bońkowski

        Owszem, promujecie (Wy, Winicjatywa). Niestety nie zawsze tych, ktorzy na to zasluguja.
        Trudno bylo by dodac cos w stylu: „Troche szkoda ze wina te, dobre w swojej klasie, sa oferowane w cenach duzo wyzszych od ich europejskich odpowiednikow”?
        Z tego, ze mozna je kupic za 5 euro poza Polska, coraz wiecej wynika dla konsumenta. Niektorzy kupia je za granica, niektorzy nie kupia w ogole. Wydaje mi sie, ze zwracanie uwagi na takie aspekty to rola „niezaleznego, opiniotworczego i edukacyjnego portalu” a nie anonimowego komentatora.

        • Wojciech Bońkowski

          Gosc

          Drogi Anonimie, Verdicchio Serra del Conte wg aktualnego
          kursu kosztuje u Kondrata 8,57€, z czego ponad 0,80€ stanowi akcyza
          i różnica w stawce VAT między Polską a Niemcami albo Włochami.
          Czyli faktyczna różnica w cenie wynosi nieco ponad 50%. Czy to jest takie oburzające i wymaga demaskacji? Nie uważam.

          • Leszek

            Wojciech Bońkowski

            Kwestia nadmiernych marż dotyczy nie tylko win sprzedawanych przez Pana Kondrata, lecz większości (lub nawet wszystkich win) sprzedawanych w polskich sklepach. Leclerc potrafi być wyjątkiem. Choć rynek od wielu lat rosnący, to nadal pozostaje nieefektywny, co przypuszczalnie jest nadal kwestią jego skali, a także rozdrobnienia podaży i akcyzowych absurdów. Wielu moich znajomych od dłuższego już czasu nie kupuje win w Polsce, lecz przywozi je z zagranicznych wojaży. Dla jadących na narty w Alpy polecam dobry sklep w Eisenstadt pod adresem http://www.selektion-burgenland.at/de/home, gdzie można nabyć całą czołówkę win z Burgenlandu. Gdy chodzi o wina francuskie polecam http://www.vinatis.de. Nawet po doliczeniu kosztów kurierskich, i tak ceny są znacznie niższe (czasem nawet o 100 proc.), niż na naszej „zielonej wyspie”.

          • Bartek Wasiewski

            Leszek

            Przy cenie nizszej o 100% chetnie wezme caly zapas takiego wina! Zwlaszcza ze jesli to juz po doliczeniu kosztow kurierskich, to znaczy ze z odbiorem wlasnym wyplacaja klientowi sympatyczne odstepne za uwolnienie ich od tych butelek? ;)
            MSPANC.

          • Leszek

            Bartek Wasiewski

            Chodziło oczywiście o 50 proc., a 100 proc. dotyczy marży polskiego importera. Przepraszam za pomyłkę. Dziękuję za rewolucyjną czujność.

          • Wojciech Bońkowski

            Leszek

            Marży czy narzutu? Bo marży 100% to nawet najbardziej bojowy importer w Polsce nie wypracuje.

          • Gosc

            Wojciech Bońkowski

            Drogi WB doskonale wie, ktorych importerow/sklepow dotyczy kwestia nadmiernych marz i czy 50% ekstra to za duzo jesli placi sie za wino samemu, bylo o tym do znudzenia.
            Mam dosc kosmicznych cen, senatorskich rabatow, super promocji od swieta i podobnych wyglupow, ale… malo mnie to juz obchodzi. Nieliczni poradza sobie sami (i co do win, i co do portfela), ale jesli ma sie misje edukacyjna i ten rynek ma znormalniec zanim nasze wnuki zaczna pic wino, to – drodzy autorzy Winicjatywy – wezcie sie do roboty.

          • Wojciech Bońkowski

            Gosc

            No to się różnimy w ocenie tego, na czym polega misja edukacyjna. Naszym zdaniem na wskazywaniu ciekawych win dostępnych w zakupie w Polsce, a nie za granicą. Ja też mam dosyć kosmicznych cen, ale ceny Kondrata nie są kosmiczne. 55% wyższa niż na 20-krotnie większym rynku niemieckim naprawdę mnie kompletnie nie oburza. Uważam ją wręcz za normalną.
            Rzeczywiście było o tym do znudzenia, więc nie wiem po co Pan odgrzewa ten temat. Ostatnim megamarżystą w jakimś temacie była Winkolekcja. Uważam że to są przesadne wypowiedzi. Oczywiście marżystów w Polsce nie brakuje, ale akurat polecane przez nas wina od Kondrata, Winkolekcji, Mielżyńskiego (to tylko parę przykładów z brzegu) są dobrze pozycjonowane cenowo na polskiej półce. Verdicchio Macrina za 45 zł miałoby duże szanse na medal w sakramentalnej degustacji w ciemno „wino do 50 zł”.

        • Rafal S Szczepkowski

          Gosc

          Szanowny p.t. Gościu. Bardzo bym chciał, jako regularny czytelnik, by Winicjatywa pisała o winach nie o pieniądzach. Jeśli każdy Winicjatywowicz ( trudne słowo) będzie musiał przed zamieszczeniem posta przeprowadzić kwerendę na temat cen zakupu, obawiam się, że przyjdzie nam czytać coś na kształt money.pl.
          Kupuję regularnie wina i za granicą i w Polsce – też mnie boli gdy tutaj przepłacam. Jednak roztrząsanie tego faktu przy każdej okazji nie wydaje mi się celowe. Redakcja niech się zajmie winami, ja się zajmę moim portfelem.
          Oczywiście bardzo lubię gdy od czasu do czasu pojawi się post: „Uwaga! Świetne i tanio”. Ale jojczenie na temat cen przy winach za 35 pln… Z mojej strony – darujmy sobie.
          Pozdrawiam znad butelki taniej rioji (temat na topie) , ot takiej za 5 euro, trochę przepłaconej.

      • Jakub Jurkiewicz

        Wojciech Bońkowski

         U mnie też pojawiają się w komentarzach zarzuty, że opisuję butelki, które na zachodzie można kupić dużo taniej. Tylko co z tego, że tam kosztują taniej? Jeśli ktoś chce to niech kupuje wino na zachodzi, ale spodziewam się, że jednak większość Polaków kupuje wina w polskich sklepach i to tutejsze ceny i tu dostępne wina powinny ich interesować.
        Czy rolę osób piszących o winach jest sprawdzanie ich cen u producenta i w sklepach na zachodzie? Moim zdaniem wystarczy jeśli będziemy oceniać wina w kategorii cena/jakość, a resztę zostawmy konsumentom.

  • Janek Z

    Niech komentarze tutaj nie idą w kierunku wyznaczonym przez forum wino gazeta.pl. 

  • Jacek Taranko

    Panowie, hola! czy wino ma kosztować mniej niż w miejscu produkcji? gdzie my żyjemy? kraj ziemniaka i tyle. o co kruszyć kopię?