Daniele Piccinin Montemagro 2014
Daniele Piccinin Montemagro 2014
Przy okazji niedawnej wizyty we Wrocławiu odwiedziłem importera dobrze już znanego w kręgach polskich miłośników win biodynamicznych i naturalnych, a słabo obecnego na łamach Winicjatywy – Winotake. Sklep stworzony przez Hirotake Ikedę i Dorotę Stec w ceglanym budynku dawnego browaru to właściwie bardziej prywatny salon – jest piękny stary kredens, wygodne fotele, stół zawalony książkami i notatkami; odnosi się wrażenie, że cenówki na winach i kasa fiskalna są tutaj niezbyt mile widzianymi gośćmi. Takie podejście do importu win – pasja i zasady przede wszystkim, komercja na samym końcu – przyświecało Winotake od początku. Ale też przez kilka lat katalog win – są tu wyłącznie wina naturalne, biodynamiczne i w większości bezsiarkowe – urósł do pokaźnych rozmiarów, oprócz apostołów winiarstwa naturalnego, twórców win w ekstremalnym stylu, jak Radikon i Angiolino Maule, pojawili się winiarze znacznie bardziej umiarkowani, jak słynny Bartolo Mascarello z Barolo czy Wimmer-Czerny z Austrii.
Ja sięgnąłem po wino od małego garażowca we włoskim Veneto – Daniele Piccinina. To najlepszy uczeń Angiolina Maule (wedle wielu przerósł już mistrza) i w dodatku ulubieniec terroirystów, ponieważ z wielkim poświęceniem walczy o uratowanie schodzącej ze sceny odmiany Durella, na paruset hektarach na północy Veneto, w apelacji (kto o niej słyszał?) Monti Lessini. Do niedawna los Durelli był właściwie przypieczętowany, bo nie ma praktycznie aromatu, jest bardzo kwaśna i nadaje się w zasadzie tylko na wina musujące, ale dziś na fali poszukiwania wszystkiego, co unikatowe i lokalne powróciła do łask hipsterów. Montemagro Piccinina to być może najlepsza wersja Durelli, a z pewnością najlepsza wersja bez bąbelków. Pokazuje słono-gorzki, cytrynowo kwaśny, mineralny jak w wodzie Borżomi charakter tego szczepu bez ogródek, bez upiększenia, ale też bez chamstwa. To ostatnie odnoszę szczególnie do techniki produkcji – chociaż Piccinin nie używa siarki, stosuje tylko spontaniczną fermentację, to jego wina wolne są od nut skisłych albo zwierzęco śmierdzących; smakują tylko trochę „alternatywnie”, mają nieco inną, cieplejszą energię od win technicznych, ale z punktu widzenia technicznego nie można im nic zarzucić. Durella to nie jest wino na Walentynki albo do serialu, to jest wino do śledzia, do cytrusowej ceviche, do warzyw kiszonych z plastrem sezonowanej słoniny. Za 59 zł bardzo ciekawe wino. ♥♥♥♡
Tyle dobrego nie mogę niestety powiedzieć o Sepp Muster Sauvignon vom Opok 2011. Choć dawniej utwory tego winiarza – pioniera win naturalnych w Austrii – podobały mi się wręcz szaleńczo (m.in. białe Erde w butelce z amforowej gliny, którą odtąd zaczęło stosować niemało naturalistów), ten Sauvignon okazał się trudny w piciu. Jest ewidentnie utleniony, z nutami spalonej grzanki i psiej sierści, a ponadto bardzo kwaśny w nieprzyjemny, octowy sposób. Piłem go przez trzy dni, miewał epizody przyjemniejszego, słodkiego owocu spod znaku melona, ale to były tylko krótkie momenty. Za 72 zł nie powtórzę tego zakupu. ♥♥♡
Źródło win: zakup własny autora.