Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Wina, których nikt nie kupuje

Komentarze

Sławomir Chrzczonowicz wywołał ożywioną dyskusję swoim artykułem Dylematy importera. Pisał w nim o winach bardzo dobrych, ale „niesprzedawalnych”. Kilka tygodni później otrzymałem zaproszenie do Winkolekcji, gdzie Chrzczonowicz przedstawił owe piękne winiarskie kwiaty, którymi nikt się nie zachwyca. Była to degustacja tylko dla romantycznych utracjuszy, którzy kochają wino per se, a nie przez kontekst ich pochodzenia czy innych wartości dodanych, istotnych z punktu widzenia osoby płacącej za rachunek.

wevh
„Rzuć wszystko i chodź się całować.”

Casa Marin Miramar Riesling 2012 to bodaj najbardziej zaskakujące wino degustacji. Pochodzący z chłodnych regionów Chile Riesling jest lekko wycofany; trzeba chwili, by poczuć naftę, kredową mineralność współgrającą z ziołowymi i cytrusowymi niuansami. Po tym nieśmiałym powitaniu pocałunek jest już bardzo namiętny – pełny, czysty, piekielnie hedonistyczny. Konia z rzędem temu, kto w ciemno powie, że to Nowy Świat. Cena 109 zł jak najbardziej uzasadniona.

Winem z innej bajki było korsykańskie Domaine de Torraccia Corse Portovecchio Blanc 2013. Bukiet bardzo skromny, z tonami suszonych ziół, mineralności i odrobiną lipowego miodu. W odróżnieniu od poprzednika, tutaj znajdziemy mniej hedonizmu, a więcej śródziemnomorskiej kulinarnej praktyczności. Dość pełne w smaku, kwasowość umiarkowana, ale pikantność i ziołowa goryczka w finiszu aż proszą się o tłustą rybę czy królika w śmietanie (69 zł).

©
Jeńców nie bierze.

Mas de Daumas Gassac Blanc 2012 z Langwedocji (199 zł) to piękny bukiet kwiatów i suszonych ziół, mocno skropionych sokiem z cytrusów. W smaku nie bierze jeńców – jest wspaniale ekspresyjne, żywe, świeże choć ciała ma wcale niemało, a wszystko kończy pikantnym finiszem. Mimo tych zalet cena 199 zł wydaje się być nieco zbyt wysoka.

Domaine de Torraccia Corse Portovecchio Rouge 2011 – w tym roku już moje trzecie podejście do tego wina i po raz trzeci bardzo mnie mile łechce. Lekko likierowe, z dobrą dawką crème de cassis i szczyptą suszonych ziół. Zrazu szczupłe, soczyste, jak wiśnie z ziołami, ale w finiszu atakuje solidną, soczystą taniną. Najtańszy (69 ) zamiennik dla Burgundii?

Diablo smaczne.
Diablo smaczne.

Château Musar Jeune Rouge 2011, czyli świeże, młodzieńcze wino pełne słonecznej radości od słynnego producenta z Libanu. W kategorii win hedonistycznych niemal wzór. Pełne świeżych wiśni i jagód w nosie. Usta soczyste, z mocną koncentracją, taniny lekkie i soczyste. Po wypiciu człowiek uśmiecha się mimo woli. Piękne, niesamowicie pijalne i smaczne jak diabli (66 zł).

Château Puy Servain Montravel Terrement Rouge 2012 zabrakło paru kilometrów do tego, żeby załapać się do AOC Bordeaux. Wino nieco zielone, paprykowo-porzeczkowe z waniliowym tłem i pikantnością. Nieco szorstkie, mięsne, żwirowe i bardzo intensywne. Tak sobie myślę, czy za 5 lat nikt nie pomyli go z jakimś średniej klasy Médoc, bo teraz brak mu jeszcze elegancji (64 zł).

Obecność Quinta do Passadouro Douro Tinto 2012 dla wszystkich była zaskoczeniem. No bo jak to – Douro i Portugalia to przecież jedne z najbardziej gorących terminów na winiarskiej scenie w Polsce. Jednak Sławomir Chrzczonowicz mówi, że Portugalia to nie marka. Restauratorzy się o nią nie biją, a klienci nie pytają. Cóż – kontrowersja. Ale może my mamy błąd paralaksy. A wino? Czereśnie, jagody i lukrecja – czuć, że to solidny zawodnik. Na razie jednak jest za świeże, taniny mocarne, a owoc bardzo przysłonięty przez beczkowe nuty. Czuć potencjał, ale otwórzcie za 3 lata (83 zł).

Wisienka na torcie.

Domaine Léon Barral Faugères 2010 (109 zł) to wisienka na torcie. Wino od niepokornego langwedockiego winiarza, znienawidzony przez sąsiadów i vice versa, to nie lada gratka. Niesamowicie zmienne, żywe, dynamiczne: od gumy balonowej, przez truskawkę z bitą śmietaną, mleczną landrynkę po miętę zmieszaną z fluidem do twarzy. A w ustach czysty hedonizm – świeży owoc, mocne, ale w elegancki sposób, dobra, soczysta tanina ładnie się trzyma się w posmaku. Wino pełne owocu i niesamowicie pijalne (109 zł).

Jeśli te wina to porażki importera, to bardzo przykra sprawa. Oznacza to ni mniej ni więcej, że wielu konsumentów miast odbierać wino takim, jakie jest samo w sobie, poszukują dodatkowych wyróżników, które utwierdzą ich w słuszności wyboru. Pewnie to kwestia edukacji, rozwoju rynku, ale też siły przekonania sommelierów. Z drugiej strony to dobrze – pewnie wkrótce wyprzedaże zalegających roczników. Ja pobiegnę.

Degustowałem na zaproszenie importera.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Konrad Zablocki

    Gdzie są do kupienia? :)

    • Sebastian Zdegustowany Bazylak

      Konrad Zablocki

      Winkolekcja

  • Wieniek

    Ale przecież Musar to gwiazda szemranych spotkań biznesu i politykierów, wiec jak to nie sprzedające się? U Sowy schodziło jak śmietana z rana…

    • Sebastian Zdegustowany Bazylak

      Wieniek

      Z wyższymi etykietami ponoćnie nie ma problemu. Gorzej jest z najtańszą, czyli opisanym wyżej Jeune.