Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Dylematy importera

Komentarze

Podczas ostatniej degustacji win portugalskich, z której wyszedłem z pięknym dyplomem za uczestnictwo (czyżby zemsta Ewy Rybak?), za co dziękuję, przypomniała mi się rozmowa z Markiem Bieńczykiem sprzed paru lat. To było chyba podczas którejś Gali Magazynu Wino, a Marek usilnie zachęcał mnie do sprowadzenia do Polski Muntady Gauby’ego. Zapytałem wówczas; „No dobra, ale kto to kupi?” Marek po dłuższej chwili powiedział: „No… ja”. Było więc nas już dwóch, a na całej Gali znalazło by się pewnie jeszcze kilkunastu. Można powiedzieć, że wtedy właśnie uświadomiłem sobie istnienie najważniejszej chyba dla importera kategorii win a mianowicie: „wspaniałe wina, których nikt nie kupuje”.

©
Wino niesprzedawalne?

 

Myślę, że każdy importer przynajmniej zetknął się z tą kategorią, a większość pewnie zawarła z nią bliższą znajomość. Co ciekawe „wspaniałe wina, których nikt nie kupuje” nie muszą być tak drogie jak Muntada, czy mówiąc inaczej w ogóle nie muszą być drogie. Oczywiście, rzadko chodzą w lidze „do trzech dych”, choć bywa i tak, jednak ich ceny zazwyczaj mieszczą się w granicach rozsądku.

„Wina, których nikt nie kupuje” są najlepszym dowodem prawdziwej pasji importera, czy też sprzedawcy, świadectwem jego misji objaśniania pięknego świata aromatów, smaków, szczepów i apelacji klientom, chęci podzielenia się swoimi odkryciami z innymi. „Wina, których nikt nie kupuje” są jednocześnie udokumentowaniem importerskiej porażki, a dokładniej upadku iluzji, wedle której importer, czy sprzedawca jest w stanie cokolwiek w zakresie gustów klientów kształtować. Im dłuższy importerski staż, tym bardziej lista „win, których nikt nie kupuje” niepokojąco się wydłuża.

W pierwszym odruchu skłonni jesteśmy obarczyć winą klientów, a ściślej rzecz biorąc niedojrzałość naszego rynku, który w zakresie win nadal jeszcze raczkuje. Tymczasem Tomek Prange-Barczyński, w ostatnim numerze Magazynu Wino, przytacza ciekawe opinie dystrybutorów win z rynku brytyjskiego, na którym, jak się okazuje, najbardziej trendy są nadal wina beczkowe, pełne, wyraziste i proste w odbiorze, chętnie z wyczuwalnym cukrem resztkowym. Maślane oaky chardonnay nadal ma się świetnie, a wina lżejsze, bardziej finezyjne, ciekawsze ale zarazem nieco trudniejsze są, jak u nas, absolutną niszą. Oczywiście nie jest tak, że „wspaniałe wina, których nikt nie kupuje” są zawsze na antypodach tego, wykpiwanego często przez krytyków, stylu. Trafiają się wśród nich również wszelkie full body, oaky etc, natomiast ta opinia, z niewątpliwie dojrzałego rynku, powinna uczyć pokory i słuchania klientów, zwłaszcza jeśli chce się ze sprzedaży win żyć.

Czyżby? © Tylorswineschop.com
Czyżby? © Tylorswineschop.com

Oczywiście, ignorowanie oczekiwań klientów, to tylko jedna z przyczyn powstawania kolekcji „win, których nikt nie kupuje”. Innym, nie mniej ważnym, a może najważniejszym elementem jest fakt, że klient często tak naprawdę wybiera nie wino ale brand. Brand szeroko rozumiany – producent, który cieszy się renomą, lub powszechnie znany region. Generalnie przez brand rozumiem wino, które kupują klienci nie będący winnymi pasjonatami, a takich jest oczywiście większość. Brand to wino, które bywa prezentem, okazją do zaimponowania, czy po prostu pierwszym wyborem. Brandem może być też kraj. W Polsce niewątpliwie brandem jest Francja, jest Hiszpania, oczywiście Włochy. Brandem za to z całą pewnością, i tu chyba narażę się paru osobom, nie jest Portugalia, nie są Węgry ani Austria. Po upadku Sofii brandem nie jest nawet tak popularna niegdyś Bułgaria. Dla większości klientów są to ciekawostki, które mogą, ale nie muszą mieć w swoich kartach menu czy piwniczkach. W znacznie większym stopniu brandem jest dla nich nowozelandzkie sauvignon lub chilijskie carmenère ale także chablis. Oczywiście inna będzie optyka imprtera specjalizujacego się w winach z konkretnego kraju, który nie jest brandem, bo po pierwsze nie ma innego wyjścia, a po drugie jego klienci są sprofilowani.

Wśród „wspaniałych win, których nikt nie kupuje” na własnej skórze przećwiczyłem paru wybitnych producentów z Franciacorty – w odróżnieniu od szampana, franciacorta nie jest i pewnie nie będzie brandem, parę win biodynamicznych, jak choćby prowansalskie Château de Roquefort, kilka wybitnych win z Langwedocji, kilka czerwonych loarskich cabernetów (franc) i sporo innych. Lista jest długa i na tyle interesująca, że zamierzam przygotować dla chętnych degustację „wspaniałych win, których nikt nie kupuje”

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Sebastian Zdegustowany Bazylak

    To ja się piszę. Po ile wejściówki? :)

  • Artur

    Panie Sławku, ja chętnie do takowej degustacji przystąpię :-). Swoją drogą Domaine Gauby ma w swojej ofercie WinoBlisko – nie wiem czy jest również Muntada, ale na tle innych stojących tam butelek ceny Gauby są ‚w granicach rozsądku’ jak Pan to ujął. Jestem pod wielkim wrażeniem tego importera i życzę mu (oraz sobie:) aby jednak nigdy nie popadł w opisany powyżej przez Pana trend.

    • WinoBlisko

      Artur

      Bardzo dziękujemy za te słowa. Muntada również w naszej ofercie i kilka innych pozycji. Co do reszty powiem tak, trzeba było odwagi ale nie żałujemy ;)

    • WinoBlisko

      Artur

      Dodam tylko że te piękne etykiety których podobno „nikt nie kupuje” sprzedajemy z powodzeniem „zielonym” młodym, nowym miłośnikom wina, ciekawym jego wielu twarzy, pozbawionym złych nawyków. To ich oczekiwaniom w przyszłości z wielką satysfakcją będziemy się starali sprostać.

      • Sławek Chrzczonowicz

        WinoBlisko

        Dodam tylko, że zazdroszczę widząc jak wiele jeszcze muszę się uczyć

        • WinoBlisko

          Sławek Chrzczonowicz

          Pozostajemy do dyspozycji.

  • Marcin Jagodziński

    A Niemcy? :)

    (Przepraszam, głupi dowcip, wystarczyło się na Galę Winicjatywy przejść)

  • Marcin Jagodziński

    A bardziej serio: brandy w znaczeniu świadomości istnienia danego wina w powiązaniu z dobrymi skojarzeniami chyba wcale nie przekładają się na zakup? Gdyby zrobić jakieś badania, pewnie dość spory odsetek odpowiedziałby, że jest świadomy istnienia czegoś takiego jak „burgund” i że jest to raczej dobre niż niedobre wino. A jednocześnie sprzedaż jest wiemy jaka.

    Są oczywiście i takie, które się przekładają. Najmocniejsze to chanti, rioja, primitivo. Ale są też „uśpione”, jak właśnie burgund, czy porto.

    • Marcin Czerwiński

      Marcin Jagodziński

      Litania powiatowego konsumenta: kagor, kadarka, bikaver, Carlo Rossi, Martini, Mogen David, Portugalia, Hiszpania, Rioja, Torres, Chile, prosecco, primitivo, cydr, słodkie, półsłodkie i półwytrawne. Te słowa/pojęcia słyszę najczęściej z ust klientów sto kilometrów od stolicy.

      • Marcin Jagodziński

        Marcin Czerwiński

        A to wiadomo, chodziło mi bardziej o perspektywę Sławka. Nie trzeba wyjeżdżać ze stolicy, wystarczy przejść się do jakiegoś sklepu osiedlowego (a nawet Marcpolu, Tesco czy Simply).

      • Radek Rutkowski

        Marcin Czerwiński

        Co to jest „Mogen David”?

        • Marcin Czerwiński

          Radek Rutkowski

          Ziszczenie koszmaru winomana ;)

          • Sebastian Zdegustowany Bazylak

            Marcin Czerwiński

            Mnie kiedyś pani w nocnym bardzo polecała. Skończyło sie na AIPA :)

        • korekodwina.blogspot.com

          Radek Rutkowski

          nie chcesz wiedzieć…

      • Spectre

        Marcin Czerwiński

        Zgodzę się, że na prowincji pytają o półsłodkie, słodkie, ale na pewno nie o wymienione konkretne marki czy rodzaje wina…
        Jak widać nawet czytelnicy wina nie wiedzą co to Mogen David, a rzekomo wszyscy o niego pytaja na prowincji. Wątpie też, żeby pytali o kagor albo kadarkę albo bikaver. Kiedyś lidl robił jakies badania w swoich sklepach i bordeaux to był jedyny znany termin winiarski…

        • korekodwina.blogspot.com

          Spectre

          Czytelnicy wina nie wiedzą co to, bo za przeproszeniem, to są trunki na poziomie sofii, albo gorzej. I tak niestety, ludzie przychodzą i o to pytają-Mogen David, Kagor, Kadarka- tego właśnie chcą i nie chcą słyszeć o alternatywie. Tylko, że ci co tego szukają czytelnikami winnych portali na pewno nie są, wypiją coś u przysłowiowej cioci na imieninach i poszukują następnie w sklepach. Co najlepsze to nie dzieliłabym tu klientów na powiatowych i miastowych, bo w Poznaniu (skądinąd dużym mieście) zapytanie o te konkretne etykiety jest nagminne.

          • korekodwina.blogspot.com

            korekodwina.blogspot.com

            I jeszcze w ramach doprecyzowania- Kagora i Kadarkę jestem w stanie zrozumieć- gronowe, słodkie wino, ale jak słysze hasło „Mogen David” dostaję alergii. To pseudowino koszerne, wyprodukowane w Stanach z dodatkiem soku z granatu/porzeczki (jest kilka wersji do wyboru). Muszę dodać, że wino „koszerne” w tym przypadku oznacza, że zostało po prostu przegotowane przed zabutelkowaniem, nie ma tu mowy o zasadach koszerności jakie np. wyznaje Yarden.

          • Marcin Czerwiński

            korekodwina.blogspot.com

            Na bar micwę jak znalazł ;)

          • Penne

            korekodwina.blogspot.com

            U mnie Davida Mogena nie ma, zrobiłem rozeznanie… Ale w Piotrze i Pawle znalazłem Manischewitz’a !!!
            Wszystkie koszerne, jeden nawet koszerny na Paschę !!!
            Widać, że kategoria rośnie, może winicjatywa zrobi jakis panel..?

        • Marcin Jagodziński

          Spectre

          „Wątpie też, żeby pytali o kagor albo kadarkę albo bikaver.” A niby dlaczego w Leclercu można kupić kadarkę wyprodukowaną w Hiszpanii?

    • Sławek Chrzczonowicz

      Marcin Jagodziński

      W gastronomii brandy jak najbardziej przekładają się na zakup. Obok wymienionych przez Ciebie Chianti, rioja, primitivo, mocnym brandem jest np prosecco.

      • Marcin Jagodziński

        Sławek Chrzczonowicz

        Ale burgund się nie przekłada.

        • Sławek Chrzczonowicz

          Marcin Jagodziński

          Ceny burgundów szybują pod niebo, więc kupują nieliczni klienci. Niemniej gastronomia chce mieć burgundy – więc dla nich to brand

  • Marcin Czerwiński

    Portugalia jest jak najbardziej marką, świadczy o tym choćby wielkość spożycia win z tego kraju. Nie wiem, jak wygląda postrzeganie Francji w stolicy ale na prowincji w dobrym tonie jest negowanie winiarskiej produkcji tego kraju en bloc.

    • Marcin Jagodziński

      Marcin Czerwiński

      Otóż wcale nie świadczy. Np. te wszystkie „niemarkowe” ciuchy, których wolumen sprzedaży jest ogromny, mają też jakieś marki na metkach, ale nie są markami. Marka jest wtedy, kiedy przychodzi klient i mówi: „poproszę jakieś wino portugalskie”.

      • Marcin Czerwiński

        Marcin Jagodziński

        Właśnie w kontekście „poproszę jakieś wino portugalskie” pisałem.

        • Irek „blurppp” Wis

          Marcin Czerwiński

          W Polsce „wino portugalskie” powoli staje sie marką. Znam kilka osób, dalekich od bycia winnymi freakami które cieszą sie na portugalskie gazetki w Biedrze, twierdząc o będzie coś fajnego za dobre pieniądze. Ci sami ludzie unikają włoskich czy francuskich gazetek w dyskontach

          • Sławek Chrzczonowicz

            Irek „blurppp” Wis

            Właśnie ..kilka osób. Taki efekt też przerabiałem. Jeśli nie mam w ofercie Portugalii słyszę od handlowców – „wszyscy klienci pytają o Portugalię”. Kiedy tę Portugalię już mam, zainteresowani są nieliczni. Tak to działa.

          • Irek „blurppp” Wis

            Sławek Chrzczonowicz

            Sławku

            Ja na to patrze inaczej. W odbiorze mało zorientowanego konsumenta działaja pewne kalki w rodzaju Francja – wina drogie, Włochy – dobre wino, przywiozę z wakacji. Chille – to kupię na imieniny do znajomych i wreszcie Portugalia – dobra jakość za rozsądna cenę. Tak jasny „unique selling proposition” dla win portugalskich to powstawanie marki.

          • Sławek Chrzczonowicz

            Irek „blurppp” Wis

            Irku drogi,
            Sądzę, że się mylisz, bo patrzysz z własnej perspektywy, miłośnika wina, blogera, uczestnika licznych degustacji. Te unique selling proposition dla win portugalskich to jest właśnie ta perspektywa. Tym bardziej, że ta „taniość” win portugalskich, jeżeli pominiemy dyskonty, nie jest już tak ewidentna w konfrontacji z innymi krajami, regionami itd.

          • Irek „blurppp” Wis

            Sławek Chrzczonowicz

            Nie będę sie sprzeczał, bo nie mam jak tego udowodnić. Ale właśnie dla człowieka który wina zna tylko z dyskontów, nigdy w życiu nie był w sklepie specjalistycznym dziś wino portugalskie ma twarz Vallado albo Marqez de Borba. czasami jeszcze jakiegoś Vinho Verde. Dla wielu to najlepsze wina jakie w życiu pili. Moim zdaniem dziś w entry levelu Portugalia walczy z Nowym Światem o opinie najlepszego dostawcy. Ale jak mówię to moje subiektywne odczucia wynikające z obserwacji znajomych moich i córki ( dwudziestolatkowie) którzy o winie nie wiedza za wiele.

          • Sebastian Zdegustowany Bazylak

            Irek „blurppp” Wis

            Irku, zakładasz, że ktoś zwracam w dyskoncie uwagę na kraj pochodzenia. Wydaje mi się, że to raczej VV czy Marques de Borba to marka – nie Portugalia. Taki błąd paralaksy – sam często w nim tkwię :)

          • Marcin Czerwiński

            Sebastian Zdegustowany Bazylak

            Tak. Ludzie szukają win po kraju pochodzenia i zawartości cukru w winie. Nie są w stanie nawet zapamiętać nazw win, które piją. Potwierdzone info. ;)

          • Sebastian Zdegustowany Bazylak

            Marcin Czerwiński

            Miałem raczej na myśliw rozpoznawalność etykiet (znaków graficznych) albo specyficznych terminów (vinho verde, prosecoo) – nie nazw.To dwie różne rzeczy.

          • Marcin Czerwiński

            Sebastian Zdegustowany Bazylak

            Tak. Po tym też. Nie ma sporu. A co w przypadku win czerwonych spokojnych? ;)

          • krzysztof

            Sławek Chrzczonowicz

            Dokładnie. Tak to działa.

          • Radek Rutkowski

            Irek „blurppp” Wis

            Dokładnie. Jak zaglądam do sklepu i nie chcę wydawać zbyt dużo pieniędzy, to automatycznie zaglądam na półki z winami z Płw. Iberyjskiego.
            Włochy są w Polsce drogie, niestety, a z Francji sprowadza się „co popadnie”, najlepiej żeby miało napisane „Bordeaux” na butelce.
            Austria i Niemcy raczej egzotyka, jeśli mówimy o czymś poważniejszym niż liebfraumilch albo jakiś blaufrankisch, który zapewne w kraju pochodzenia stoi na półce za 2,99 EUR.
            Reszty Europy strach próbować, Nowego Świata raczej nie kupuję, poza NZ czasami – mówimy tutaj o zakupach w markecie.

    • Sławek Chrzczonowicz

      Marcin Czerwiński

      Według mnie Portugalia nie jest brandem w kontekście, o którym pisałem. Wprawdzie Portugalia, która jest obecnie chyba dwunastym producentem na świecie jeśli chodzi o wolumen, jest szóstym dostawcą do Polski. Oczywiście ogromna większość tych win sprzedawana jest przez Biedronkę. Klienci tego dyskontu na ogół nie pytają o wina portugalskie tylko szukają tanich, najlepiej półwytrawnych. No i to jest brand, a nie Portugalia. Dla moich klientów w gastronomii Portugalia również nie jest brandem. Większość z nich z trudem daje się namówić na umieszczenie wina portugalskiego w karcie. Podkreślam, nie chodzi mi o miejsca gdzie wina dostarcza np Atlantika (też bym wolał kupić od specjalisty), tylko o takie, które z założenia Portugalii ie chcą.

      • Marcin Czerwiński

        Sławek Chrzczonowicz

        Portugalia jest marką, ponieważ istnieje w świadomości statystycznego klienta (tak, dzięki B.). Tamtejsze wina mają dobrą opinię w narodzie. Każdy market/supermarket ma selekcję win z tego kraju na półce. Klient kojarzy nazwy Porto, Madeira, „wino werde” czy moscatel.
        I teraz dochodzimy do Pańskiej działki. Nie ma to przełożenia na sprzedaż u innych podmiotów niż JMP. Tu się z Panem zgadzam.

        • Sławek Chrzczonowicz

          Marcin Czerwiński

          Tu też się z Panem zgadzam, przynajmniej w części. Oczywiście możemy dyskutować czy na hasło moscatel klient odpowie Portugalia czy Hiszpania, bo te moscatele z Walencji to supermarkety ćwiczą od lat dwudziestu. Oczywiście vinho verde – to nawet moim zdaniem znacznie mocniejszy brand niż Portugalia.

          Niemniej moim głównym celem było raczej wskazanie faktu, iż niejednokrotnie świetne wina, które bronią się w degustacji, nie są potem, przez tych samych klientów, kupowane, bo.. no właśnie. Nie są brandem, nie są dość znane do zaszpanowania itd. Tak rosną kolekcje „win, których nikt nie kupuje”

          • Marcin Jagodziński

            Sławek Chrzczonowicz

            No tak, pewnie pierwsze przykazanie dla importera powinno brzmieć „Mów klientom, że starannie dobrałeś wina kierując się swoim gustem i starannie dobieraj wina kierując się gustem klientów”.

      • Wojciech Bońkowski

        Sławek Chrzczonowicz

        Myślę że statystyczny klient Biedronki kupił w tej sieci już po kilka win hiszpańskich, włoskich, francuskich i portugalskich i zorientował się, że za te same pieniądze te z Portugalii są najlepsze. I tak właśnie tworzy się brand Portugalii.

  • Kir

    +1. Kupie Muntade. Chciałbym zobaczyć listę. Pójdę na degustację. Kiedy?

  • lech

    Bardzo chętnie kupiłbym Pańskie wina, zwłaszcza te, które się nie sprzedają, jeśli tylko byłby Pan skłonny ujawnić ich cenę. Na stronie Winkolekcji brak bowiem informacji na ten temat. Oczywiście Gauby’ego kupować należy bez wahania. Ostatnio zrobiłem to na vinatis.com i bardzo sobie chwalę to smaczne wino.

  • marek

    Panie Sławomirze, napiszę swoje zdanie z pozycji klienta który kupuje drogie wina ( 50-100 euro) a i nawet bardzo drogie ( 100-150 euro) też mi się zdarza. 90% drogich i bardzo drogich win kupuję za granicą, te nieliczne kupiłem w Polsce tylko dlatego że powiedzmy była na nie 30% przecena w stosunku do ceny standardowej.
    Powody na to że kupuje drogie wina za granicą są dwa, pierwszy to że większosć tych win które mnei interesują nie ma i najprawdopodobniej nigdy nie bedą dostępne w Polsce ( ten wątek pomijam w dyskusji) a drugi powód to oczywiście ceny.
    Jeśli jakieś wino jest rzeczywiscie wybitne, to znaczy dostaje bardzo wysokie oceny od zawodowców, powiedzmy od 95 pkt w góre ( WA,WS,WE czy 5/5Decanter) jeśli dodatkowo potwierdzone jest to licznymi świetnymi notkami na cellartracker przez pisanymi przez amatorów to nie ma takiej możliwosci aby takie wino nei sprzedało się w Polsce. Jestem w 100% przekonany że ilość amatorów na najwyższej klasy trunki w Polsce jest wystarczajaca aby można było spokojnie kilka skrzynek importować. JEDYNĄ PRZESZKODĄ ŻE WYBITNE WINA W POLSCE SŁABO SIE SPRZEDAJA SĄ SKANDLICZNE RÓŻNICE CENOWE W STOSUNKU DO ZAGRANICY.
    Powiem za siebei ale myśle że inni Polacy skłonni wydać za butelke kilkaset złotych by powiedzieli podobnie.
    Jeśli chcę wydać za wino powiedzmy 100 euro to nie wydaje w ciemno tylko dokładnie wiem co chcę kupić, jaki producent, jaki rocznik z jakimi ocenami, w związku z tym przy okazji sprawdzam cenę takiego wina w detalu w Europie Zachodniej jeśli nasza cena jest wyzsza o 50, 60 czy 70% od detalu na Zachodzie to czuje sie jakby w Polsce chciał mnie ktoś nie tylko „orżnąć” ale i znieważyć uważajac za kompletnego frajera.
    Jeśli wino jest jest dobrze wycenione sprzeda sie nawet za 800 zł w Polsce i to z pocałowaniem ręki ( a nawet i drozej) przykładem jest Pontet Canet 2009 które Mielżyński sprzedawał za ok 800 zł i sprzedał chyba wszystko. Moim zdaniem było to najlepsza okazja cenowa w całym sklepie Mielżyńskiego , o niebo lepsza niz ta cała masówka za kilkadziesiąt złotych z Portugalii co jest tak wychwalana w Magazynie Wino czy polskim internecie. Ludzie którzy wykupili te kilka skrzynek Pontet Canet 2009 za te osiem stów wiedzieli że robia „deal” na wybitnym winie. W tym samym czasie leżało o ile mnie pamięć nei myli Palmer 2007 za 1200 zł i pies z kulawą nogą tym winem sienie zainteresował z uwagi na absurdalną cene. Byłem w Pana sklepie na Olkuskiej i oglądałem różne Bordeaux, o ile mi sie coś nie pomyliło widziałem Ducru 1989 za ponad tysiac złotych, jak ja mam takie wino u was kupić jak ceny tego samego wina to 120-130 euro w detalu we Francji?? No jak??
    Podsumowując , jeśli wina są wybitne to jak najbardziej są sprzedawane w Polsce , ludzie którzy wydaja gruba kasę na butelki to nie są idioci i myśle że dobrze orientują się co i za ile należy kupować a jeśli tego nie robią w Polsce to powodem są tylko i wyłacznie skandaliczne różnice cen w detali miedzy Polską i Europą Zachodnią. Przykład sprzedanego prawie co do ostatniej butelki Pontet Canet 2009 przez Miełża całkowicie utwierdza mnie w tym przekonaniu.

    • marek

      marek

      Dodam jeszcze ze ostatnie drogie wino kupione w Polsce przeze mnie to był Penfolds RWT 2010 za 420 zł i to rzeczywiscie był „deal”, dodatkowo miałem przyjemność że wspomagam polską firmę.

      • ducale

        marek

        Panie Marku a ja się założę ze ten kto kupił tego Pontet nie wiedział iż to „okazja” jak Pan pisze tylko zostało mu polecone.U nas rynek na takie okazje jest bardzo płytki i proszę mi wierzyć ze jeśli Sławek przeceni tego Ducru na poziom francuski to nie zmieni to wolumenów na tym winie w jego firmie..

        • marek

          ducale

          Szanuję Pańskie zdanie ale uważam dokładnie odwrotnie ;-) z polecenia to można sprzedać kilka butelek a nie kilka skrzynek a poza tym jeśli to wino sprzedało się z polecenia w takiej ilości to dlaczego inne wina u Mielża które są absurdalnie wyceniane ( Palmer, Troplong Mondot) nie sprzedaja się? chociażby z polecenia? hmm? wiem że oceniam według własnej miary ale dlaczego inni hobbyści-kolekcjonerzy w Polsce mieli by być mniej rozeznani i być bardziej gamoniowaci niż ja? ;-) skoro ja widze że ktoś mnie próbuje kołować absurdalnymi cenami zakładam że inni też to widzą. Co do Ducru to ekonomia mówi inaczej skoro za 600 zł sie nie sprzeda to tym bardziej za 1100zł, nie róbmy z bogatych ludzi frajerów….
          Pozdrawiam

    • Sławek Chrzczonowicz

      marek

      Panie Marku,
      dziękując za te uwagi, chciałbym jednocześnie stwierdzić, że to w ogóle nie jest ten przypadek, o którym pisałem. „Wspaniałe wina, których nikt nie kupuje” są wyraźnie tańsze od Muntady, w cenach na ogół do 100 zł, często sporo poniżej i cena nie jest tu problemem.
      Jeśli chodzi o wina, o których Pan wspomina to w ogóle nie mam problemów ze sprzedażą. Pingus gościł u mnie parę dni. Pierwsza piątka z Bordeaux też nie zalega. Pontet Canet – nie ma problemu, podobnie jak Vega Sicilia, nie mówiąc już o najdroższych winach Gai.

      • Marcin Jagodziński

        Sławek Chrzczonowicz

        I pewnie Mielżyński też nie sprowadza tych win dla dekoracji wnętrz.

      • marek

        Sławek Chrzczonowicz

        No to chyba całe nieporozumienie wynika z tego jak Pan klasyfikuje „wspaniałe wina” czyli inaczej niż ja, pewnie dla Pana wspaniałe to są te które w 100 stopniowej skali maja od 90 pkt, OK rozumiem to, natomiast dla mnie to klasę wyżej czyli powiedzmy od 95 pkt.
        Nie jest możliwe aby tak wysoko oceniane ( 95 pkt) wina były dostępne w Polsce do 100 zł.
        Podam Panu inny przykałd tylko nie wiem czy to jest w zgodzie z moją tezą czy Pańską.
        W zeszłym roku w Leclercu na Ursynowie był dostępny Reignac Grand Vin 2010 za 80 zł a drugie wino czyli Chateau de Reignac 2010 za ok 40 zł i wie Pan co? ślad po nich zaginął a stojace po sąsiedzku podobnie wyceniane Bordeaux jak stały tak stoją ;-)
        czyli jednak polscy klienci wiedzą co i za ile kupować

        • korekodwina.blogspot.com

          marek

          Panie Marku, zależy czy ktoś pije wino, czy ktoś pije wyłącznie etykiety, medale i oceny. Cena + najwyższe noty autorytetów oczywiście minimalizują ryzyko wpadki i kupienia tzw „gniotu”, ale proszę mi uwierzyć, że na nich kategoria „wspaniałych win” się nie kończy. W moim odczuciu wszystkie te eksperckie porady powinny nam jedynie podpowiadać zakup, a nie go determinować. W mojej interpretacji „wspaniałe wina, których nikt nie kupuje” to najczęściej wina, które nie muszą być drogie, ale są:
          a)nieoczywiste,
          b) o charakterystycznym profilu smakowym, zapachowym- nieporównywalnym z innymi c) z mało znanych (dla przeciętnego konsumenta) apelacji,
          d)z mało znanych szczepów
          itd itp. czyli brakuje tym winom tego co Pan Sławomir nazwał „brandem”.

          Wina, o których Pan pisze- czyli te cholernie drogie, cholernie prestiżowe i cholernie „top of the top” schodzą w Polsce (w odpowiednim targecie!) jak ciepłe bułeczki. Tak naprawdę sprzedadzą się same- to zupełnie odmienne kategorie i akurat przy „wspaniałych winach, których nikt nie kupuje” to nie w cenie leży przyczyna.

          • GrzegorzC

            korekodwina.blogspot.com

            Brawo. Lepiej bym tego nie ujął. :-)

            Na koniec taka mała dygresja (dla mnie była ona oczywista od dawna) która w sposób bezpośredni wynika z tego artykułu. Drogi miłośniku win nie będących „brandem” jeżeli chcesz pić te wina to nie możesz liczyć z przyczyn tu wyraźnie wymienionych na polskich importerów, musisz liczyć na siebie. ;-)

          • piotr

            korekodwina.blogspot.com

            Nie mogłem się powstrzymać, żeby się nie włączyć. Nie zwracam się tu do p. Sławka, ale do komentatorów, którzy tak negatywnie podchodzą do ocen. Ludzie, ile wy wina wypiliście, żeby podważać oceny recenzentów? A ile win droższych niż 200 zł? Wierzcie mi, są ludzie, którzy takie wina kupują i piją. Ba, niektórzy nawet piwniczki kompletują :) W ocenie wina potrzeba dużego doświadczenia, ja sam, pomimo wypicia tysięcy (? chyba tyle będzie) butelek, mam czasem problem, żeby wino ocenić po odrobince wypitej podczas degustacji. Dopiero spokojne otwarcie flaszki daje mi możliwość, żeby się zastanowić i rozsmakować. Ale tę butelkę muszę kupić, i nie zaryzykuję jakiegoś wynalazku, wolę butelkę, którą poleca mi Parker, Bettane czy inny Penin. I tak, będą to wina z głównego nurtu, „komercyjne”. Ba, mi nawet wina robione przez Michela Rolland’a smakują… I zawsze mnie dziwi, że wina, które są uważane za dobre we Francji czy w Hiszpanii, w Polsce są jakby lekceważone. Sugerowałbym więc trochę pokory przy takich ostrych sądach.

          • Więcej takich artykułów!

            piotr

            W pełni popieram ten głos, też nie mogłem sie już powstrzymac, by się nie odezwać… Mam wrażenie, że oceny profesjonalistów bardzo często krytykują ci, ktorzy niewiele wielkich win wypili (nie wiedzą więc, jak wiele może być win lepszych, niż dotychczas doświadczyli i zasługujących na wysoką cenę i ocenę) oraz ci, którzy je pili może i często, ale w małych dawkach, na degustacjach, wśród wielu innych konkurentów, bez szansy na kontemplację i zastanowienie. Po sobie zauważyłem, że z każdym tysiącem wypitych win coraz częściej doceniam oceny Robinson, RP, WS, Tanzera i paru innych. Wbrew opowiadanym legendom, oceny te bardzo rzadko drastycznie się różnią końcowym wnioskiem i punktacją (znam przypadek ocenienia tego samego wina przez dwóch guru na 76 i 100 punktów, ale z jednego, czy nawet setki przypadków niewiele wynika, jeśli w tysiącu innych różnice są nizauważalne), choć znacznie częściej szczegółami opisu. W istocie punktacja nie jest potrzebna do odczuwania przyjemności, ale pomaga w wyborze i daje możliwość dodatkowej zabawy – porównania własnej opinii z innymi . Pozdrawiam wszystkich naburmuszonych hipsterów i przewrażliwionych snobów, lub odwrotnie :)

          • Marcin Aleksander

            Więcej takich artykułów!

            Z faktu, że ktoś krytykuje oceny w żaden sposób nie wynika ile „wielkich” win wypił, a ilu nie wypił. Nie ma co spekulować i snuć domysłów. Natomiast pijąc te wina (wysoko oceniane) można się naocznie przekonać ile z tych wina ma absurdalnie wysoką cenę względem jakości. Owszem, są dobre, bywają wspaniałe i niezapomniane, ale w większości przypadków nic nie uzasadnia ich cen. Na pompowaniu balonika najmniej zyskują klienci. Na szczęście wiele dobrej kasy win nie trafia do oceny. Jeszcze raz przywołam ważne zdanie z postu poniżej: „Świat win, na szczęście bogatszy jest od formularzy degustacyjnych” – amen.

          • piotr

            Marcin Aleksander

            Trochę można, na przykład stawiam dolary przeciw orzechom, że Marek wypił takich win dużo więcej, niż Pan, dlatego bardziej wie, o czym mówi. Jesli się mylę, to cóż, dziadka do orzechów mam w pogotowiu :)

          • Marcin Aleksander

            piotr

            Tylko co mnie obchodzi jakiś „Marek”, a już zupełnie mnie nie interesuje co on pija i ile. Mam się z kimś licytować, niby dlaczego? To nie jest piaskownica chłopie.

          • piotr

            Marcin Aleksander

            No to chyba nie ja napisałem ” Natomiast pijąc te wina (wysoko oceniane) można się naocznie przekonać
            ile z tych wina ma absurdalnie wysoką cenę względem jakości.” No więc właśnie, trzeba troche takich win wypić, żeby tego rodzaju sądy wygłaszać. Albo właśnie przestać wygłaszać.

          • Marcin Aleksander

            piotr

            A gdzie napisałem ile piłem i jakich win? Ależ prostacko Pan argumentuje, co w sumie jakoś nie za bardzo mnie dziwi. Pomijam już fakt, że kompletnie nie zrozumiał Pan pierwszego postu, ale to rzeczywiście mogło być zbyt skomplikowane jak na tak lotny umysł ;). Miłego dnia.

          • korekodwina.blogspot.com

            Więcej takich artykułów!

            Ależ, ja w żaden sposób (bo poczułam się przywołana do tablicy) ocen nie neguję. Autorytety nie są autorytetami bez przyczyny.Tak jak pisałam- oceny istnieją by pomagać w wyborze, nie powiny determinować zakupu (albo wysoko oceniane, albo wcale)! A jeśli wino będzie naprawdę „kozackie”, ale nie znajdzie Pan dla niego ocen to skusi się Pan na nie czy odpuści? Powiedzmy taki przykład: wino polecane jako wspaniałe w sklepie specjalistycznym za ok.200zł- w internecie nie ma żadnych not i ocen. Skusi się Pan? Druga sprawa- Parker uwielbia sporo beczki, nie każdego taki profil smakowy zadowala, ale kupuje akurat te bo ma wysoką ocenę i chociaż miałby się męczyć to będzie je pił, bo to przecież „wspaniałe” wino? Podkreślam- rozchodzi się o to by pić wino nie medale. I czasami dać sobie szanse zaryzykować ;)

          • piotr

            korekodwina.blogspot.com

            Jeśli obok będzie stało wino z wysoką oceną przez krytyków za podobną cenę? To oczywiście uwierzę bardziej Parkerowi, niż panu ze sklepu. Pewnie, że warto zaryzykować okazję, ale pisanie, że drogie wina są dla snobów i tylko oni patrzą na punkty jest nadużyciem, zwłaszcza jeśli się to mówi z pozycji kogoś, kto tego wina jednak aż tyle nie wypił, a bardzo dobre pija z rzadka. I tak, uważam, że wino z wysoką oceną punktową będzie mi smakowało i nic a nic się z nim męczył nie będę. No chyba, że przy zakupie :)

            A tak na marginesie to nie rozumiem, o co chodzi z tym zarzutem z beczką, większość klasowych win z Bordeaux jest starzona w dębie. A jak pięknie się potrafią między sobą różnić :)

          • korekodwina.blogspot.com

            piotr

            Napiszę tak:
            1) drogie wina nie są tylko dla snobów
            2) nie tylko snoby patrzą na punkty

            ale tylko snoby twierdzą, że wspaniałe wina to jedynie te z wysoką oceną i topową etykietą.

            To oczywiście moja subiektywna opinia, Pan może to postrzegać zupełnie inaczej.

            –>”Zwłaszcza jeśli się to mówi z pozycji kogoś, kto tego wina jednak aż tyle nie wypił, a bardzo dobre pija z rzadka”. Pan o mnie?

          • Robert Borowski

            piotr

            Fora są dla wymiany opinii i normalne są różnice zdań, więc dorzucę swoje trzy grosze do dyskusji. Jeśli dobrze zrozumiałem to Panu Piotrowi wino z mnóstwem punktów znanego krytyka smakuje a priori. To się nazywa piciem etykiety czy może raczej piciem oceny punktowej. Ja też poszukuję not degustacyjnych, ale konfrontuję je z własnymi doznaniami, choć oczywiście nota eksperta rozjaśnia mi horyzont.
            „Zarzuty z beczką”- to raczej jasne, że chodzi o zjawisko nazywane parkeryzacją wina. Trudno jest obalić tezę, że Parker kocha głównie wina w jednym stylu i wystarcza mu kilka szczepów i kilka regionów z naciskiem na Prawy Brzeg Bordeaux. Może to się podobać, może nie podobać. Tak samo trudno obalić tezę, że wino ocenione przez niego wysoko szybuje cenowo pod sufit, bo wielu kupujących jest b.podatnych na ocenę guru. Choćby dlatego z dwóch win za 200 zł skłoniłbym się ku temu, które nie ma oceny Parkera. No i nie deprecjonowałbym „pana ze sklepu”, bo w wielu znanych mi sklepach pracują kompetentni pasjonaci, którzy znają asortyment na wylot.
            I nie każdy krytyk ma czyste ręce, przypomnę choćby, że bliski co-worker Parkera miał parę lat temu poważne zarzuty o zawyżanie not w Hiszpanii i Argentynie za korzyści materialne, a w proceder był zamieszany też Master of Wine.

          • Wojciech Bońkowski

            piotr

            Nie chodzi o negatywne podejście do ocen. Raczej o sceptyczne podejście do ludzi, którzy kierują się tylko ocenami.

        • Sławek Chrzczonowicz

          marek

          Dość dziwne kryterium Pan proponuje. Bo co to znaczy ponad 95 punktów? Parkera, WS, WE ? a może ponad 19 – to byłby odpowiednik w dwudziestopunktowej skali. Z tym ze np dla mnie znacznie większe znaczenie ma 17 punktów Bettane’a lub Jancis Robinson niż 95 Parkera lub WS. A weźmy wina od winiarzy, którzy programowo nie wysyłają win do krytyków i dlatego nie ma ich w rankingach. Świat win, na szczęście bogatszy jest od formularzy degustacyjnych.

          • Sławomir Hapak

            Sławek Chrzczonowicz

            No, to nie jesteś sam…
            – Ile to wino dostało od Parkera, albo na Japan Wine Challenge?

            – Who cares…
            ;-)

          • Marcin Czerwiński

            Sławomir Hapak

            Niektórzy pytają ile punktów dostało u Raymonda Chana ;)

          • Marcin Aleksander

            Marcin Czerwiński

            Lubię to :)!

          • Agata

            Sławomir Hapak

            – Ile to wino dostało serduszek od winicjatywy?
            – Who cares…

            ;-)

            Kij ma dwa końce…

          • Sławomir Hapak

            Agata

            Naturalnie że tak.

          • marek

            Sławek Chrzczonowicz

            Pyta Pan co to znaczy 95 pkt? to dla mnie oznacza to co dla Pana słowo „wspaniały” które jest tak ogóle i pojemne że w sumie samo bez dodatkowego opisu nic nie znaczy. Czyli określenie „wspaniałe wina” to tak naprawdę nic nie znaczy. Wiem że skala opisu ma pewne wady ale ostatecznie to określenie 95/100 to jest wyraźnie dokładniejsze określenie niż „wspaniałe wino”, dla kogoś nawet Sofia Melnik moze byc tak określana i będzie sie Pan z tym kłócił? Wiem że istnieje gigantyczna ilosc win które nie mają not i ocen ale z drugiej strony ja nie mam gigantycznych pieniedzy ani gigantycznej ilosci czasu żeby marnować jedno i drugi na strzały na oślep, a nuż coś „wspaniałego” odkryję przy kupnie dziesiątek butelek w ciemno.
            Na koniec chciałbym jeszcze napisać że nic mnie tak nie irytuje, nawet bardziej od wysokich cen w Polsce, jak pisane o określonym typie win z (moralną) wyższością a wobec innych z lekceważeniem jako „obiektywnie” gorszych.
            Do tych pierwszych zaliczają sie: nieoczywiste ( wyjątkowo parszywe słowo wymyślone w redakcji MW), finezyjne, ciekawsze, o niższym alk i wysokiej kwasowosci, najlepiej z nieznanych nikomu szczepów. Te drugie wina będące w polskim winnym światku synonimem bezguścia są: z wyraźną beczką, wyższym poziomem alkoholu, mniej wyczuwalną kwasowością, doradzają przy nich znani konsultanci a wina są robione z takich szczepów jak : Chardonnay, Merlot i Cabernet Sauvignon.
            O ile ze spokojem reaguje na określenie „snobizmem” na kupowanie drogich win tak uważam że wyżej opisany przeze mnie kategoryzowanie po prostu zalatuje „winnym hipsterstwem” na kilometr, nie ważne czy w wykonaniu zawodowców czy amatorów.
            Pozdr

          • Sławek Chrzczonowicz

            marek

            Nadal nie poruszył Pan meritum. Czyli kto te punkty daje. Czy 95 punktów, które są dla Pana wyznacznikiem przyznał Parker, Wine Spectator, Galloni, Falsaff, Wine Enthousiast, czy jeszcze ktoś inny? a może to wszystko jedno?
            Nota bene niedawno miałem u siebie wina wycenione przez Parkera na 90 pkt w cenie 27 zł. Wiem już, że nie są według pana wspaniałe, ale czy są dobre, czy więcej niż dobre?
            Równie niedawno degustowaliśmy w gronie branżowców – z pewnością nie winnych hipsterów wino wycenione na 96 (Parker) – była to największa porażka degustacji. Nikt nie był w stanie dokończyć ani opisu ani kieliszka.
            To co powyżej dowodzi tylko jak zawodne są etykiety i oceny, bowiem niestety nigdy w grę nie wchodzi wyłącznie obiektywna jakość. Żaden krytyk nie jest bowiem w stanie abstrahować od swoich gustów.
            Nie dam sobie przylepić etykiety winnego snoba bo zawsze protestowałem przeciw kierowaniu się modami (trendami) na wina „nieoczywiste”, „naturalne” i jakiekolwiek inne w oderwaniu od jakości. pozdrawiam

          • marek

            Sławek Chrzczonowicz

            Naprawdę wszystko jedno kto te punkty daje bo dla Parkera przedział 95-100 jest zarezerwowany dla tej samej jakosci win co redaktorzy WS określają w swojej 95-100, to samo w Wine Entusiast czy 19/20 czyli chodzi o ostatni przedział, który dla WA,WS,WE czy Decantera oznacza najwyzsze jakosci wina, po angielsku określane jako; GREAT.
            Ja bardzo ceniesobei oceny Parkera ale jeśli ktoś uważa że mu oceny WS, WE czy Decantera bardziej pasują nie bedę się spierał.
            Co do 90 pkt PArkera to jest to próg win wybitnych ( znakomitych – outstanding) tylko ocenę 90 pkt od Parkera wiele osób, również wśród zawodowców w Polsce myli z 90 pkt WA. To samo z oceną 96 pkt od RP vs WA, moze to była przyczyna rozczarowania? a moze słaba butelka? ja też byłem rozczarowany pijąc kiedyś Troplong Mondot 1990 które dostało od Parkera 98 pkt, zdarza sie.

          • Robert Borowski

            marek

            Temat punktowania win jest b. ciekawym pomysłem na dłuższy artykuł napisany przez kogoś kto zna temat dobrze „od środka”. Ja ograniczę się do paru uwag. W epoce marketingu, rywalizacji i internetu wszystko podlega ocenie, świat wina też się temu nie oparł, większość win jakościowych zbiera punkty i trudno oprzeć się ich sprawdzaniu. Dokonując wyboru zakupu czymś się przecież kierujemy i ocena krytyka często jest decydującym czynnikiem. Ale każda przyjęta metodologia ma swoje słabości. W przypadku not degustacyjnych trzeba wziąć pod uwagę faktor subiektywności i warunków degustacji. Gust Parkera (który i tak często jest podpisany pod cudzą notką) jest mocno różny od Robinson, a w dodatku brakuje informacji o szczegółach degustacji: które w kolejności było pite wino, w jakich warunkach, na ślepo czy odkryte, itd. I ocenianie win jest mierzalne sensorycznie i subiektywnie to warto też pamiętać, że to samo wino degustowane trzykrotnie przez jednego eksperta będzie miało zapewne trzy różne punktacje i opisy pewnie też w jakimś stopniu odmienne. Kiedyś czytałem czyjąś autorefleksję na ten temat-ten sam krytyk ocenił wino raz na jakoś 90+, raz na ok. 80. Wracając do Parkera ktoś ocenił jego oceny i okazuje się, że wraz z wiekiem znacznie rośnie u Parkera hojność w rzucaniu setkami, a wino 90 p. w jego skali staje się raczej winem niezłym niż b.dobrym. Taka Robinson czy Decanter są znacznie oszczędniejsi. No i ostatnia z istotnych moim zdaniem kwestii-obiektywizm krytyka. Nie każda ocena każdego eksperta wypływa z tego co dyktuje oko, nos i smak.

          • Robert Borowski

            marek

            Jeszcze jedna dygresja. Na mnie b.wysoka ocena Parkera nie działa stymulująco, a raczej przeciwnie. bo wiem, że to wino jest za drogie, jego cena zawiera podatek Parkera.

          • Marcin Aleksander

            marek

            Jest jakiś poziom bełkotu, spekulacji i jednak prostactwa w tym przyznawaniu punktów i w całej tej buchalterii. Może kręci to kolekcjonerów, ale trzeźwy winopijca-entuzjasta ma je głęboko w z… Ale ok, jest na to target, jest winny ‚deal’ – by powtórzyć forumowego klasyka ;). A wino jak to wino, wycieka między palcami, pozostają etykiety i przekładane butelki. To nie jest nic osobistego Panie marku, proszę nawet nie próbować tego zrozumieć.

          • daisy

            marek

            Ło matko! A po co to bordo w cenie 100EUR+ łoić? Za ten szmal ciekawsze flaszki z innych krain są. Czy Pan ma jakąś ciekawość wina czy chodzi tylko o te punkty i cenę?

          • Wojciech Bońkowski

            marek

            Wystarczy policzyć ile win rocznie dostaje 95/100 „u Parkera” (czyli w Wine Advocate, w większości rękoma innych oceniaczy), Wine Spectator, Wine Enthusiast i 19/20 u Jancis Robinson, aby uzmysłowić sobie że owo pojęcie „wielkości” jest różnie rozumiane przez poszczególnych krytyków.

          • Krzysztof Majer

            Wojciech Bońkowski

            Czy mógłby Pan podać te liczby, jeżeli Pan już policzył? Bo mnie się nie udało policzyć. Ewentualnie, może znajdę ta informację gdzieś u Was na Winicjatywie?

          • Wojciech Bońkowski

            Krzysztof Majer

            Ja nie mam dokładnych statystyk, bo nie subskrybuję części z tych pism.

            Na oko jest jednak ewidentne, że win >95 jest co najmniej kilka, jak nie kilkanaście w każdym numerze Wine Enthusiast, gdzie naprawdę niewiele win schodzi poniżej 90.

            Parker w każdym roczniku Bordeaux strzela paronastoma 95–100. Dużo wysokich ocen WA daje też Hiszpanii i wino z Nowego Świata.
            Natomiast u Janis 19, 19,5 i 20/20 to już jest naprawdę elita, takie oceny dostają pojedyncze wina. Zaryzykowałbym stwierdzenie że to raczej 18/20 jest u niej odpowiednikiem 95/100.

            Dlatego to co pisał Marek trzeba skorygować, bo przedział 95/100 nie odpowiada w 100% przedziałowi 95/100 w WS i WA, itd.

          • Krzysztof Majer

            Wojciech Bońkowski

            Dziękuję. Nie zrozumiałem tekstu.Gdyby w tekście było napisane „zobaczyć lub sprawdzić” zamiast „policzyć…” i zamiast „i 19/20 u Jancis…” było „a ile 19/20 przyznaje Jancis” to, może wtedy łatwiej bym zrozumiał sedno wpisu i nie byłoby nieporozumienia.
            Jednak i tak każdy tester ma swój indywidualny i subiektywny gust. Z jednym się zgadzamy bardziej, a z innym mniej. Wystarczy spróbować kilka-kilkadziesiąt win od każdego , aby poznać jego preferencje i styl win, które są wysoko oceniane. Wtedy już wiemy czego się możemy spodziewać. Im więcej się pije, tym więcej ma się pokory.Czego i innym życzę.

          • Robert Borowski

            Wojciech Bońkowski

            Parę miesięcy temu Parker oceniał Bordeaux 2005. Rocznik wybitny, ale aż 12 ocen maksymalnych możliwych jest tylko u niego, w tym Peby Faugeres i Bellevue Mondotte znane chyba tylko bordomaniakom. Ciekawa jest ta ewolucja w jego ocenach. To on stworzył tę skalę punktową, ale kiedyś był oszczędniejszy w laurkach.

          • Wojciech Bońkowski

            Robert Borowski

            Oczywiście! Już pisano o tym wiele razy, że ocenia coraz wyżej. Im więcej ekonomicznie ważą jego wysokie oceny, tym częściej je przyznaje. W końcu teraz Parker pracuje w korpo zarządzanym przez właścicieli – dystrybutorów wina z Singapuru

          • Marcin Jagodziński

            marek

            O ile ze spokojem reaguję na określanie „winnym hipsterstwem” kupowania win z mało znanych szczepów, to uważam, że kupowanie drogich win na podstawie ocen po prostu zalatuje „snobizmem” na kilometr, nieważne czy w wykonaniu zawodowców czy amatorów.

    • WinoBlisko

      marek

      Rozpoczynając działalność jednym z najważniejszych dla nas kryteriów prócz selekcji było to żeby wino kosztowało w Wawie tyle samo ile na miejscu w regionie. Jesteśmy w porównywarce cenowej wine-searcher zawsze najtańsi w Europie lub w czołówce najtańszych. Traktowanie miłośników wina jako niezdolnych do porównania cen jest zuchwałością która w naszej ocenie ma krótkie nogi.

      • Mateusz Pitas

        WinoBlisko

        Oczywiście popieram Waszą politykę i uważam, że jest możliwe żeby ceny na półce u nas były zbliżone do tych w regionie z tym że tylko w skali mikro importera przy indywidualnym imporcie. Nie chcę w tym miejscu wywoływać kolejnej dyskusji odnośnie marż gdyż importerzy podzielą moją opinie, konsumenci, a wśród nich znawcy ekonomi i osoby sprawnie obsługujące kalkulator będą przeciwnego zdania.
        Odnośnie Waszych win na WS to ciekawe, że inne ceny są na waszej stronie, a inne w wyszukiwarce. Np. Jema Primitico cena www 58,- cena WS 47,96 ; Ile Dans Le Ciel cena www 118,- cena WS 97,54 :)

        • Marcin Jagodziński

          Mateusz Pitas

          Ta różnica VAT się nazywa.

          • Mateusz Pitas

            Marcin Jagodziński

            Nie chcę być drobiazgowy ale 47,96 + 23% = 58,99 ; 97,54 + 23 % = 119,97
            moim zdaniem to nie jest vat tylko umiejętne pozycjonowanie wina na WS

          • WinoBlisko

            Mateusz Pitas

            To jest VAT, nigdy pozycjonowanie na WS nie było priorytetem, gramy fair. 119,97 na półce w sklepie oznacza szukanie 3 groszy po kieszeni, o 2 zł dużo łatwiej, zaokrąglamy ceny zawsze w dół. Pozdr.

          • Mateusz Pitas

            WinoBlisko

            Ustawienie na WS cen netto nie do końca jest fair, zwyczajnie wprowadza w błąd, a ciekawie brzmi w zestawieniu do Waszej wypowiedzi „Jesteśmy w porównywarce cenowej wine-searcher zawsze najtańsi w Europie lub w czołówce najtańszych. Traktowanie miłośników wina jako niezdolnych do porównania cen jest zuchwałością która w naszej ocenie ma krótkie nogi”.
            Taka mała dygresja z mojej strony, nie zmieniająca faktu że Wasze ceny na www są bardzo ok, wina też ;)

          • WinoBlisko

            Mateusz Pitas

            Nie wiem o czym mówisz, i nie rozumiem insynuacji. Sprzedaję firmom za granicę bez VAT i dla nich jest ta cena, info o braku VAT jest jak wół, dolicz go sobie i zobaczysz że wciąż będziemy w czołówce najtańszych. Lepiej skończmy zanim zrobi się nieprzyjemnie.

          • Mateusz Pitas

            WinoBlisko

            Spokojnie, nic nie insynuuje. Podkreśliłem, że ceny macie ok, wina też. Pozdrawiam

        • WinoBlisko

          Mateusz Pitas

          indywidualny import? Przyjeżdzają do nas 3 palety tygodniowo, obługują nas firmy transportowe, nie wozimy wina w bagażniku dla jasności. Oczywiście importując tak niszowe produkty nie planujemy jakiegoś drastycznego wzrostu. Co do cen na WS nie zawierają VAT to jest tam zaznaczone.

          • Mateusz Pitas

            WinoBlisko

            Przez pojęcie indywidualny nie miałem na myśli, że sami przywozicie wino, tylko sami importujecie. Ad WS to bardzo ciekawe rozwiązanie, muszę je również zastosować ;)

          • WinoBlisko

            Mateusz Pitas

            OK ;)

      • marek

        WinoBlisko

        I bardzo dobrze, jesli macie ceny porównywalne ( powiedzmy do 15% drożej) niż we Francji w detalu to tylko trzymać za was kciuki i życzyć rozwoju biznesu!

      • Marcin Aleksander

        WinoBlisko

        Potwierdzam. Kupiłem u Was wino tuż po powrocie z Francji, bo nie udało mi się znaleźć go taniej, a byłem w regionie skąd wino pochodzi ;). Oczywiście, gdybym zaglądał do wszystkich możliwych sklepów to może… Niemniej tak trzymać!

  • lech

    A propos niesprzedawalnej Loary, parę dni temu wstąpiłem do tzw. sklepu specjalistycznego i zapytałem o Chinon. Sprzedawca słyszał to słowo po raz pierwszy. Na szczęście nie miał Loary u siebie, gdyż pewnie by mu się nie sprzedawała,

    • Marcin Jagodziński

      lech

      Może jakby miał Chinon, to by wiedział, co to jest Chinon.

    • korekodwina.blogspot.com

      lech

      Bo trzeba pamiętać, że istnieją sklepy specjalistyczne i „specjalistyczne” ;)

  • Krzysztof Majer

    Nowym i odważnym importerom życzę powodzenia, ale z tym problemem zderzą się wszyscy. Im dłużej będą działać. Im odważniejsze wina będą importować, tym szybciej poznają ten „smak”.

  • Agata

    Do wszystkich wyśmiewających i krytykujących wszelkie punktacje!
    Wyśmiewając i krytykując Parkera i innych wyśmiewacie tez winicjatywę, która tez przyznaje swoje punkty w formie serduszek…

    • Robert Borowski

      Agata

      Niektórzy nie czytają ze zrozumieniem. Np. moje posty w temacie na pewno nie wyśmiewają i krytykują wszelkich punktacji. Czytałem cały wątek i nie zauważyłem, żeby ktokolwiek wyśmiewał, również Parkera. O serduszkach Winicjatywy nie wspomniał tu nikt słowem, więc nie ma nawet z czym polemizować.

    • Sławomir Hapak

      Agata

      Pani Agato!
      Tak jak słusznie Pani napisała powyżej: ten kij ma dwa końce.
      Nie w tym jednak rzecz. Owszem, trochę się tu ludzie nabijają z (czy też odcinają się od) Parkera czy innych, głównie zamorskich krytyków.
      Rzecz w tym, żeby zdawać sobie sprawę z prostego faktu, że Parker reprezentuje inny rynek i (wyraźnie) inny gust niż większość europejskich krytyków. Każdy z nas ma jakieś preferencje w ocenie win, i dobrze jest na własne potrzeby zorientować się który z krytyków reprezentuje mniej więcej ten sam typ postrzegania wina co my. Wtedy (i tylko wtedy?) można się jakoś kierować wskazówkami takiego kogoś. W innym wypadku jest to trochę bez sensu.
      Zatem nikt rozsądny nie deprecjonuje serduszek winicjatywy jako takich – bez wątpienia służą one skutecznie sporej grupie ludzi, którzy zbieżnie z redaktorami winicjatywy wino odbierają. Dla innych zaś są bezużyteczne. Ale to jeszcze nie powód do potępienia…

    • Krzysztof Majer

      Agata

      W Polsce każdy jest lepszy od Parkera. Ha,ha,ha.Takie zaściankowe kompleksy. Każdy krytyk ma swój subiektywny gust i albo się z nim zgadzamy, albo nie. Inne wina ceni Decanter, inne Parker, a jeszcze inne Wine Spectator. Oprócz tego, mamy w każdym kraju kilka przewodników. Każdy preferuje trochę inny styl wina. Generalnie gusty „znawców” i „normalnych” klientów różnią się znacznie. „dobry rocznik” nie oznacza wina dobrego do picia, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. itd,itd. Trzeba mieć już za sobą trochę wypitego wina, żeby się w tym gąszczu w miarę poruszać.

      • Marcin Aleksander

        Krzysztof Majer

        Nie zauważyłem, żeby ktoś pisał, że jest lepszy od Parkera (pytanie też w czym?). Zauważyłem natomiast, że ludzie dostrzegają odmienność gustów, dostrzegają też różnoraką stylistykę win i różne preferencje krytyków. Bo świat win, jak niemal żaden inny, jest dość wysoce zrelatywizowany. Jest też spora grupa, która dostrzega wartość punktu Parkera (i innych) w dolarach, widzi też w tym pewne nadużycia i spekulację (pewne marginalizowanie zawartości butelki na rzecz etykiety, marki) – świat to dawno zauważył. Mamy też grupę fanów, którzy będą skandować imię Parkera na wszelkich forach, a jego twarzoczaszkę zawieszą nad łóżkiem w ramce złoconej. Pozwalam sobie na ironię, bo sam zaczynałem od Parkera (odhaczałem sobie producentów i wina, które polecał w przewodniku), ale jest też czas na poszerzanie horyzontów, taka winna paideia, więc pewne rzeczy ulegają po prostu rewizji. Natomiast sentyment i szacunek do Parkera pozostał, ale zachowany z należytym dystansem i świadomością dobrych i złych stron jego działalności (np. windowanie cen do absurdalnych wartości).

  • Nasz Świat Win

    Tak tylko w nawiązaniu do tego artykułu wypada tylko podziękować Sławkowi za zorganizowaną zgodnie z obietnicą degustację. Wina były absolutnie pierwszej klasy. Dlaczego nikt ich nie kupuje? :)