VIII Dni Wina w Jaśle
W ostatni tydzień wakacji w podkarpackim Jaśle odbyła się ósma już edycja Międzynarodowych Dni Wina. Miło jest przyjechać do miasta, które żyje taką imprezą i na imprezę, która faktycznie poświęcona jest winu. Bo to wyjątek, jak o tym przekonują inne „imprezy”, „festiwale” czy „winobrania” , przypominające bardziej świąteczne odpusty i zapewniające masową rozrywkę przy piwie i Zespole Który Wygrał Jakiś Program. O tym więc, że Jasło warto odwiedzić także w przyszłym roku postaram się Was przekonać… wypunktowując je.
1. Miasto – czyli Jasło. Żyje festiwalem – banerów i plakatów w bród, a tzw. „potykaczy” z informacjami o imprezie – jeszcze więcej. Scena, na której odbywała się część oficjalna i imprezy towarzyszące, stanęła na Rynku, stoiska producentów – na położonym nieco niżej pl. Bartłomieja, tzw. „zielonym rynku”. Była to słuszna zmiana – w zeszłym roku winiarze zgromadzeni byli w namiocie, który szybko dowiódł, że jest w stanie symulować mikroklimat Doliny Śmierci.
2. Organizacja – ten punkt mógłby równie dobrze nazywać się po prostu Roman Myśliwiec. To on był pomysłodawcą tego przedsięwzięcia i to głównie dzięki niemu VIII edycja osiągnęła takie rozmiary. Już raz podziwiałem jego niezmordowane wysiłki na rzecz odradzania się winiarstwa w Polsce. Cieszę się, że jego trud jest w ostatnim czasie doceniany, zarówno w skali ogólnopolskiej (w czasie VIII Konwentu Polskich Winiarzy odznaczony został przez Prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski), jak i lokalnej (złote monety zwane Goleszami wręczone w dowód uznania zasług przez burmistrza Jasła). Skoro już przy burmistrzu jesteśmy, trzeba także podkreślić pomoc miasta przy organizacji i finansowaniu festiwalu (choć przemówienia kolejnych polityków niebezpiecznie się przedłużały).
3. Program – całość rozpoczęła się barwnym korowodem winiarzy, zaproszonych gości, mieszkańców i turystów, który przemaszerował spod urzędu miasta poprzez Rynek na pl. Bartłomieja. Tutaj przez dwa dni można było degustować i kupować wina. Warto podkreślić dobrą organizację także tej części wydarzenia. Teren był ogrodzony, a bilet wstępu przybrał profesjonalny wygląd opaski na rękę. Całość odbywała się pod przeszkloną wiatą – co uniezależniało od warunków pogodowych, nie pozbawiając uroku degustacji na świeżym powietrzu. Całodniowy bilet wstępu uprawniający do degustowania win kosztował tylko 15 zł.
4. Degustacje – oprócz możliwości samodzielnego degustowania, organizatorzy przygotowali także dwie degustacje komentowane: win polskich (prowadzone przez Wojciecha Bosaka) oraz węgierskich (prowadzone przez Zbigniewa Ungeheuera, prezesa Stowarzyszenia Portius, w towarzystwie samych winiarzy). Były odpłatne, a i tak miejsc nie było – to jeszcze jeden dowód na rosnące zainteresowanie edukacją winiarską.
5. Winiarze – w tym roku prezentowało się 32 winiarzy z czterech krajów (także z Czech, Słowacji i Węgier). W porównaniu z warszawskim Konwentem, tu prezentowali się przede wszystkim winiarze z Podkarpacia, wsparci reprezentacją z Małopolski i Lubuskiego. Winnica Jasiel po raz pierwszy pokazała wina dopuszczone do legalnej sprzedaży (oraz inne, m.in. oryginalną mieszkankę Jutrzenki z Seyval Blanc oraz… wino musujące). Kolejny raz udane wina pokazała Winnica Zadora, smakowało mi zwłaszcza Rondino (100% rondo, fajny owoc i naprawdę potencjał na przyszłość), znów zachwyciłem się też Léon Millot 2012 z Winnicy Krokoszówka Górska. Z niecierpliwością czekam na rynkowy debiut Rondo Rosé z Winnicy Spotkaniówka. Ale najciekawsza i najbardziej równa jakościowo była reprezentacja z Winnicy Mieszko: zwłaszcza Seyval Blanc 2012 (świeżość, owoc i dobra równowaga) oraz Regent 2012 (intensywny owoc jagody i jeżyny, zaskakująco wysoka kwasowość). Oby jak najszybciej w sprzedaży.
6. Towarzystwo – byłem mile zaskoczony. Turyści przybyli naprawdę z całego kraju (łącznie z Trójmiastem – 800 km w jedną stronę!), byli żywo zainteresowani polskim winem, możliwością jego zakupu i walorami poznawczymi, a nie tylko czysto konsumpcyjnym. Po zakończeniu imprezy nie trzeba było też nikogo wynosić z terenu degustacji. Na warsztatach winiarskich padały pytania, których nie powstydziłby się niejeden zawodowiec. Zmiany na lepsze!
Do Jasła podróżowałem na koszt własny. Dziękuję Ewie Wawro z portalu Nasze Winnice za pomoc w czasie festiwalu.