Undurraga – chilijskie diamenty
Terroir w Chile – kiedyś oksymoron, dziś rzeczywistość. Sporo piszemy o tym na Winicjatywie, głownie piórem naszego korespondenta w Santiago Rurale, który konsekwentnie przybliża nam coraz bardziej różnorodne oblicze chilijskiego winiarstwa.
W tej chwili produkcja win terroirystycznych nie jest już domeną tylko małych, garażowych winiarni – na poważnie biorą się za nią także wielcy. Fascynującą degustację pierwszych efektów takiej pracy zaprezentował w Warszawie José Masot z firmy Undurraga / Grupo Vinos del Pacífico. W 2009 roku stworzono tutaj dwie nowe gamy niskonakładowych win, wypuszczanych po 4–25 tys. butelek (dla porównania – tak samo pozycjonowana cenowo seria Aliwen Reserva to od 150 tys. do 1,2 mln but.). Ładnie nazwana seria Terroir Hunter to wina pochodzące z małych parceli w wybranych, chłodnych siedliskach w różnych regionach Chile: Limarí, Leyda, Bío-Bío, Alto Maipo, San Antonio, Lo Abarca. Zimny klimat daje wolniejsze dojrzewanie gron i wyraźniejszy rys terroir w samych winach. Natomiast seria Volcanes gromadzi wina z nielicznych w Chile gleb wulkanicznych. Do produkcji oddelegowana została dwójka uznanych już w Chile enologów, Rafael Urrejola (Terroir Hunter) i Maria del Pilar Díaz (Volcanes).
Wszystkie wina, których próbowałem z serii Volcanos i Terroir Hunter były nadzwyczajne. Na pewno czołówkę chilijskiego Sauvignon Blanc reprezentuje Volcanes Tectonia 2013 z doliny Leyda – aromatyczne, ale bez egzotycznych przerysowań, lekko mleczne, w smaku świeże i kwaskowate na podobieństwo Sancerre. Ale przyćmiło je Terroir Hunter Chardonnay West Limarí 2011, najwyższej klasy Chardonnay z nutami masła, miodu, koglu-moglu, fosforowej zapałki, dobrego pęczaku. To na pewno jedno z 2–3 najlepszych Chardonnay, jakie piłem z Chile. A szokiem jest fakt, że leżakuje tylko 4 miesiące w beczce – to pokazuje tendencję obecną wszędzie na świecie, by coraz mniej beczkować wina (zwłaszcza droższe – paradoksalnie).
Zgodnie z przewidywaniami dużej klasy okazało się Volcanes Bío-Bío Pinot Noir 2012. W końcu ta apelacja już nas przyzwyczaiła do doskonałych win z tego szczepu. Mieszanka czerwonej porzeczki i wiśni na mocnej podporze mineralnej spokojnie może się mierzyć z dwa razy droższymi burgundami i stanowi mocny argument dla tych, którzy upatrują w Chile czołowego siedliska dla Pinot Noir na południowej półkuli. Zrobił na mnie lepsze wrażenie niż Terroir Hunter Cabernet Sauvignon, luksusowe wino z tarasów w Alto Maipo na 800 m n.p.m. Tutaj degustowaliśmy aż cztery roczniki, ale różnice nie były wielkie. 2012 miał głębię, świeżość i klasę, jak również najwięcej owocu, 2011 za to najwięcej taniny na mocnym, niemal likierowym podłożu, podobnie jak 2009 z akcentami octu balsamicznego. Gdybym miał wybierać, dzisiaj wybrałbym 2010, świeży, o miękkich taninach.
Moim pierwszym wyborem byłby jednak przede wszystkim Terroir Hunter Syrah 2011 z Leydy. Z granitowego terroir określanego jako najzimniejsze w Chile powstał anty-Shiraz, głębinowe wino o smaku czarnej porzeczki i wiśni, bez najdrobniejszej nuty dębowej, muskularne w rodańskim stylu, o doskonałych garbnikach. Co tam Sauvignon, co tam Pinot Noir – to o chilijskim Syrah jeszcze nieraz usłyszymy!
Opisane wina importuje do Polski firma Premium Cigars, dostępne są w restauracjach oraz firmowych sklepach detalicznych, m.in. w Warszawie w Złotych Tarasach i Galerii Mokotów. Ceny za tę jakość bardzo konkurencyjne – 70 zł za Volcanes i 90 zł za Terroir Hunter.
Degustowałem na zaproszenie importera.