Porto 2011 – historyczny rocznik
Problematykę porto przybliżaliśmy Wam rok temu. Na szczycie piramidy jakościowej tego słynnego słodkiego wina z Portugalii mieści się porto Vintage – butelkowane i „deklarowane” tylko w najlepszych rocznikach, przeznaczone do długiego starzenia – nawet 50–60 lat.
Roczniki zasługujące na takie wyróżnienie zdarzają się zwykle 2, 3, 4 razy w dekadzie. W XXI wieku powszechnie uznanym rocznikiem był 2003, po nim lżejszy, bardziej elegancki 2007. Swoich zwolenników miały też 2005 i 2009, deklarowane przez niektórych producentów, ale nie przez tych największych i najważniejszych – Symington Family Estates (potężny rodzinny holding kontrolujący przeszło 30% produkcji droższych porto i takie historyczne marki jak Graham, Dow, Warre, Smith Woodhouse, Cockburn, Martinez, Quinta do Vesúvio i Quinta do Roriz) czy Fladgate Partnership (Taylor, Fonseca, Croft, Delaforce). W 2011 jednak wątpliwości nie było – perfekcyjny sezon obrodził znakomitymi winami, przez niektórych (m.in. Dirka Niepoorta) już dziś obwołanymi najlepszymi porto, jakie kiedykolwiek powstały.
W kameralnym gronie specjalistów od porto miałem jako jedyny Polak okazję spróbować niemal wszystkich Vintage Port zadeklarowanych w roczniku 2011. Z 60 degustowanych win rzeczywiście wyłania się obraz wybitnie udanego roku. Poza pojedynczymi wyjątkami wszystkie wina z łatwością przeskakiwały pułap 90 punktów (wina znakomitego). Są niesamowicie owocowe, intensywne i atrakcyjne już teraz w młodości, a potężną strukturę garbnikową na razie ukrywają pod owocem. Jakość tanin jest jednak fantastyczna: są nieagresywne, miękkie, wręcz „tłuste” – obiecują znakomitą ewolucję win w czasie. Fanatycy porto na pewno powinni postarać się co najmniej o kilka butelek to swoich kolekcji.
Problem w tym, że porto Vintage jest w Polsce bardzo trudno dostępne. Generalnie pijemy bardzo mało porto (w 2011 roku łączna sprzedaż sięgnęła zaledwie 150 tys. butelek!) i wybieramy tańsze gatunki takie jak Ruby czy Tawny. Już Late Bottled Vintage czy Tawny 10-letnie należą u nas do niszowych produktów luksusowych. Problemem Vintage jest przy tym cena – najtańsze z próbowanych przeze mnie win kosztować będą 30€, najdroższe – ponad 100€ (Taylor, Fonseca oraz nowe etykiety ultrapremium Symingtonów – Graham’s The Stone Terraces czy Capela de Vesúvio). Kto tyle wyda w Polsce na wino słodkie? A mimo wszystko warto, bo są to wina jedyne w swoim rodzaju, a rocznik 2011 jest faktycznie najlepszy co najmniej od 1994.
Najlepsze wina, które prawdopodobnie trafią do Polski:
Quinta do Vale Meão (importer: Mielżyński – dokładne ceny win jeszcze nieznane, ale ok. 150–200 zł)
Graham’s (Centrum Wina)
Dow’s
Niepoort (Atlantika)
Quevedo (101win.pl, to może być względny cenowy hit)
Quinta do Infantado (Wine Express)
Najlepsze wina na razie w Polsce nieznane:
Barão de Vilar Maynard’s Vintage Port
Quinta do Tedo
Graham’s The Stone Terraces (specjalna cuvée – tylko 3 tys. butelek, więc raczej nie trafi na polski rynek; wino kolekcjonerskie)
Do Portugalii podróżowałem na zaproszenie Instituto do Vinhos do Douro e Porto.