Jechać do Indii
Jean-François Coche-Dury i jego syn Raphaël, legendarni producenci burgundzcy, opowiadają w najnowszym wywiadzie, że gdyby ceny burgundzkich winnic były równie wysokie w latach 1970. jak dzisiaj, ich posiadłość nigdy by nie powstała, gdyż ojciec Jean-François nie mógłby pozwolić sobie na zakup jednej choćby parceli. Nie powstałaby posiadłość Coche-Dury, nie powstałyby legendarne corton-charlemagne i inne tutejsze wina. Przy dzisiejszych cenach ziemi w Burgundii na ich zakup pozwolić sobie mogą tylko, jak mówią Coche-Dury, „wielkie struktury”, dla których „jakość win nie jest najwyższą troską ani obsesją”. Coraz więcej małych rodzinnych posiadłości pada łupem wielkich marek i jakość win – mówią Coche-Dury – spada; następuje „równanie do dołu”. Co prawda podejmuje się w Burgundii starania, by wpisać tutejsze winnice na listę światowego dziedzictwa UNESCO, lecz zapomina się, że powoli zbliża się dzień, gdy w takim Meursault pozostanie paru ledwie producentów.
Coche-Dury słyną z nieprawdopodobnie troskliwej winifikacji i przede wszystkim z fantastycznej umiejętności dobierania odpowiednich beczek do innej z rocznika na rocznik materii wina. Mówią szczerze: „W winnicy inni winiarze pracują równie dobrze jak my, albo i lepiej. Ale naszej drobiazgowości w piwnicy raczej nikt nie dorówna”. Sprzedają swoje wina poniżej 100 €, na aukcjach te same butelki chodzą po 2000. Część wolnego czasu spędzają na tropieniu cwaniaczków, którzy są na krótkiej liście klientów po to tylko, by móc spekulować ich winami, albo gości, których przyjmują w posiadłości i którzy są tak uroczy, ciekawi i wymowni, że trudno odmówić im sprzedaży paru butelek, lądujących jeszcze tego samego wieczora w internecie z odpowiednią ceną wywoławczą. Coche-Dury nie umieją sobie z tym poradzić, załamują ręce.
Mógłbym sobie pomyśleć: a co mnie to w ogóle, do licha, obchodzi, te wielkie struktury i ich zabór Burgundii, i tak się tych win nie napiję ani ich nie zdobędę. Ale przypomina mi się wówczas Montaigne, który pisał: do Indii się nie wybieram, ale gdyby ktoś zakazał mi tam jechać, czułbym, jak tracę wolność i grunt pod nogami.
Któregoś dnia utracimy wolność, marki wykupią nam wszystko.