Miałem winne święta w tym roku. Przez 3 dni w rodzinnym gronie otworzyliśmy kilka butelek.
Napiszę od razu o największej niespodziance. Jako, że pogoda była w kratkę korzystając z „okna” i chwilowego słońca otworzyłem 2 róże. Château La Calisse Coteaux Varois Rosé 2014 i Les Vins Bréban Bandol Rosé Domaine des Estournols 2015. Pierwszą fimę znam dzięki recenzjom tego portalu i jestem zakochany, AOC Bandol to mój debiut. Tym razem nr 2 okazał się intensywniejszy i superpijalny. Tak pysznej ambrozji za 35 złotych chyba nie piłem. Nie ma tak ujawniającego się nagle intensywnego owocu jak u Ortelli z 2015, ale pije się wspaniale. Klask, klask, klask!
Biel:
Xavier Blanc Châteauneuf du Pape – dostałem w prezencie, pierwszy raz piłem „na biało”. Nie jest to wielkie wino, ale całkiem dobre. Słynnych suszonych ziół nie doszukałem się przez 2 dni, sporo owocu, cytrusów, ale i suszonych moreli, akcenty miodowe, przejrzała pomarańcza. Kiedyś muszę skosztować naprawdę dobrego CdP w wersji białej.
Ronco Blanchis Collio- szczękę do dziś zbieram, kapitalne intensywne wino. Jest leciutki, mglisty dym, którego tak szukam w winach, intensywny owoc, uderzenie brzoskwiniowo-śliwkowe, łąka i przyprawy. Więcej tu się dzieje niż w filmach Hitchcocka i polskim MONie razem wziętych. Finisz długi, ale ‚leniwy’, jak już mam do czegoś się doczepić. Jazda bez trzymanki, arcyładne wino.
COS Rami – jestem zbyt prowincjonalny, nieobyty i zakompleksiony żeby potrafić do tego dobrać potrawę;), wino nieoczywiste in plus, trochę tych pomarańczy wypiłem i to jawi się jako środek tabeli. Nie jest ekstremalne ani zbyt intensywne, owoce suszone wyraźne, taniny spore, słoność w rozsądnej dawce, lekko mineralne. Delikatny finisz. Warto skosztować.
Musiaki m.in. do śledzia: Fattoria Moretto Grasparossa di Castlevetro Tasso: owoce działkowe i leśne, spora dziwna goryczka, zdania przy stole podzielone, mnie nie smakowało.
Pignoletto Reno Brut: hit cenowy Lidla zagościł i przy moim stole, napiszę tak: ja za takie pieniądze nigdy nic lepszego nie piłem, proste, bezczelnie smaczne, wbrew wielu opiniom, moim zdaniem ma owocowy zapach. Jestem bardzo na tak, chociaż wolę kielicha czystej do śledzia:).
Czerwień: Idąc za głosem red. Mazurka /serdeczne pozdrowienia/ sięgnąłem po Gruzję.
Gotsa Saperavi – piłem już wcześniej, nie mój styl, wino niewarte stówy,
Nika Bakhia Saperavi Amor – piękny zapach, zioła polne, podsuszane. Smak nieciekawy, przytłaczająco gorzki. Cena niezrozumiała. Gruzję jednak wolę pomarańczową zdecydowanie.
Ze smakiem wypiliśmy do świeżo uwędzonych wędlin Chianti Colli Senesi Felsina, podstawowa etykieta, ale bardzo przyjemna w zapachu i smaku. Bardzo przystępne pasujące do jedzenia, pełne owocu.