Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Forum

Aussie Wine In Poland 15.03.2018

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.. Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

  • Postanowiłem stworzyć ten wątek gdyż niestety ostatnio Winicjatywa całkowicie zrezygnowała z relacji z imprez winiarskich czy też szerszych przekrojowych artykułów skupiając się na recenzjach poszczególnych butelek.

    Redakcja milczy nawet na temat własnego wydarzenia zorganizowanego w listopadzie ubiegłego roku, a będącego w opinii wielu (w tym mojej) jednego z najważniejszych w ubiegłym roku (a może i w ostatnich latach?) – Dnia Tokaju w Warszawie 2017. Obawiam się, że już nigdy nie doczekam się tej relacji. :-(

    Obawiam się, że podobnie może być i z degustacją win australijskich z wczorajszego dnia, mimo że Winicjatywa była partnerem medialnym.

    Moje doświadczenie z winami australijskimi jest praktycznie zerowe i ogranicza się do wypitej 1 (słownie: jednej ;-)) butelki. Tym bardziej byłem ciekaw tej degustacji. Przygotowałem się teoretycznie, moją wyobraźnię rozpalały znakomite rieslingi z Eden i Clare Walley. Pełen entuzjazmu i dobrych chęci udałem się na ulicę Szpitalną w Warszawie i…

    No cóż to nie była degustacja moich marzeń.

    Spróbowałem prawie wszystkie białe wina jakie ostały się do części otwartej rozpoczynającej się o godzinie siedemnastej. Wiele z nich zwłaszcza chardonnay było zabitych sztuczną kokosową beczką. Kila blendów semillon – sauvignon blanc było perfekcyjnie nijakie i poza etykietami nie różniły się niczym (nie zdziwiłbym się gdyby pochodziły z tej samej fabryki?). Jedno z kilku spróbowanych win musujących miało smak oranżady z dużym dodatkiem sztucznego dwutlenku węgla (a było ponoć robione metodą tradycyjną?) itd, itd.

    Wreszcie – shiraz

    Właściwie nie pijam w ogóle czerwonych winach, ale shiraz! gwiazda Australii! Pomyślałem, że może po generalnym rozczarowaniu białymi winami on uratuje degustację. Spróbowałem kilku win i… takiego zagęszczenia pełnego słodyczy pluszowego pluszu pozbawionego zupełnie kwasowości i charakteru chyba nigdy nie miałem w ustach. Dla kogoś wychowanego na środkowoeuropejskiej strzelistej kwasowości – rzecz zupełnie nie do zaakceptowania.

    Wśród tych wielu zupełnie nie zachwycających win, o dziwo chyba najlepsze wrażenie zrobił na mnie zupełnie pozbawiony koloru, zapachu, smaku i ciała: Langmeil Wattle Brae Riesling 2017, w swej nijakości wino na swój sposób szczere i bezpośrednie.

    Mam zbyt dużo doświadzcenia, żeby na podstawie kilkunastu spróbowanych win wyciągać generalne wnioski. Wierzę, że w Australii powstają wspaniałe wina które mogą mnie zachwycić. Tym razem ich niestety zabrakło. Wierzę, że następnym razem Australia zaprezentuje to co ma najlepsze, a nie tylko to co najbardziej chce sprzedać.

    Moja Żona która bardzo lubi wino i zawsze towarzyszy mi w naszych winnych wędrówkach i poszukiwaniach, a która ma bardziej swobodny i mniej analityczny stosunek do wina podsumowała wczorajszą degustację następująco (z czym się całkowicie zgadzam): poprawnie zrobione, aczkolwiek zupełnie przeciętne wina – nic więcej.

    Oczekiwaliśmy nieco więcej.

    To nie była degustacja dla kogoś dla kogo Środkowa Europa i jej wina to jego heimat (a ponoć tak wielu emigrantów z Niemiec robi w Australii wina ;-)).

    Ps. Najlepszym wypitym przeze mnie winem w dniu wczorajszym był Budaházy Fekete Kúria Christmann Hárslevelű 2015 który towarzyszył mi przy obiedzie w nieodległej restauracji Borpince. Jego delikatny cukier resztkowy genialnie wręcz zagrał z Parfait z wątróbki gęsiej z grzanką i galaretką z wina.

    Odpowiedz
  • Errata: Ach te problemy z edycją postów. ;-)

    Moje doświadczenie z winami australijskimi było praktycznie zerowe ( do wczorajszego dnia).

    Moją wyobraźnię rozpalały rieslingi oczywiście z Eden i Clare Valley (a nie Walley ;-)).

  • Mnie również brakuje relacji z takich wydarzeń — mam nadzieję, że to przejściowy przestój. :-)

    Wracając do Aussie Wine, w sporej części (acz nie w całości) podzielam tą opinię. W porównaniu z plejadą win od znacznie szerszej grupy producentów dwa lata temu w Foksal, tegoroczna edycja jedynie cieniem. Rok temu w Vitkacu wina budziły dużo większe emocje, choć spotkanie już wtedy było zauważalnie mniej obfitujące w najlepsze flaszki.

    Bardzo podobała mi się tegoroczna koncepcja zaproszeń skierowanych bezpośrednio do winiarzy, a nie do importerów — przy każdym stoliku można było pogadać z lokalnymi twarzami. Celem imprezy po części jest wszak wystawienie producentów zupełnie u nas nieobecnych i szukających importerów, ale poskutkowało to nieobecnością znacznej części świetnych i wybitnych win, które w Polsce już mamy. Producentów szukających importerów, a prezentujących znacznie wyższy poziom, też na Antypodach nie brakuje.

    Mnie wina białe zawiodły w tym roku niezmiernie, a to na nie się nastawiałem najbardziej. Niemal wszystkie były tarasowo-nijakie. Brakowało im werwy, świeżości, prawie wszystkie miały zostawiony spory cukier resztkowy, co zwłaszcza w chardonnay przeszkadzało mi bardzo. Zwłaszcza, gdy w pamięci ciągle mam obraz naprawdę fantastycznych chardonnay, takich jak choćby Shaw+Smith. Na plus wyróżnił się tutaj zdecydowanie Langmeil, ale też Gatt z rieslingiem z 2010, choć ten zdecydowanie dla miłośników petrolu. Warto było wziąć do kieliszka tasmańskiego musiaka z Arras. Ale to w sumie tyle, co przy tylu stolikach budzi zawód.

    Mniej się zgadzam z zarzutem dotyczącym shirazów. Tych w przykładach dobrych i bardzo dobrych nie brakowało, a choć sam też dryfuję w stronę win zbudowanych na kwasowości i bardziej koronkowych, na takie wina jak Gatt High Eden, Langmeil Orphan Bank z Barossy, czy Route de Van z Heathcote mam często ochotę i ani kwasowości, ani równowagi, ani charakteru im moim zdaniem nie brakowało.

    Mimo wszystko, szału nie było, i choć pojedyncze wina bardzo ratowały sytuację, to w masie degustacja była dość pospolita. Szkoda, że na swoim pierwszym spotkaniu z Australią w szerszym wydaniu nie miałeś szans przygody zaczynać z Jamsheedem, Torbreckiem, Pikes, Shaw+Smithem, Tahbilkiem, czy Kangarilla Road. Mam przeczucie, że nawet ze środkowoeuropejską duszą, wrażenia miałbyś inne. ;-)

    • Mateusz Papiernik

      Dzięki za odpowiedź. Cieszę się, że nie tylko ja (przynajmniej w części) odniosłem takie wrażenia z tej degustacji.

      Reislinga 2010 od Gatta niestety nie miałem okazji spróbować. Gdy podszedłem do stolika kilkanaście minut po siedemnastej niestety już go nie było. :-(
      O podstawowym rieslingu od Langmeila wspominałem, a Arras Grand Vintage Chardonnay Pinot Noir 2007 oceniłem po prostu jako dobry – nic więcej. :-( Miałem okazję pić w ubiegłym roku kilka musiaków z innego kraju na A (Anglii) i każdy z nich smakował mi o wiele bardziej.

      Co do shirazów? Sprawa jest bardziej skomplikowana. Wspomniałem już wcześniej, że prawie w ogóle nie pijam czerwonych win. Nie wynika to z mojego uprzedzenia, a raczej z tego, że nigdy nie próbowałem żadnego czerwonego wina które wywołało by u mnie efekt WOW! Moje wrażenia były co najwyżej obojętne, a piję wina raczej po to żeby poczuć coś silniejszego, niż żeby przeleciały przeze mnie bezrefleksyjnie. No cóż – czerwone wina to zdecydowanie nie mój smak.

      Nie próbowałem żadnego wymienionego przez Ciebie shiraza. Może moje wrażenia byłyby wtedy lepsze?

      Od Gatta próbowałem musującego shiraza 2007 który poza całkiem przyjemnym musowaniem i pełnym ciałem miał w sobie tyle cukru który całkowicie zabijał przyjemność picia. To wino bardzo przypominało jakieś tanie Lambrusco amabile, a może nawet dolce. :-(

      Od Langmeila piłem Freedom 1843 Shiraz 2015, piłem też shirazy od Mount Langi Ghiran, Yering Station i z Calabria Family Wines. Moje wrażenia były (niestety) takie o jakich wspominałem wcześniej, tak więc nie będę się powtarzał.

      Zdaję sobie sprawę z tego, że moje oceny obarczone są moim (mocno specyficznym) gustem i pewnie wielu osobom te wina smakowały, a może nawet się nimi zachwycali, ja niestety nie.

      Tym razem się powtórzę – to nie jest mój styl i smak. :-(

      Wyrażę jeszcze raz nadzieję, że kolejnym razem będę miał okazję spróbowć znacznie lepszych australijskich win gdyż wierzę głęboko, że takie istnieją.

      Wspominałem wcześniej, że do czasu warszwskiej degustacji piłem tylko jedno wino z Australii. Był to kupiony w Londynie za jakieś grosze na wyprzedaży w supermarkecie riesling 2015 z Clare Valley od lokalnego wieloryba Baily & Baily. Było to naprawdę porządne, bardzo dobre, aczkolwiek nie aspirujące do wielkości wino. Tego rodzaju win zdecydowanie w Warszawie zabrakło. :-(

  • Moje przemyślenia na temat degustacji w punktach poniżej:
    1. Dużo ciekawsze wina były przy stolikach gdzie komunikacja odbywała się w języku angielskim.
    2. Białe wina bardzo nijakie. Jedyne które zapadło mi w pamięć za mega owocowość to Billi Billi Pinot Grigio.
    3. Czerwone wina dużo ciekawsze od białych, aczkolwiek liczyłem na więcej.
    4. Najlepszy Shiraz: Angove Medhyk.
    5. Największa niespodzianka, a zarazem najlepsze wino degustacji (subiektywnie oczywiście): Xola Aglianico.
    6. Najlepiej spędzony czas przy stoliku (wina/rozmowa/atmosfera): Alpha Box and Dice.
    7. Na sam koniec spróbowałem Double Barrel Shiraz i CS. Kupiłem już wcześniej Shiraza, ale nie miałem okazji otworzyć, więc byłem bardzo ciekawy tych win. Po degustacji stwierdzam, że wina są naprawdę warte swojej ceny. Większy wpływ beczki można zaobserwować w Cabernet Sauvignon. To sprawia, że CS jest dużo ciekawsze pod tym względem, aczkolwiek nie wszystkim może podejść lekko specyficzny smak tego wina.
    8. Była to jedna z moich pierwszych degustacji, więc nie mam zbyt dużego porównania. Uważam jednak, że te dwie godziny nie były straconym czasem.

  • Czy na omawianej imprezie były wina od Penfoldsa? ja niestety nie mogłem w tym roku uczestniczyć, pytam z ciekawości.

    • Marek Hnatyk

      Nie było, moja wiedza na temat win australijskich nie jest zbyt szeroka, ale obawiam się, że żaden z obecnych producentów nie zalicza się do czołówki z tego kraju.

    • Marek Hnatyk

      Nie było.