Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Życiowe konieczności

Komentarze
Winstona Churchilla i Thomasa Jeffersona dzieli ponad stulecie. Łączy ich zamiłowanie do francuskich win i dobrej kuchni, o czym rozprawiali ze swadą, zapisując się w historii jako najchętniej cytowani politycy przez gastro- i winopisarzy. Warto jednak wspomnieć, że wszystkie ich ładne zdania, którymi dziś lubimy podbijać wartość naszych tekstów, zostały okupione bankructwem. Obydwaj żyli ponad stan, tonąc w długach. Jefferson zadłużony umarł, a sprzedaż jego posiadłości w Monticello, wraz ze wszystkimi niewolnikami, zdołała pokryć jedynie znikomą część finansowych zobowiązań prezydenta – resztę spłacił jego szlachetny wnuk. Churchilla szczęśliwie w jesieni życia uratowali darczyńcy, literacka nagroda Nobla oraz Hollywood, które zakupiło prawa do jego biografii.
© Churchillcentral.com
Przy czym Jefferson obok Churchilla jawi się jako człowiek umiaru – wystarczy zresztą porównać portrety obu dżentelmenów. Owszem, autor Deklaracji Niepodległości potrzebował do szczęścia dobrych książek (kilka lat przed śmiercią, by się utrzymać, odsprzedał swój księgozbiór Kongresowi) pięknych mebli, zadbanych ogrodów, podróży i dobrze zaopatrzonej piwniczki. Niemniej, jego konsumpcyjne wydatki przy ekspensach Churchilla prezentowały się wyjątkowo skromnie. Podczas ośmiu lat swojej prezydentury w latach 1801–1809 Jefferson wydał na wino 10 tys. dolarów (ekwiwalent dzisiejszych 150 tys.). Zważywszy, że koszty dyplomatycznych przyjęć w Białym Domu pokrywał z własnej, a nie podatników, kieszeni – suma ta nie wydaje się oszałamiająca. Premier Wielkiej Brytanii natomiast od wczesnej młodości oddawał się wszelkim słabościom klasy, którą Veblen określił jako próżniaczą, z maniakalnym zapałem. W przeliczeniu na współczesne pieniądze miał w zwyczaju zostawiać około 40 tys. funtów rocznie w kasynach. Alkohol kosztował go w ujęciu rocznym około 55 tys. funtów, z czego klikanaście szło na szampana. Kolejne 10 tys. wydawał na cygara.
Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!