Zmiany w Alentejo
Kluczem do zrozumienia regionu okazała się historia – ta bardzo odległa i ta dużo nam bliższa. Wysoko rozwinięta kultura uprawy winorośli sięga w Alentejo czasów rzymskich. Świadczą o tym zgromadzone w niewielkim muzeum w Vidigueira liczne związane w winem eksponaty (noże do przycinania winorośli, amfory), które trafiły do muzealnych gablot z wykopalisk prowadzonych w pobliskiej rzymskiej willi Sāo Cucufate. Amfory zresztą – już nie te rzymskie, ale współczesne – spotyka się w Alentejo na każdym kroku. Stanowią element dekoracji hotelowych parków, miejskich skwerów i – co oczywiste – miejscowych winiarni. Jednak dla niektórych producentów jak Herdade do Rocim czy Herdade Sāo Miguel amfory służą nie tylko do dekoracji wnętrz, ale przede wszystkim do produkcji wina. Wpisując się w ogólnoeuropejską amforową modę, nawiązują też do lokalnej tradycji.
Jednak to nie Rzym, a Unia Europejska najbardziej zmieniła lokalne rolnictwo. Przed akcesją do Unii Alentejo słynęło z upraw pszenicy i nazywane było „spichlerzem Portugalii. Winnic było niewiele, a miejscowe wino nie cieszyło się szczególną renomą. Po przystąpieniu do Unii ceny pszenicy spadły, a Bruksela zaczęła kusić hojnymi dopłatami do produkcji wina. Obsadzenie pszenicznych pól młodą winoroślą zajęło w Alentejo kilkanaście lat, ale zapoczątkowana dopłatami winna rewolucja doprowadziła do tego, że dziś co czwarta butelka portugalskiego wina pochodzi z tego dawnego zbożowego zagłębia.
Tak szybkie zmiany możliwe były tylko przy zaangażowaniu wspartego bankowymi kredytami dużego kapitału. Inwestowano na potęgę, co doprowadziło do rzadkiej w Europie, a typowej dla Nowego Świata struktury własności. Powstały wielkie winiarskie latyfundia, z których największe, jak wielokrotnie przez nas opisywane Esporāo, gospodarują dziś na setkach hektarów i produkują rocznie miliony butelek. Dużo jest średniaków obrabiających „marne” 100 do 300 ha, a winiarze mający 30–40 ha traktowani są jak hobbiści. Apelacyjne regulacje, zwykle strzegące winiarskich tradycji, potraktowano w DOC Alentejo dość umownie, zostawiając dodatkową furtkę w postaci niesłychanie pojemnej stylistycznie i odmianowo Vinho Regional Alentejanoo. Winiarze dostali wolną rękę i mogą robić praktycznie wszystko.
Jednak bankowcy szybko upomnieli się o swoje. Kredyty, które trzeba było szybko spłacać, pchnęły producentów w ramiona dużych sieci supermarketów. Tylko one zapewniały szybki zbyt, ale stawiały też swoje warunki – wina miały być atrakcyjne dla masowego odbiorcy, powtarzalne, a do tego tanie. Niezbędna dla każdej nowej apelacji przestrzeń na stylistyczne poszukiwania niebezpiecznie się zawęziła. Doprowadziło to do tego, że przez lata powstawały tu wina, które dobrze sprzedawały się w miejscowych supermarketach i zapełniały półki portugalskich sieciówek w Angoli i Brazylii. Wprawdzie dawne kolonie to wciąż najwięksi odbiorcy win z Alentejo, ale miejscowi winiarze powoli uwalniają z żelaznego uścisku mainstreamowego odbiorcy.
Dobra masówka wciąż w Alentejo powstaje – wystarczy przejść się do Biedronki – ale w ostatnich latach dużo się tam zmieniło. Alentejo powoli spłaca kredyty i zaczyna szukać własnej winiarskiej tożsamości. To trudny, długotrwały proces, ale efekty są już widoczne. Dobrym przykładem są wizyty u dużych producentów – to wciąż degustacyjne wyzwanie, gdyż na jednym posiedzeniu trzeba spróbować kilkunastu, a często kilkudziesięciu win z danego rocznika – gdzie coraz częściej obok tanich, przewidywalnych win, pojawiają się trunki ciekawe. Winiarze coraz lepiej poznają własne winnice i trafniej oceniają tkwiący w nich potencjał. Posadzona przed laty winorośl (alicante bouschet, touriga nacional i trincadeira w czerwieni, a antão vaz i arinto w bieli) zadomowiła się już w gorącym, suchym klimacie i daje materiał na interesujące wina. Z większą uwagą traktowani są winiarze „osobni” (Herdade do Mouchāo czy Quinta do Mouro), którzy przed laty postawili na jakość. Coraz ciekawsze są wina z amfory i szampańską metodą produkowane bąbelki.
Nowym winom towarzyszą przemyślane działania marketingowe. Alentejo to jeden z najpopularniejszych turystycznych regionów Portugalii. Turystów przyciągają urokliwe, usiane obronnymi zamkami krajobrazy, ciągnące się po horyzont plantacje dębu korkowego i zapierające dech w piersiach kamieniołomy marmuru. Popołudniami trafiają oni na wąskie uliczki otoczonego średniowiecznymi murami starego miasta w Évorze, a wieczorami zapełniają liczne, inspirowane chłopską kuchnią restauracje. Ostatnio turystyczny boom postanowili wykorzystać też winiarze. Nowe stowarzyszenie nazwane Rota dos Vinhos do Alentejo otworzyło w centrum starego miasta Évory punkt informacyjny, w którym można nieodpłatnie zdegustować wina (co tydzień otwieranych jest 10 butelek) i zorganizować objazd po winnicach.
Wielu winiarzy zajęło się na poważnie produkcją oliwy z oliwek. Oliwy używa się tam wprawdzie od zawsze, ale dopiero niedawno zaczęto zwracać uwagę na jej jakość. Dostrzeżono lokalne odmiany (galega, cobrançosa, cordival, verdeal) i unowocześniono młyny. Zainwestowano w modne butelki i w ciągu kilku lat oliwa z Alentejo stała się poważnym konkurentem dla najlepszych produktów hiszpańskich i włoskich. A jest od nich wciąż tańsza.
Promocja jest ważna, ale dużo ważniejsze są zmiany, które zachodzą w winiarniach. Łatwo je dostrzec sięgając po jedne z najbardziej intrygujących win z Alentejo. Nie są to wina tanie, ale niewątpliwie warte swojej ceny. Poniżej najciekawsza piątka niedawnego wyjazdu:
1. Herdade do Mouchāo 2010 (ok. 215 zł, Atlantika)
2. Quinta do Mouro 2011 (131 zł, Mielżyński)
3. Fundação Eugénio de Almeida Pêra-Manca Branco 2011
4. Joāo Portugal Ramos Quinta da Viçosa 2012
5. Herdade do Rocim Reserva Olho de Mocho 2011
Do Alentejo podróżowałem na zaproszenie tamtajszych winiarzy i agencji Wine & Partners.