Zakład Pascala
Ciekawe jest to, że kiedy spotykam biodynamików nad Loarą, to nie są to półnadzy dzikusi z błyskiem w oku czekający na odpowiednią fazę księżyca, żeby potańczyć z pochodnią wokół winorośli. Nie mają też przyrządów do nawiązywania kontaktów z inteligencją pozaziemską (nie wiem, dlaczego niektórzy identyfikują biodynamikę z kościołem scjentologicznym?). OK, pudełka na bouze de cornes faktycznie i u mnie wywołują sceptyczny uśmiech. Najlepsze jest jednak to, że u najbardziej zainteresowanych również! Tak sobie więc pomyślałam, że może to jest podejście po prostu zgodne z założeniem Pascala: nie mam dowodu na nieistnienie Boga, więc na wszelki wypadek w niego wierzę…?
Kolejnym poznanym przeze mnie biodynamikiem znad Loary był Mathieu Baudry, syn słynnego Berdnarda. Pojedźcie do niego, aby zrozumieć terroir. Pięć etykiet z pięciu różnych parceli. Za każdym razem 100% cabernet franc o zupełnie innej ekspresji. Raj dla niewtajemniczonych, jestem pewna też, że raj dla moich ulubionych „starych wyjadaczy”, bo wina są fenomenalne: od lekkich, korzenno-ziołowych Les Granges do picia „już” (gleby aluwialne), przez lepiej zbudowane, bardziej wiśniowo-porzeczkowe Chinon AOC (wapień), po fantastycznie skoncentrowane, anyżowo-ziołowe na podniebieniu, lecz oczywiście loarowo-porzeczkowe w nosie La Croix Boissée do odstawienia i picia za lat parę lub kilkanaście. Les Grézeaux z 2009, z 60-letnich krzaków, po 12 miesiącach w beczce (skóra, czekolada, prażone migdały), znów cudownie ziołowe plus soczysty owoc mogliśmy porównać z jego pradziadkiem z roku 1996, który taniny okiełznał, zachowując swoją sprężystość (wino było wciąż kwasowe i wciąż delikatnie owocowe). Tym razem mam dla zainteresowanych ciekawymi butelkami dobrą wiadomość: Baudry ma swojego importera w Polsce – M&P (ceny od 65 do 99 zł).
Z Mathieu spędziłam całe popołudnie. Po obejrzeniu posiadłości, spróbowaniu wielu win i nakręceniu materiału filmowego, usłyszałam nagle z jego ust słowo „biodynamika”! Okazało się, że jego rodzina przeszła na ciemną stronę mocy 6 lat temu, ale nie chwalą się tym na prawo i lewo. Boją się ostracyzmu czy tego, że wina biodynamiczne ocenia się dziś inaczej?
W jednym z materiałów filmowych, które wkrótce opublikujemy na stronie Winicjatywy, rozmawiamy o puszczaniu winoroślom muzyki (na pewno słyszeliście o Il Paradiso di Frassina, dostępne w Vini e Affini). Okazało się, że niektórzy biodynamicy posunęli się dalej i puszczają specjalne dźwięki skierowane nie do roślin, lecz do naturalnych wrogów pewnych pasożytów roślin. Muzyka ma podobno je przyciągać. Mathieu Baudry powiedział mi z rozbrajającym uśmiechem, że trudno mu w to uwierzyć, ale spróbować warto. Wina w każdym razie na tym nie cierpią!