Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Wszystkiego najlepszego

Komentarze

Czego sobie życzyć w roku 2012? Ma on być przecież wyjątkowy pod każdym względem i my także, otwierając przed Wami łamy nowego portalu o winie, czujemy przypływ kosmicznej energii. Drogim Czytelnikom życzę oczywiście samych najlepszych butelek. Najlepszych, to znaczy jakich? Pytanie to zadałem naszym autorom, którzy w pierwszych tekstach dla Winicjatywy zwierzają się ze swoich najskrytszych marzeń.

Ja w tym roku całkiem otwarcie marzę o winach francuskich. Chciałbym pić więcej Bordeaux i znaleźć w Château Margaux najdrobniejsze na świecie ziarno garbników, za które płacić trzeba niebotyczne sumy. Chcę spróbować wielkich białych burgundów, Le Montrachet, Corton-Charlemagne i innych butelek o patetycznych nazwach, w których wyczuć można muszlowe skamieliny z zamierzchłych geologicznych er. Mam niepowstrzymaną ochotę na dobre Châteauneuf-du-Pape, jego ogień i jedwabistość, które w swoich dobrych wcieleniach rozwiązuje paradoks Śródziemnomorza – udręki i ekstazy, palącego słońca i pachnącej nocy. Wejść w biały żar tego słońca i przeżyć – tak, na to mam wielką ochotę.

Le Marognole Valpolicella Classico I Corsi 2009
Wino idealne... w danym momencie.

Ochotę mam jeszcze na Cahors i Bandol, tajemnicze białe Bellet i odświeżające Quincy, w 2012 roku chciałbym codziennie pić niedrogiego, cudownego Muscadeta i mieć wiele okazji do otwierania dobrych szampanów. Po okresie rozpaczliwej niemodności Francja znów staje się sexy.

O tym miał być ten tekst. Los chciał, że kończę go w Weronie, gdzie od jutra będę degustował Valpolicellę i Amarone. Wpadłem na obiad do miejscowego bistro. Zamówiłem – za 2,50€ – kieliszek lekkiej Valpolicelli, do tego makaron z boczkiem i śmietaną. Makaron był perfekcyjnie al dente, wino lekko schłodzone. Pełne słodkiego owocu, ale też świeże, kwaskowate, a z jedzeniem budziły się w nim nuty słone. Niby nic wielkiego, ale wibrowało dawno nieodczutą energią, bo znalazło się na właściwym miejscu we właściwym czasie – nalane do kieliszka w mieście, które pije to wino od czasów Juliusza Cezara, do smaków, które naturalnie do niego pasują. W tym momencie ta skromna Valpolicella była winem najlepszym na świecie, idealnym. I takich idealnych win życzę Państwu przez cały rok. Na szczęście zdarzają się całkiem często.

© Guida Garrubbo.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Szewczyk Bartek

    Dzien dobry

  • Szewczyk Bartek

    Witam was

  • Kowalski

    Ja ciebie tez