Wino i ja
Cenię sobie możliwość kontaktu z wyborcami za pośrednictwem dynamicznej Winicjatywy. Czuję się na tym portalu jak ryba w wodzie. Nieobce są mi emocje nad butelką niedrogiego wina z dyskontu. Już jako uczeń technikum w Żyrardowie z pasją eksplorowałem ofertę – choć przecież tak ubogą – ówczesnych sklepów spożywczych. Problemy z zaopatrzeniem w przyzwoite butelki w 60-tysięcznym mieście przekonały mnie wówczas, że system polityczno-gospodarczy musi się zmienić, bo nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom ludzi.
W późniejszych latach przeżyłem wiele winiarskich uniesień. Z Olkiem Kwaśniewskim wypiliśmy wiele naprawdę zacnych Shirazów, Zinfandeli, bo te smaki najbardziej nam wtedy odpowiadały. Józek Oleksy preferuje wina białe, które mniej mi podchodzą, ale muszę przyznać, że beczkowe Furminty z piwnicy Oleksego to jest pierwsza klasa. Z biegiem lat piję jednak mniej, ale lepiej. Wolę się delektować, niż jak dawniej oglądać dno w czwartej butelce danego wieczoru (na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że takie sprawy jak rozmowy koalicyjne czy w komisjach trójstronnych naprawdę nieraz ciągną się do późnej nocy).
Przełomem stał się dla mnie Sejm VI kadencji. Wtedy jako członek komisji współpracy z instytucjami unijnymi spędziłem wiele czasu w Brukseli, tam poznałem lepiej czerwone burgundy. To te wina obecnie odpowiadają mi najbardziej. Moim autorytetem jest Marek Bieńczyk. Nie mam wątpliwości, że założony przez niego Ruch Poparcia Burgundów to nowa jakość w polskim życiu publicznym. Wiele sobie obiecuję po tej współpracy i liczę na wspólne inicjatywy. Ostatnie spotkanie z Gevrey-Chambertin zapamiętam na długo, szczególnie Faiveley La Combe aux Moines 2007. Wyznam jednak Państwu, że osobiście preferuję Volnay. Nie są tak masywne jak Gevrey, ale za to ciągną się pięknymi, aksamitnymi finiszami. A przecież prawdziwe wino poznaje się nie po tym, jak się zaczyna, tylko jak się kończy.
O tym na moim blogu na Winicjatywie w każdy wtorek. Zapraszam!