Winne nowalijki
W naszym 38-milionowym kraju konsumującym rocznie 110 mln butelek wina nie mamy targów winiarskich z prawdziwego zdarzenia. Są znakomite targi maszyn rolniczych, pokazy hodowlanych gołębi i gier planszowych, brak natomiast porządnej imprezy pokazującej najsmaczniejszą i najzdrowszą z używek. Nawet krakowskie EnoExpo – zob. recenzję z 2009 – jest w istocie przybudówką czterokroć większych targów hotelarsko-gastronomicznych. „Przystawkami” – na jeszcze mniejszą skalę – są też warszawskie EuroGastro i Warsaw Wines & Spirits. Tydzień temu na EuroGastro stoisk winiarskich było… siedem. I to w kraju, w którym wg różnych statystyk zarejestrowanych jest ponad 1000 podmiotów importujących wino z zagranicy.
Nie warto się wystawiać? Warto. Na stoiskach, które odwiedziłem z Izą Kamińską (jej sprawozdanie tutaj), ruch był ogromny i jestem przekonany, że przełożył się na nowe kontakty i realne zwiększenie sprzedaży. A oto wybrane ciekawostki:
Nowe formaty
Wina w kartonach na razie nie cieszą się w Polsce popularnością, bo są za drogie, a wybór za mały i ani konsumenci, ani sprzedawcy (sklepy, restauracje) nie wydają się nimi zaciekawieni. Z wielu źródeł dowiaduję się jednak, że sprzedaż win w kartonach dynamicznie rośnie. Ponoć wreszcie pojawiły się w takich miejscach, jak Leclerc, Lidl, Makro. Pamiętajmy, że w Szwecji oferta ta stanowi blisko 60% rynku! Można tam w bag-in-box kupić nawet Chablis Premier Cru od dobrych producentów. Piłem z kartonu (wkładanego do estetyczniejszej drewnianej beczki) wina z Veneto od nowego mikroimportera Wine Republic. Cena znakomita – 64,50 zł netto za 5 litrów, a wina smaczne (wolałem czerwone od przesłodzonego białego). Dobre rozwiązanie do restauracji, gdzie z przyzwoitym narzutem wino mogłoby kosztować nawet 6–7 zł za kieliszek.
Na estetykę stawia też importer win hiszpańskich Hiszpańki Smak. Tutaj litrowy karton umieszczono w tubie, a do wyboru jest Tempranillo, Merlot, Chardonnay i jeszcze parę innych. Tenże importer proponuje dobrą Rioję Rosado Tierra de Murillo za 28 zł brutto i solidną Crianzę 2008 za 40 zł. Z kolei sieć stołecznych sklepów Piccola Italia (wyszukajcie je na mapie) ma frizzante w trzech kolorach w metalowym KEGu. Nie są to wielkie wina, lecz zamiast Żywca do meczu Grecja–Rosja będą w sam raz. Prosecco „z kija” z Vini e Affini w poprzednim sezonie biło rekordy sprzedaży. Chcemy pić tanio i bezstresowo – kartony i beczki wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom.
Kto da mniej?
Walka o najniższą półkę cenową trwa. W Lidlu i Biedronce wino butelkowe z importu kosztuje już nawet 8,99 zł. W małej prywatnej Winotece Sami Swoi widziałem wczoraj wino za 13,99 zł. Dostawcy nie próżnują. Recenzowany już przez Izę Kamińską Portugalski Świat swe udane czyste i soczyste Vinho Verde Rosé Estreia oferuje za… 1,43€ netto. Czyli wino nawet bez zaciskania pasa trafi na półkę za 15–16 zł z VAT. Solidne czerwone Dão Foral D. Henrique 2008 kosztuje poniżej 2€, wina klasy reserva z Alentejo i Douro – 2,80–3€. Żyć nie umierać, o ile importer nie przesadzi z marżą.
W rzeczonym Wine Republic oferują sygnalizowane już przeze mnie na Facebooku czerwone Il Tiranno i białe Il Balbo za niewiele ponad 10 zł netto. To też idealne wina „domowe” do restauracji i kawiarni. Im więcej takich, tym łatwiejsze życie winomana nad Wisłą i Odrą, zwłaszcza w te dni tygodnia, gdy akurat nie wybieramy się na pionową degustację Vale Meão.
Pęczniejący lajfstajl
Vale Meão i Chablis Premier Cru, wszystko świetnie. Życie jest jednak gdzie indziej. Jednym z najdynamiczniej rozwijających się kanałów sprzedaży w Polsce są… nocne kluby. Wypija się tam na przykład ogromne ilości drogich szampanów, a dla imprezowej braci powstają specjalne produkty, takie jak Prosecco w butelce do perfum, podpatrzone na stoisku Fine Food Group. Cukier resztkowy, bąbelki i rozebrana koleżanka to zaiste recepta na udany wieczór. Wino Voga kosztuje niemało, bo 33 42 zł netto, ale będą to z pewnością dobrze wydane pieniądze. Występuje też w wersji czerwonej jako nieprawdopodobna mieszanka Syrah–Cabernet–Merlot–Pinot Noir z Sycylii. Dobrzy ludzie w Fine Food mają w ofercie również wina „normalne”, takie jak butikowe Sauvignon Blanc Amayna 2010 z chilijskiej Leydy (54 zł netto), udane Eden Valley Langmeil Chardonnay 2010 (25 45 zł netto to znośna cena za tę australijską świeżonkę) czy tanie Man Vintners Pinotage 2010 (22 zł netto). Nowy Świat się w Polsce bardzo rozwija i cenowo, i pod względem różnorodności; takich importerów z mniej znanymi etykietami, jak Fine Food Group, jest i będzie coraz więcej.
Wina udostępnili do degustacji w ramach targowej prezentacji ich polscy dystrybutorzy.