570 km wrażeń
Portugalia – nie ma chyba bowiem drugiego, tak niewielkiego kraju, gdzie na przestrzeni 570 km (a właśnie na tyle rozciąga się Portugalia z północy na południe), można odnaleźć tyle, tak skrajnie różniących się od siebie regionów, z tak różnym krajobrazem, klimatem czy roślinnością. Od zielonej północy do „pustynnego” południa, od przyjemnych temperatur i orzeźwiającego wiatru do upału i stojącego powietrza. Od zatłoczonych dróg w Lizbonie i okolicach do autostrad, na których w ciągu 30 minut można naliczyć góra 10 innych użytkowników. To wszystko obserwowałem z okien samochodu, którym podróżowałem wraz z dziennikarzami z Czech i Holandii na zaproszenie znanego już Państwu Krosslinka – czyli Luciany i Jamesa intensywnie promujących portugalskie winiarstwo w całej Europie. Ten duet znany jest także z tego, że nie mają dla dziennikarzy litości, wypełniając program do świtu do nocy. Ale nie narzekam, bo warto jest w tym uczestniczyć.
Tym razem trasa obejmowała regiony Dão, Vinho Verde, Alentejo i Lisboa, a całość rozpoczęło spotkanie w Wines of Portugal – organizacji promującej wina portugalskie na 11 rynkach. Według dyrektora marketingu Nuno Vale, Portugalia jest aktualnie w najlepszym momencie jeśli chodzi o jakość powstających win. W 2013 roku na różnych międzynarodowych konkurach nagrody zdobyło łącznie 3288 win! Uzbrojeni w taką wiedzę – mogliśmy już tylko dokonać praktycznej weryfikacji tych informacji. Dla większej przejrzystości poświecę każdemu z odwiedzonych regionów krótki akapit, wskazując przy okazji najsmaczniejsze wina.
Dão – przewodniczący CVR Dão (miejscowego stowarzyszenia winiarzy) Arlindo Cunha od razu przedstawił nam kilka najważniejszych liczb. 16 tys. hektarów winnic, 50 tys. winogrodników (!!!), 40 mln litrów produkcji. Większość to tradycyjne mieszanki, które są specjalnością tego regionu i które klienci wybierają chętniej niż wina jednoszczepowe. A jeśli już, to sięgają oczywiście po Touriga Nacional. To był ostatni krótki i zwięzły fragment tej wizyty, a przez kolejne 4 godziny, bez chwili przerwy trwał korowód prezentacji winiarskich. Niektórych przedstawiać nie trzeba – jak choćby Júlia Kemper, o innych już wspominałem – jak Casa de Mouraz, o innych nie ma co pisać – jak firma o prawdziwie rdzennej nazwie Idealdrinks przekonująca nas, że przyszłością regionu jest Sauvignon Blanc i Pinot Noir. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwaj przedstawiciele białego szczepu Encruzado. Quinta dos Roques Branco 2013 (importer w Polsce: Trezor Wines), a przede wszystkim Encruzado 2012 od Quinta do Ribeiro Santo – wino o świetnej strukturze (także dzięki długiej maceracji), bogatym owocu i umiejętnie wtopionej beczce. Niestety, cena to 25€. Aha, i niech ktoś wreszcie zacznie importować wina Júlii Kemper!
Vinho Verde – 21 tys. hektarów winnic, 129 tys. parceli i najważniejsza wiadomość – od 8 lat nie spadł tam ani milimetr śniegu. Ale nie tylko dlatego w Portugalii wypija się aż 62% całej produkcji tych win, wysyłając na eksport marnych 37%. Wśród nich do Polski trafia wiele przemysłowych koszmarków, na całe szczęście mamy też reprezentację tych najlepszych. Oczywiście pierwsze skrzypce gra tu Anselmo Mendes (importer: Atlantika), a ja już teraz proponuję stawać w kolejce po Contacto 2013 (100% alvarinho, cytrus, owoce tropikalne i dłuuuuugi posmak). Z win (jeszcze) nieobecnych – OLO 2012 z Quinta de Val-Bôa o takiej mineralności, wapienności i kremowości, że ciężko określić, kiedy to wino będzie miało swój szczyt formy. Na razie rysuje się przed nim wielka przyszłość.
Alentejo – tym razem oszczędzę liczb i od razu przejdę do konkretów. Poza wyjątkiem jakim jest Esporão (importer Atlantika, piszemy o nim regularnie ), najlepsze wina powstają u tych, którzy nie postawili na produkcje 17 różnych linii. Rewelacyjne wina znajdziecie w Casa da Urra (importer: Winemates – polecam wszystko); powiew tradycji to zaś Reynolds Wine Growers – Julian Cuellar odbudował historyczną winnicę (jej początki sięgały 1820 r.); ledwie 41 ha i kilka powstających tu win, a wyczuwając niesamowita świeżość w czołowym Gloria Reynolds Tinto 2005, zastanawiamy się czy przypadkiem nie jest jakieś osiem lat młodsze.
Lisboa – kiedyś trudno było znaleźć w tym regionie ciekawe wino, dziś można przebierać. Ja stawiam na niesamowite, naturalne wina od Quinta da Serradinha (importer: Smaki Portugalii) i dałbym się pokroić za każdą kolejną butelkę Branco 2011 (30 miesięcy maceracji w otwartych kadziach). A klasą jest tu oczywiście Quinta da Chocapalha (importer: Mielżyński), której szeroką ofertę recenzowałem przed wakacjami.
Naprawdę, starałem się jak najkrócej. Ale to Portugalia.
Po regionach winiarskich Portugalii podróżowałem na zaproszenie Krosslink.