Albariño Serra da Estrela 2015
Co tam, Panie, w Lidlu? Na froncie kulinarnym panuje świąteczne wzmożenie, Dorota i Karol zakasali rękawy i zapraszają gości. Na tym tle wino wypada blado – nie ma żadnej nowej gazetki, w skrzynkach smutne niedobitki oferty węgierskiej czekają na zmiłowanie. Lidlowskim zwyczajem po cichu pojawiło się jednak parę nowych win – słodka Málaga, czerwone Chianti i dwie etykiety, które radar winomana od razu wychwyci – tanie Albariño z Hiszpanii.
Alma Atlántica Rías Baixas Albariño CEO 2014
Za 27,99 zł to wino z Lidla nie jest żadnym CEO w świecie Albariño, a co najwyżej junior accountem. Ale jakieś tam cechy swojego szczepu i apelacji posiada, więc daję mu plusika. A konkretnie ♥♥♡, bo jednak przyjemnie się to pije, nawet jeśli jest to Albariño uproszczone. Przede wszystkim jest zapach i smak morza, ów lekko gorzkawy, słonawy posmak wody z ostrygi. I to mi wystarczy do satysfakcji. Jest też miła świeżość i całkiem przyjemny melonowy owoc. Nie ma gumowego węża. Wino na tak, i to nawet z całkiem długą końcówką.
Valmiñor Rías Baixas Albariño Serra da Estrela 2015
Przeżyłem zdumienie, bo przecież wino pod tą samą nazwą pojawiło się dokładnie rok temu w Biedronce za 19,99 zł, a teraz nowy rocznik mamy w Lidlu za 29,99 zł. Skąd taka różnica? Może stąd, że w w „Owadzie” była etykieta biała, a „u Niemca” jest niebieska. Nieważne. Wino jest dobre i warte swojej ceny. Aczkolwiek temu akurat Albariño dałbym poleżeć do czerwca, w międzyczasie pijąc powyższe CEO. Serra da Estrela (notabene co to za nazwa dla Albariño? To tak jakby nazwać Tokaj „Karkonosze”) jest bowiem jeszcze bardzo drożdżowy i cukierkowy. Poprawi się, bo ma dobrą równowagę, nuty słone są tu bardziej subtelne, przeważają cytrusy. Czy jest lepsze niż CEO? Jesteśmy na tym samym poziomie, czyli „warto”. ♥♥♡
Ale zaraz… Charakterystyczna etykieta wina CEO też wygląda znajomo! Nie dalej jak cztery miesiące temu Albariño o łudząco podobnej nalepce w matowe i błyszczące błękity pojawiło się w Biedronce i wywołało wówczas niemałą sensację. Teraz w Lidlu mamy łudząco podobną etykietę, łudząco podobne wino, łudząco podobną cenę (tutaj już tylko 2 zł różnicy), a maczkiem na kontretykiecie również tego samego producenta – Alma Atlántica. O co tu chodzi? Czy dyskonty w wyścigu o klienta w końcu zrobiły to, co nieuchronnie musiały zrobić, czyli zjadły nawzajem swoje ogony? Jakiś sprytny menago wcisnął Biedronce i Lidlowi niemal w tym samym czasie te same dwa wina pod lekko zmienionymi etykietami?
Na te pytania odpowiedzieć może tylko komisja śledcza i badanie C-14. Wy rzućcie okiem na etykiety i powiedzcie, co sądzicie:
Źródło win: zakup własny autora.