Umathum – odkryjcie Austrię
Mamy wrażenie, że winiarska Austria, to wciąż kraina nie odkryta dla polskiego konsumenta. Tym bardziej jesteśmy zadowoleni, że po raz kolejny mieliśmy okazję próbować win z Burgenlandu. Josef Umathum odwiedził Warszawę, Marek i Maciek usiedli z nim, porozmawiali, spróbowali i teraz dzielą się swoim spostrzeżeniami.
Marek Bieńczyk o winach:
Z przedstawionych win trzy wyjątkowo przypadły mi do gustu ; właściwie byłem zachwycony. Różowe Rosa (rosé de saignée), niepozbawione garbników i poważnej budowy, w czym przypomina klareta, ma zarazem śliczny, elegancki dotyk; może się starzeć nawet ze 2-3 lata; zero cukru resztkowego. Już teraz warto kupować (ceny są niemal porównywalne z austriackimi) z myślą o lecie. No i dwa Blaufränkische – podstawowy (58 zł) i Kirschgarten (159 zł). Zawsze wydawało mi się, że jednym z największych skarbów winiarskiej Austrii jest blaufränkisch robiony na „od zaraz”, bez nowej beczki, z kadzi, świeży i prosty. 2009 w wykonaniu Umathuma miał wszystko, czego szukam. A poważny blaufränkisch z pojedynczej winnicy, o jeszcze minimalnie drewnianych taninach, okazał się złożonym winem o wielkiej naturalności owocu.
Ponadto bardzo dobry w swej klasie cenowej Zweigelt (58 zł) i bardzo dobry Heideboden – (100 zł) (kupaż: 60% zweigelt, 20% blaufränkisch i 20% cabernet sauvignon). Mniej mam natomiast serca do Pinot Noir, który nie miał precyzji i wyrazistości pozostałych win czerwonych.
Maciek Gontarz o winach:
Prawie 100% jednomyślności, z wyjątkiem Zweigelta, ale muszę przyznać, że to poprawne wino, tylko ja nie jestem wielkim fanem tej odmiany. Ze zniecierpliwieniem myślę o zbliżającej się wiośnie, bowiem Rosa 2011 (54 zł) będzie częstym gościem na moim stole. Krystaliczna świeżość, poziomki, żurawina, granat i wiśnie. Usta z dobrym ciałem (jak na rosé) i pieprzową końcówką. To różowe wino na serio! Totalnie oczarowały mnie opisane powyżej Blaufränkische, powiem więcej Kirschgarten 2008 mimo wysokiej ceny, po stokroć warty tych pieniędzy. Cudny balans kwasowości, zintegrowana beczka, mnóstwo owocu przeplatanego ze ściółką leśną i świężymi jeżynami. To chyba przykład wina, o którym się mówi, że jest „złożone”.
Pinot Noir Unter den Terrassen zu Jois (148,5 zł) w mojej opinii nie jest gotowy do picia. Choć alkohol dobrze zintegrowany (14,5%) to jednak beczka z waniliowym profilem zbyt mocno wybija się na przód i przysłania istotę Pinota.
Podsumowanie Marka:
To moja najlepsza degustacja win Josepha Umathuma spośród kilku innych wcześniejszych. Oczywiście, jak wszyscy wiemy, w obecności producenta wina zawsze smakują lepiej, ale nawet biorąc poprawkę na moją osobistą sympatię dla Josepha, podtrzymuję moją opinię: zachowałem świetne wrażenia. Uderzyło mnie w większości win połączenie delikatności z pełną dojrzałością owocu; wina wytrawne miały z wyjątkiem pinot noir niski alkohol, zerowe wrażenie słodyczy, lecz nie wyczułem przy tym żadnej niedojrzałej nuty. No i do tego bardzo dobrze wtopiony dąb. Byłem zaskoczony, że w tak młodych rocznikach niemal w ogóle go nie czuć. Zdaniem Jospeha wynika to z jakości owocu; wiadomo, że Umathum słynie z bardzo wytężonej pracy na winnicy. Natomiast niski alkohol Joseph tłumaczy uprawą biodynamiczną; jego zdaniem zawdzięcza jej co najmniej pół procenta alkoholu mniej przy całkowitej dojrzałości fenolicznej.
Jedynym problemem, zwłaszcza dla sprzedawcy, jest to, że wszystko to są wina dosyć trudne dla podniebień debiutujących albo nieprzyzwyczajonych do wysokiej wytrawności.
Pointa Maćka:
Josef produkuje wina biodynamiczne. Ja zwolennikiem tej religii nie jestem, ale nie mam nic przeciwko pozytywnym rezultatom takich działań. Dużo świeżości i autentycznego, czystego owocu – nie mam pojęcia czy to odzwierciedlenie winiarskiej homeopatii czy czysty terroir. Spróbujcie i oceńcie sami.
Największym problemem, jaki mam z winami Umathuma to świadomość tego, że są sprzedawane w Polsce. Myślę, że wielu z Was mogłoby się przekonać do wspaniałego rosé i jego ceny. Mało kto z Was byłby zadowolony z Zweigelta za 58 zeta. Nawet prosty Blaufränkisch, za te same pieniądze, mógłby Was rozczarować. Cóż począć? Nie pozostaje nic innego, jak tylko, próbować, próbować i jeszcze raz próbować!
Bardzo pozytywną cechą opisanych win jest wysoki stopień pijalności, to za sprawą niezbyt wysokich poziomów alkoholu oraz dobrze zintegrowanej beczce.
—
Degustowaliśmy na zaproszenie importera – Enoteka Polska.
Jutro opublikujemy wywiad wideo z Josefem!